Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

W co wierzyć?

Decyzja nareszcie zapadła. Dominique Strauss-Kahn jest wolny. Może jeździć, gdzie chce, robić, co chce, jeść, co chce. Jeśli chodzi o to ostatnie, nie zachowuje się jak Gargantua. „Le Parisien” (25 sierpnia) podał, że zamknięcie sprawy DSK uczcił w małej restauracji włoskiej, zamawiając skromne dania nieprzekraczające ceny 20 euro na osobę. Wyjątkiem było wino za 800 dol. Wynika z tego, że wolałbym się z DSK napić, niż dzielić jego posiłek. Jednocześnie fakt, że DSK jest wolny, nie oznacza wcale, że jest niewinny.

Prokurator Cyrus Vance zrezygnował z postawienia DSK przed sądem uważając, że sam ma wątpliwości, które nie pozwalają mu ścigać oskarżonego z „w pełni uzasadnionym racjonalnym przekonaniu o winie”. Skoro zaś nie ma takiego przekonania prokurator, nie może go mieć i obywatelskie jury. Jego zwoływanie byłoby więc stratą czasu i pieniędzy. Tej logice rozumowania nie da się zaprzeczyć. Kwestia, co stało się naprawdę, kto był winny, gdzie jest kłamstwo, a gdzie oszczerstwo, przestaje mieć znaczenie, chociaż wielu prostakom, w tym niżej podpisanemu, wydawało się, że to jest najważniejsze.

Winny czy niewinny, uwolniony moralnie czy proceduralnie, wraca DSK do Francji. I tutaj dopiero rozpoczyna się kolejna łamigłówka. Czy powinien się włączyć w życie polityczne Republiki? 25 sierpnia 53 proc. Francuzów powiedziało, że nie. Poprzedniego dnia niemal tyle samo było na tak. Naprawdę nie można z tego wysnuć jakichkolwiek racjonalnych wniosków.

Załóżmy jednak, że sam DSK nie wystartuje. Komu udzieli swojego poparcia? A dalej: czy to poparcie wspomoże rzeczywiście popieranego, czy będzie dla niego pocałunkiem Judasza? Wina czy niewinność mogłyby w tym względzie rozstrzygnąć. Tyle że takiego werdyktu nie ma i nie będzie. Proces cywilny wszczęty przez adwokatów nieszczęsnej pokojówki Nafissatou Diallo nie ma też pod tym względem żadnego znaczenia. Bo może DSK zdecyduje się na ślimaczące się procesy amerykańskie albo też będzie wolał (stać go na to), żeby wzięła ten swój milion dolarów i przestała nudzić. Oba wyjścia są w opinii publicznej równie niebezpieczne.

W pierwszym przypadku skazuje się na pozostawanie – nie na miesiące, lecz lata – w sytuacji obwinionego, w drugim uznaje poniekąd rację strony przeciwnej. W tym samym czasie przygotowują socjaliści prawybory mające wyłonić ich kandydata do walki z urzędującym prezydentem i rozpaczliwie nie wiedzą, czy fotografować się z DSK, czy odciąć się od niego albo udawać, że nic się właściwie nie stało?

Rzecz w tym, że większość wyborców francuskich czeka na jasną decyzję. Oto cały problem mającej wielkie szanse socjalistki Martine Aubry. Teoretycznie DSK mógłby ją poprzeć. Ale co na to feministki? Bądź tu mądry i pisz wiersze. Rzecz jasna przy tak ważkim zwichrowaniu francuskiej sceny politycznej wszelkie programy (bez względu jak mdłe i nieprzekonujące by były) idą w kąt. I tylko ów biedny wyborca z małego miasteczka nie rozumie już nic, DSK jest winny czy niewinny, głosować na niego można, czy też będzie to nadużycie przyzwoitości?

Na to pytanie odpowiedzi obywatel nie dostanie. Wzywa się go do głosowania, bo to przecież taki republikański obowiązek, a jemu się wydaje, że w gruncie rzeczy robi mu się budyń w głowie. Czy jest Dominique Strauss-Kahn gwałcicielem, czy niesłusznie piętnowaną owieczką Bożą? Nikt mu tego nie wyjaśni, bo po pierwsze, nikt nie wie, a po drugie, nikt się nie będzie zniżał do wyjaśniania plebsowi zawiłości polityczno-prawnych niuansów. Nie jest to wcale amerykańsko-francuska specyfika.

Ex (na szczęście) minister sprawiedliwości, prezes tak zwanej komisji naciskowej, Andrzej Czuma przedstawił raport, że jego zdaniem rządy Kaczyńskiego i Ziobry nie wywierały presji na poddane sobie służby w kwestiach oskarżeń, aresztowań, podsłuchów, prowokacji itp. Dziwne były to konstatacje, gdyż jakim był ten świat tzw. IV RP, każdy widział, a zniesławieni bezkarnie przez Ziobrę lekarze zostali już dawno zrehabilitowani, acz oszczerca do dzisiaj ich nie przeprosił.

Mniejsza z tym jednak. Starzejący się Andrzej Czuma mógł mieć swoje stronnicze zdanie. Jeśli ktoś uważa, że gawrony śpiewają piękniej niż słowiki, to przecież kwestia gustu, a de gustibus et coloribus non est disputandum. Tyle że członkowie komisji (z jego własnej partii!) zgłosili do raportu szefa kilkadziesiąt poprawek, które jego tezy obracały na nice. Cóż zrobić może wtedy przewodniczący i autor tekstu? W prostackim rozumieniu albo trzasnąć drzwiami i podać się do dymisji, albo podjąć polemikę z obrazoburcami. Jaka jest jednak reakcja Andrzeja Czumy – wstrzymuje się od głosu! Innymi słowy, powtarza unik Cyrusa Vance’a: Nie wiem – powiada – czy to, co napisałem, mogło kogokolwiek przekonać, a jeżeli nie, to zamiećmy sprawę pod dywan.

Rzecz w tym, o czym Czuma jako absolwent prawa Uniwersytetu Warszawskiego powinien wiedzieć, że sprawiedliwość Rzeczpospolitej opiera się na innych zasadach. Tutaj obywatel ma prawo pana zapytać: tak czy nie? Z jakich powodów wstrzymuje się pan od głosu? Czy dlatego, że poprzednio pan kłamał, czy dlatego, że kłamią ludzie z pana partii? A może dlatego, że miał pan czelność, iżby spłynęły z pańskiego pióra kleksy na lewo i kleksy na prawo, żeby jednym było dobrze, a drugim jeszcze lepiej.

Na wakacjach, na które pan się wybrał, nie zdążywszy odpowiedzieć poważnie na pytania, jest to może i dobra taktyka. Panna Andzia w grajdole na lewo jest piękniejsza od panny Zosi w grajdole na prawo. A po południu panna Zosia przewyższa pannę Andzię. Potem idziemy Pod Bażanty wszyscy pogodzeni. Problem w tym, że to jest balanga, a nie polityka.

Nie wiemy, co się stało w nowojorskim hotelu. Nie wiemy, dlaczego Ziobro splugawił cześć znakomitego chirurga. Ale to jest dla nas ważniejsze niż uniki i półprawdy. Cyrus Vance daleko. Na razie chciałbym się dowiedzieć od Andrzeja Czumy, gdzie jest prawda, którą wstrzymuje się nam ujawnić. Zenek ukradł czy nie? Nie każcie bowiem ludziom – czy to DSK, czy Czuma – wierzyć politykom, choćby uważali się za prawników.

Polityka 36.2011 (2823) z dnia 31.08.2011; Felietony; s. 89
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną