Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Służby na długiej smyczy

Służby specjalne na długiej smyczy. Po co nam ich tyle?

Od prawej: Krzysztof Bondaryk (szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego) oraz Maciej Hunia (szef Agencji Wywiadu) Od prawej: Krzysztof Bondaryk (szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego) oraz Maciej Hunia (szef Agencji Wywiadu) Stefan Maszewski / Reporter
Mamy w Polsce 12 różnych służb specjalnych, kosztują nas rocznie grubo ponad miliard zł. Zatrudniają 10 tys. funkcjonariuszy. Nie licząc agentów. Po co nam to?

Dymisja Mariusza Kamińskiego nie likwiduje problemu CBA. Wiele działań byłego szefa Biura wynikało ze złej ustawy, czyli z grzechu założycielskiego, do którego dołożyła się także Platforma Obywatelska. CBA od początku było pomyślane jako służba polityczna, wyjątkowa, z ideologiczną misją, i pod takie potrzeby skonstruowano przepisy.

Dlatego samo ulokowanie tam nowych ludzi, a zostawienie bez zmian struktury i zasad działania grozi wewnętrznym konfliktem „starych z nowymi”, kolejnymi przeciekami i oczywistymi zarzutami, że Biuro jest łagodne wobec ludzi władzy. Mechanizm produkowania politycznych afer przez i wokół CBA trudno będzie wyłączyć. Problem degenerowania się służb specjalnych dotyczy, oczywiście, nie tylko CBA, które jednak skupiło w sobie w wyjątkowym stopniu wszystkie negatywne zjawiska.

Już sama definicja, co jest służbą specjalną, sprawia kłopoty. Przyjęto, że podstawowym kryterium są szczególne uprawnienia tych formacji. Uznano więc, że służba specjalna to taka, która prowadzi działania operacyjno-rozpoznawcze. Wewnątrz kraju o charakterze niejawnym, poza granicami – tajne.

Służby z zasady są tajemnicze. Śledzą, podsłuchują, prowokują i wyłapują. Korzystają z tajnych współpracowników. Funkcjonariusze działający pod przykryciem podszywają się pod inne osoby, raz mogą być biznesmenami, raz gangsterami. Pozwala im na to prawo. Mogą fałszować dokumenty tożsamości, wręczać łapówki, ba, nawet włamywać się do cudzego domu, aby zainstalować swoje mikrofony i kamery. To rodzi ogromne ryzyko – ale także pokusę – przekraczania, niewyraźnie narysowanych, granic prawa.

Agenci CBA, jak pamiętamy, sfałszowali podpis urzędującego wójta gminy Mrągowo, a to jest nielegalne. Jeśli już, to powinni stworzyć postać fikcyjnego samorządowca i podpisać się jego fikcyjnym nazwiskiem.

Reklama