Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Kwestia gustu

Bartek Chaciński zamieścił w POLITYCE (35/12) listy „najlepszych płyt wszech czasów”, dajmy mu honor, że się wobec cytowanych list co nieco zdystansował. Czym jest jednak piosenka? Do muzyki i słów dodać tu jeszcze trzeba aranżację, a przede wszystkim wykonanie, które odróżnia słowika od gawrona, zgodność dzieła z epoką i jeszcze, co bardzo ważne, akceptację publiczności. Osobiście goląc się podśpiewuję, niemiłosiernie zresztą fałszując, Deana Martina, co nie jest oczywiście żadnym argumentem, aczkolwiek dowiedziałem się z „Timesa”, że łączyło mnie to z dwoma prezydentami USA.

Ze słowami jest oczywiście najtrudniej. Od czasów, kiedy nasi piosenkarze sięgnęli po poetów i to z najwyższej półki (Niemen, Demarczyk, Grechuta), trudno robić jakiekolwiek porównania. Pozostają więc twórcy słów piosenek współczesnych, tutaj zaś w Polsce kwartet: Cygan, Młynarski, Osiecka, Treter, jest nie do pokonania. Z głębokiego sentymentu dodałbym jeszcze Grześkowiaka, Chyłę, Waligórskiego i Łojana, ale to już takie subiektywne fanaberie.

Jedyną polską piosenką, która podbiła świat (ma między innymi ponad dwieście chińskich i japońskich wykonań) jest „Tango Milonga” Jerzego Petersburskiego. Wystarczy wejść do jakiejkolwiek knajpy od Nicei po Zanzibar i po zanuceniu ćwierci strofy orkiestra da czadu, a na koniec mistrz ceremonii zapyta: „Skąd pan to zna?”.

W wirtuozerii interpretacji polskich piosenek pięć tylko nazwisk przychodzi mi do głowy: Ewa Demarczyk, Czesław Niemen, Grażyna Łobaszewska, Ewa Bem i Urszula Dudziak. Świadomie mieszam tu natchnienia i rodzaje, gdyż nie jestem znawcą ani tym bardziej muzykologiem.

Polityka 37.2012 (2874) z dnia 12.09.2012; Felietony; s. 96
Reklama