Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Znany, ale nieznany

Fryderyk, jakiego nie znamy

Prof. Irena Poniatowska Prof. Irena Poniatowska Tadeusz Późniak / Polityka
Rozmowa z prof. IRENĄ PONIATOWSKĄ, przewodniczącą Rady Programowej NIFC

Dorota Szwarcman: Od 25 lutego do 1 marca odbędzie się w Warszawie III Międzynarodowy Kongres Chopinowski. Mogłoby się wydawać, że o Chopinie wiemy wszystko, jednak wciąż jest o czym debatować.

Irena Poniatowska: Zawsze jest i będzie o czym debatować; interpretacje się zmieniają, bo zmienia się   świadomość poszczególnych generacji. W ostatnich dekadach rozwinęły się nowe metody badań w humanistyce, które są adaptowane, przenoszone do muzykologii i wnoszą nowe spojrzenie na twórczość Chopina, np. analiza semiotyczna, traktująca utwór jako wypowiedź złożoną ze znaków, z ich znaczeń. Obecnie stosuje się też tzw. badania intertekstualne, rozwinięte w teorii literatury, czyli analizowanie związków jednych tekstów z innymi. W chopinologii byliśmy skupieni dotychczas na nowatorstwie Chopina , obecnie szukamy tego, co wziął od innych – z tradycji i z języka współczesnych mu twórców. Chopin był miłośnikiem opery i belcanta, analizuje się więc wpływ włoskiego „pięknego śpiewu” na melodykę Chopina, a także wpływ wirtuozowskich wczesnoromantycznych koncertów w tzw. stylu brillant: Johanna Nepomuka Hummla, Ferdinanda Riesa czy Ignaza Moschelesa na koncerty Chopina. Niekiedy interpretacje idą może za daleko, np. jeden z amerykańskich profesorów na konferencji chopinowskiej w 2007 r. powiązał chromatykę późnych mazurków Chopina z jego postawą dandysa, w pewnym sensie pozera. Ważna jest dziś w badaniach także recepcja, czyli wpływ Chopina na dalsze losy muzyki, a także na poezję i sztuki piękne, a z drugiej strony na odbiór społeczny, na kształtowanie jego wizerunku w piśmiennictwie, w krytyce muzycznej.

Analizujemy dziś muzykę Chopina inaczej, ale przedmiot tych analiz nie jest do końca zdefiniowany. Prof. Jan Ekier z Pawłem Kamińskim kończą Wydanie Narodowe porównując trzy pierwodruki, jakie ukazały się za życia kompozytora i zostały opatrzone jego korektą: francuski, angielski i niemiecki, które nie są identyczne.

A jednocześnie w Anglii Krzysztof Grabowski, John Rink, Jean-Jacques Eigeldinger i Jim Samson tworzą edycję źródłową dla wydawnictwa Peters, która różni się od naszej. Oba zespoły biorą pod uwagę szkice, autografy, notatki i wszystkie wersje pierwodruków. Tyle, że Ekier i Kamiński wprowadzają w niektórych przypadkach do tekstu głównego jedną ze wskazanych trzech wersji, która wydaje się im optymalna, podczas gdy redaktorzy wydania Petersa wybierają dla danego utworu wersję podstawową, np. francuską, ponieważ Chopin mógł ją korygować na miejscu w Paryżu, do ostatniego momentu druku, a inne wersje objaśniają w komentarzach. Na jednej z konferencji chopinowskich NIFC doszło do ostrej dyskusji, którą z metod należy uznać za właściwą. Są to różne podejścia do źródeł.

W Wydaniu Narodowym są momenty, które zdziwią niejednego słuchacza. Np. najpopularniejsza pieśń, „Życzenie”, ma inny rytm niż ten, w którym ją śpiewaliśmy. Chopin sam pieśni nigdy nie wydał, dopiero potem zrobił to jego przyjaciel Julian Fontana. Skąd więc te różnice? Fontana przerabiał Chopina?

