Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Drugie rozdanie premiera

Nowi ministrowie w rządzie Tuska

Szef CBA to chyba najlepsza karta w nowej talii Tuska. Pozostali mianowani dziś ministrowie to ludzie z drugiego szeregu, bez zaplecza politycznego i – co gorsze - łatwego dostępu do premiera.

Wiadomo już, kto zastąpi odwołanych ze stanowiska w zeszłym tygodniu szefów ministerstw. Grzegorza Schetynę w MSWiA zastąpi Jerzy Miller. Andrzeja Czumę w Ministerstwie sprawiedliwości – Krzysztof Kwiatkowski, Mirosława Drzewieckiego w sporcie – Adam Giersz. Dwaj ostatni pracowali już w obejmowanych resortach na stanowiskach wiceministrów. Można nawet powiedzieć, że dzisiejsze nominacje to dowód słabości Platformy Obywatelskiej. Premier wybrał ludzi z drugiego szeregu, raczej bez wyrazu i luźno związanych z partią. Cechy pożądane, ale tylko w przypadku szefa CBA.

Cała trójka (o nowym szefie CBA dalej) to rzetelni i sprawni urzędnicy. Szczególnie następca Schetyny - w przeszłości wiceminister finansów i szef Narodowego Funduszu Zdrowia. Nowy minister spraw wewnętrznych i administracji uchodzi za wzorowego i bezkompromisowego urzędnika. Co ważne – bez wyraźnych sympatii politycznych. Jest jednym z nielicznych, jeśli nie jedynym, który zajmował wysokie stanowiska w administracji państwowej zarówno za rządów SLD, jak i AWS oraz PiS. Nigdy nie kierował jednak tak potężną instytucją jak nazywane państwem w państwie MSWiA – to jego minus. 

Podobnie Adam Giersz, dawniej wybitny trener tenisa stołowego (prowadził legendarnego Andrzeja Grubbę), który zbliżoną funkcję pełnił w rządzie Leszka Millera (wiceministra edukacji odpowiedzialnego za sport). 

Najgorzej na ich tle prezentuje się Krzysztof Kwiatkowski. Młody i ambitny, z doświadczeniem w administracji. Ale zaskakujące jest, że to kolejny minister sprawiedliwości, który nie ukończył żadnej aplikacji prawniczej (a udało się to nawet Zbigniewowi Ziobrze). Nieoficjalnie mówi się, że Kwiatkowski ministrem został, bo po prostu nie było chętnych na miejsce Czumy – notabene jednego z najgorszych ministrów sprawiedliwości ostatnich lat. Jego następca powinien spisać się lepiej – i to największy jak na razie powód do optymizmu. 

Jeśli spojrzeć na polityczną siłę nowych ministrów, nominaci nie prezentują się imponująco. Żaden z nich nie ma ani tzw. zaplecza, ani łatwego dostępu do premiera, co w polskich realiach jest ogromnym atutem. Te braki szczególnie boleśnie może odczuć minister Giersz, gdy w innych resortach natknie się na problemy w realizacji przygotowań do Euro 2012. Drzewiecki – jednak przez ostatnie lata skarbnik Platformy – miał jednak na Tuska bezpośrednie przełożenie. 

Na razie najcieplejsze noty zbiera najmniej znany – nowy szef CBA. Paweł Wojtunik – przez lata wysoko postawiony w Centralnym Biurze Śledczym – w ściganiu przestępców wydaje się być równie bezkompromisowy co Mariusz Kamiński. Z tą tylko różnicą, że nie zagląda w partyjne legitymacje. Poza tym przewyższa go prawie pod każdym względem – doświadczenia śledczego, jak i wiedzy na temat ciemnych interesów świata przestępczego. To on m.in. rozpracowywał sprawę afery starachowickiej. Co bardzo ważne – nowy szef CBA zupełnie nie czuje „parcia na szkło” (do tej pory nie pokazał publicznie twarzy). To chyba najlepsza karta w najnowszej talii Tuska.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną