Ludwik Stomma
12 marca 2013
Nie rozdrapywać
W lipcu 1870 r. rozpoczyna się wojna francusko-pruska. 28 stycznia 1871 r. Paryż kapituluje. Półroczne działania zbrojne kosztują armię francuską (straty wśród ludności cywilnej nie zostały wiarygodnie oszacowane) 139 tys. zabitych i 143 tys. rannych, w tym ok. 25 tys. trwałych inwalidów. Bezpośrednią konsekwencją klęski jest wybuch Komuny Paryskiej, w wyniku której miasto straci ok. 100 tys. mieszkańców, co siódmego mężczyznę.
W lipcu 1870 r. rozpoczyna się wojna francusko-pruska. 28 stycznia 1871 r. Paryż kapituluje. Półroczne działania zbrojne kosztują armię francuską (straty wśród ludności cywilnej nie zostały wiarygodnie oszacowane) 139 tys. zabitych i 143 tys. rannych, w tym ok. 25 tys. trwałych inwalidów. Bezpośrednią konsekwencją klęski jest wybuch Komuny Paryskiej, w wyniku której miasto straci ok. 100 tys. mieszkańców, co siódmego mężczyznę. Zniszczeniu lub ciężkiemu uszkodzeniu ulega ok. 13 proc. zabudowy miasta intra muros (przede wszystkim podczas tłumienia Komuny). 1 maja 1878 r., niecałe trzy lata po ostatnich deportacjach komunardów, prawie cztery od podpisania upokarzającego pokoju z Prusami, utraty Alzacji i Lotaryngii; odbudowany i wyremontowany Paryż podejmuje V Wystawę Światową, którą zwiedzi ponad 16 mln gości z całego świata. Jest tu oczywiście i pawilon pruski, niebędący obiektem żadnych wrogich manifestacji ani bojkotu. Atrakcją dla przybyszów są słynne kabarety, a także władająca Montmartrem dekadencka cyganeria, zapowiadają zbliżającą się już la belle époque – piękną epokę miasta. Cienia akcentów martyrologicznych. Zresztą zaraz po wojnie „dokonuje się – pisze François Roth – zasadnicza mutacja pamięci o niej. Oczywiście, ani Sedan, ani Saint-Privat, ani kapitulacja Metzu czy Paryża – nasze klęski nie są zapomniane, tyle że akcent położony zostaje na zdarzenia drugorzędne, umożliwiające za to heroiczną interpretację. Nie mówi się o Sedanie, ale szarży strzelców afrykańskich lub kontrataku piechoty morskiej pod Bazeilles. Bitwa 18 maja skrócona zostaje do zwycięskiej obrony cmentarza w Saint-Privat...”. „Dzisiaj – dodaje Roth – jest to wojna zapomniana”. Cóż dopiero mówić o Komunie, wstydliwszej już choćby z tego względu, że tam Francuzi zabijali Francuzów. Owszem w 1872 r. grupa fanatyków zaczęła zbierać pieniądze na budowę Sacré-Coeur, bazyliki mającej być znakiem potępienia świętokradczej rewolucji. Plany jednak ewoluowały i ostateczny program ideowy budowli akcentuje przede wszystkim przyjaźń francusko-rosyjską (stąd te kopuły i mozaiki wewnątrz). Konia z rzędem temu, kto by to zeszpecenie miasta wiązał z 1871 r. Podobnie rzeczy się mają z przegraną wojną francusko-niemiecką między 10 maja a 21 czerwca 1940 r., kolaboranckim Vichy, towarzyszącymi wyzwoleniu krwawymi samosądami, kładącą kres mocarstwowym marzeniom klęską pod Dien Bien Phu 7 maja 1954 r., stawiającą ostateczny krzyżyk nad imperium wojną algierską etc. Dowodzący armią francuską w 1870 r. marszałek Achille Bazaine, który po kapitulacji znalazł się w Szwajcarii, był „całkiem słusznie” – jak pisze Bryan Perret – obarczany winą za katastrofę. Niestety, upierdliwy starzec do niczego się nie poczuwał. Ku zażenowaniu Francuzów wrócił z dobrowolnego wygnania i domagał się sądu wojennego. Cóż było robić? Skazano go na karę śmierci zamienioną natychmiast, „biorąc pod uwagę wcześniejsze zasługi”, na dożywotnie więzienie. Kiedy tylko sprawa nieco ucichła, umożliwiono mu ucieczkę do Hiszpanii. Nie tylko dlatego, żeby nie siedział na miejscu i nie przypominał niczego swoją osobą, po to również, żebyśmy nie mieli na podorędziu kozłów ofiarnych, na które można wszystko złożyć. Usunięcie na boczną półkę pamięci nie oznacza wszakże zezwolenia na upraszczanie i łatwe usprawiedliwienia. Niemal identycznie postąpiono 72 lata później z marszałkiem Philippe’em Pétainem – skazanym na śmierć, ułaskawionym i zesłanym (a kysz!, jak najdalej) do więzienio-pensjonatu na wyspie Yeu. Jak widać, mamy tu do czynienia nie z przypadkowymi zanikami ułomnej pamięci, ale przemyślaną i konsekwentną metodą. „Polityką historyczną”, jak by to powiedziano w Rzeczpospolitej. Jakże inną jednak od naszej. Pierwszymi jej zasadami są bowiem nad Sekwaną: nie jątrzyć i nie rozdrapywać ran bez potrzeby. Jest to oczywiście praktyczne z psychologicznego i społeczne
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.