Opracowywał zostawione przez Chopina autografy, nie zawsze kompletne, także kopie (np. 4 pieśni znane są tylko z kopii Fontany i późniejszych wydań) i wpisy do albumów; część była tylko naszkicowana. Chopin na łożu śmierci prosił, żeby pieśni nie wydawać; był z natury perfekcjonistą. Jego autografy zawierają wiele skreśleń, niekiedy tak dokładonych, żeby nikt nie mógł odczytać, co było pod spodem. Był to rezultat jego „espaces imaginaires”, czyli niezmierzonych „przestrzeni wyobraźni”. Ciągle coś zmieniał, cyzelował. Musiał zamazywać to, co mu nie odpowiadało – papier był drogi, więc jak zaczął szkicować na jednym arkuszu, nie chciał przepisywać. A Fontana był inteligentnym, świetnym kopistą i Chopin miał do niego ogromne zaufanie. Dlatego Ludwika, siostra Fryderyka, wybrała go, by to on wydał pośmiertną spuściznę muzyczną Chopina. Fontana był sekretarzem Chopina przez wiele lat. Chopin prosił go czasem, by mu dostawił brakujące bemole i krzyżyki. Fontana zaproponował nawet pewne poprawki do Poloneza c-moll op. 40 nr 2; Chopin potem w gorzkim liście do niego nazwał się starym grzybem, który niczego dobrze nie robi ani dla innych, ani dla siebie.

Być może to choroba miała wpływ na jego nastroje. Różnie się mówi o charakterze Chopina. Jaka osobowość wyłania się ze źródeł, listów, wspomnień?

Miał na pewno skomplikowany charakter, ale był człowiekiem prawym, wielkodusznym. Pomagał polskim emigrantom, chodził na wenty i dawał pieniądze. Nie odwiedzał wprawdzie dzielnicy Paryża, w której żyła w nędznych bardzo warunkach część polskiej emigracji, ale dziś chyba nie ma artysty, który by dał tyle występów charytatywnych, co Chopin, i to od czasów młodości – jeszcze w Warszawie, a także np. w Dusznikach i w Wiedniu. W Paryżu głównym, i to dość lukratywnym, źródłem jego utrzymania były lekcje gry na fortepianie, no i publikowanie utworów. Ale nie lubił oszczędzać, kiedy miał pieniądze. Miał wewnętrzną potrzebę dbania o wygląd zewnętrzny i wystrój wnętrza swego mieszkania. Pamiętamy słynne fiołki, które miały pachnieć w domu... Trudno powiedzieć, czy wyrafinowany gust wyniósł z domu rodzinnego, czy też był to wpływ salonów, w których bywał od dziecka. Solange, córka George Sand, mawiała, że Chopina cechowały maniery arystokratyczne, także według Liszta zachowywał się jak książę. Przy tym był bardzo samokrytyczny, ale i krytyczny w stosunku do innych kompozytorów. Uwielbiał tylko Belliniego, z którym zaprzyjaźnił się w Paryżu – podziwiał jego belcanto, zwłaszcza, że wiedział, iż sam, mimo iż kochał śpiew, nie stworzy nigdy opery. To nie był gatunek dla niego. Liszta cenił za wirtuozerię gry, a nie za jego kompozycje, ale znał tylko te, napisane do 1849 roku. O Czernym powiedział: no cóż, to dobry człowiek, ale nic więcej. U Schumanna nie odpowiadała mu niemiecka estetyka i romantyczna programowość. Schumann przeciwnie, podziwiał Chopina, zadedykował mu swoje „Kreisleriana”, ale cykl ten Chopin przyjął obojętnie; tyle, że z kurtuazji zadedykował Schumannowi swoją II Balladę.

 

 

Jednak później i Schumann nie był w stanie zrozumieć np. finału Sonaty b-moll Chopina.

Bo i dziś trudno go zrozumieć. W Polsce długo uważano, że cała Sonata b-moll nie stanowi całości integralnej. A finał tłumaczy się jako „traktat rozpaczy”, pożegnanie z życiem, albo jak przekornie napisał sam Chopin , „ogadywanie  po marszu”[żałobnym]. Krytycy zresztą często nie rozumieli Chopina. Przygotowuję właśnie z zespołem międzynarodowym antologię krytyki chopinowskiej z pięciu krajów do I wojny światowej. To, co wypisywano na jego temat m.in. w Anglii, włos po prostu jeży. Np. zastanawiano się, dlaczego świetna pisarka George Sand związała się z takim zerem artystycznym jak Chopin. Inną sprawą jest wizerunek Chopina, utrwalony w Polsce i promieniujący na inne kraje, zwłaszcza w poezji. Z tego image’u nie można się wyzwolić. Ciągle tylko łzawy wygnaniec, wierzba płacząca, smutne kolory listopada, który ma w polskiej historii także konotacje polityczne... tak, jakby jego muzyka nie wyrażała innych przeżyć.

To się zaczęło jeszcze za jego życia. Pisała pani kiedyś, jakie przedziwne tytuły nadawano utworom Chopina, jak je przerabiano. Jego osoba i twórczość wciąż generują mnóstwo kiczu.

Myślę, że tak silne i zróżnicowane reakcje może wzbudzić tylko artysta, który ma naprawdę wiele do powiedzenia. W arcydziełach wszystko się przegląda – najwznioślejsze odczucia i próby ich trywializowania. Odbiór społeczny jest niezwykle zróżnicowany, tym bardziej, że niekiedy ukierunkowany ideowo lub ideologicznie.

A czy z życia Chopina odkryto ostatnio jakieś nowe fakty?

Wciąż się odkrywa. Badając historię firmy Pleyel w prasie w Tours odnaleziono informację, że w 1833 r. Chopin grał tam z orkiestrą  symfoniczną. Do tej pory twierdzono, że jedyny poza Paryżem koncert z udziałem orkiestry dał 5 lat później w Rouen na benefis Antoniego Orłowskiego, kolegi jeszcze z Warszawy. Parę lat temu odkryto datę pierwszego występu Chopina w Paryżu. Z listów do rodziny wiadomo było, że był on od grudnia 1831 r. kilkakrotnie przekładany i ostatecznie odbył się w lutym 1832. Przyjęto datę 26 lutego, ale w Nowym Jorku odnaleziono afisz i okazało się, że dzień wcześniej. Wiele się dowiedzieliśmy ostatnio przy pracy nad wydaniem I tomu listów z warszawskiego okresu życia kompozytora. Nawet przyjazd Chopina do Paryża wreszcie został ustalony na podstawie archiwalnych akt policyjnych na 5 października 1831 r.; dotąd pisano, że miał on miejsce we wrześniu. Dzięki rejestrom policyjnym znane są też domy, w których mieszkał Chopin w Monachium i w Stuttgarcie. Opracowywanie listów trwa: będą jeszcze dwa tomy, do 1839 r. i z ostatniej dekady życia Chopina.

Czy przy okazji obalono jakieś mity związane z Chopinem?

Np. że występował w Poznaniu w 1828 roku u Antoniego Radziwiłła, którego podobno wtedy tam nie było. Innym mitem jest obraz Siemiradzkiego przedstawiający grającego Chopina, malowany przecież dużo później. Na pewno Chopin trzymał ręce na klawiaturze zupełnie inaczej. Wiemy to na podstawie jego zapisków dotyczących metody gry, które poznaliśmy w całości dopiero po prawie 150 latach od jego śmierci.

Dlaczego dopiero teraz, przecież wiadomo było o ich istnieniu?

Dlatego, że kiedy trafiły w ręce znanego pianisty Alfreda Cortot, rozczarowały go enigmatyczną zawartością. Dopiero w 1993 r. prof. Eigeldinger scalił je i  wydał  z własnymi komentarzami.

Inne mity dotyczą rodziny Chopina. Mnie jeszcze w dzieciństwie uczono, że matka Chopina była daleką krewną Skarbków, co jest ponoć nieprawdą.

Krzyżanowskich jest bardzo dużo, a danych o matce Chopina zachowało się niewiele. Kiedyś istniała też hipoteza, że Justyna Krzyżanowska pochodziła z frankistów, ale i na nią nie ma dowodów. Piotr Mysłakowski w swoich badaniach wykluczył pewne rody Krzyżanowskich, ale nie był w stanie określić, który jest właściwy. Badania rodziny ojca rozpoczął Gabriel Ladaique, a później przejął także Mysłakowski. Historia tego rodu znana jest od czasu, gdy osiedlił się on w Lotaryngii, ale skąd przybył – wysnuwane są tylko hipotezy. W XIX w. istniał mit, iż niejaki Szop wyjechał był z królem Leszczyńskim do Lotaryngii i tam zmienił nazwisko na Chopin. Koniecznie chciał ktoś udowodnić polskie korzenie rodu Chopinów i wymyślił taką opowieść. W 1999 r. w paryskim Klubie Lotaryńskim, przed repliką pogrzebu Chopina w kościele Madeleine, spotkałam wiele osób noszących nazwisko Chopin, ale reprezentowały one różne rodziny. Nazwisko to bywało w przeszłości zresztą pisane w różny sposób: Choppin, Chapin. Być może ta ostatnia wersja jest pierwotną: ludzie z Marainville, rodzinnej miejscowości Mikołaja Chopina, do dziś wymawiają „a” głęboko, prawie jak „o”.

O czym będzie się mówić na Kongresie Chopinowskim?

Trudno wymienić wszystkie tematy. Przyjeżdża 104 uczestników z 21 krajów. Obrady będą przebiegały w trzech sekcjach: Osobowość i dziedzictwo Chopina, Interpretacje jego muzyki, Promieniowanie jego dzieła – i w trzech salach. Zmieścić tyle wystąpień w czterech dniach nie jest łatwo. Ale będzie bardzo ciekawa pierwsza sesja plenarna: najpierw prof. Zofia Helman przedstawi nowe wydanie I tomu korespondencji Chopina i opowie, co komentarze wniosły do wiedzy o warszawskim okresie życia Chopina. Potem prof. John Rink będzie mówił o katalogu pierwodruków Chopina, który przez dziesięć lat sporządzał wspólnie z Krzysztofem Grabowskim. Można go oglądać w Internecie i porównywać wersje. A trzeci referat będzie po prostu rewelacją: prof. Eigeldinger znalazł egzemplarz „Wohltemperiertes Klavier” Bacha, z którym Chopin się nie rozstawał i w którym notował uwagi wykonawcze! W Paryżu drukuje się jego wydanie faksymilowe, opatrzone wstępem po polsku, francusku i angielsku. Po sesji odbędzie się odsłonięcie tablicy pamiątkowej w Pałacu Kazimierzowskim, gdzie Chopin uczęszczał na wykłady w Szkole Głównej Muzyki (mieszkał w oficynie Pałacu), a po nim koncert na trzech instrumentach: klawikordzie, klawesynie i wczesnym pianoforte. W programie preludia i fugi Bacha, według wyboru Eigeldingera. Codziennie będą się odbywały krótkie koncerty po lunchu. 1 marca na zakończenie Kongresu odbędzie się panel „Chopin w kulturze dzisiaj”, a po południu uczestnicy zwiedzą nowo otwarte multimedialne Muzeum Fryderyka Chopina. Na kongres ma przyjechać kilka osób związanych z rodziną i przyjaciółmi kompozytora: zaprosiliśmy m.in. praprawnuczkę siostry Chopina Ludwiki, praprawnuka Juliana Fontany i praprawnuczkę jednej z uczennic Chopina (O’Meara-Dubois).

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną