Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

O choinka!

Świąteczne popkulturowe kartki obrazoburcze

Ciiiii-icha noooooc, krwaaaa-awa nooooooc... Ciiiii-icha noooooc, krwaaaa-awa nooooooc... materiały prasowe
Stół wigilijny z powyłamywanymi nogami, czyli świąteczne aberracje wokół Mikołaja.
Niegrzeczny Św. Mikołaj, król porno Ron Jeremymateriały prasowe Niegrzeczny Św. Mikołaj, król porno Ron Jeremy
Okładka zabójczej (dla Mikołaja...) płytymateriały prasowe Okładka zabójczej (dla Mikołaja...) płyty

Masz dość przesłodzonej, tandetnej i nachalnej bożonarodzeniowej atmosfery? Nie ty jeden. Wielu artystów oraz zwykłych ludzi od lat stawia jej czynny opór. Jak każdy wzorzec i zbiór tematów, również Boże Narodzenie zostało w popkulturze przemielone na różne sposoby. Oczywiście powstaje cała masa optymistycznych filmów familijnych z morałem, które telewizje namiętnie wyświetlają w II dzień Świąt. Ale bywają też rezultaty na tyle zaskakujące, że niejeden chętnie wróci w objęcia dobrze znanego poczciwego Mikołaja, zanuci kolędę, a pod choinką poszuka kolejnych niepotrzebnych prezentów.

Zamach w siedzibie Świętego Mikołaja

North Pole na Alasce to miejscowość znana niemal każdemu dziecku w Stanach Zjednoczonych. Tam właśnie - przynajmniej według Amerykanów – ma rezydować Święty Mikołaj. W mieście można znaleźć zarówno jego dom (będący de facto wielkim sklepem z podarunkami), pomnik, jak i związane z nim ulice. Miejscowa poczta przed Bożym Narodzeniem ma mnóstwo pracy. Na adres Świętego Mikołaja o oficjalnym kodzie 99705 przychodzą listy z całej Ameryki, a turyści przybywający w tamte strony marzą o wysłaniu kartki z miejscowym stemplem. Czyżby North Pole było idealnym miejscem do dorastania?

Niekoniecznie. W 2006 r. Ameryką wstrząsnęła informacja o powstrzymanym przez policję zamachu. Szóstka 13-latków z miejscowej szkoły planowała masowe morderstwo, biorąc na celownik swoich kolegów i nauczycieli. Strzelanina miała odbyć się w rocznicę analogicznej masakry w Columbine School w 1999 r. Nastolatki drobiazgowo opracowały harmonogram zbrodni: najpierw odcięcie dopływu prądu i kabli telefonicznych w szkole, potem strzelanina, a na koniec ucieczka pociągiem. Plan jednak się nie powiódł, bo wspólnik nie dostarczył broni. Media nad tą niezwykłą informacją szybko przeszły do porządku dziennego, niemniej brytyjski dokumentalista Jon Ronson postanowił bliżej przyjrzeć się kulisom całego zdarzenia. Film „Death in Santaland“ (2007) to wyprawa do świątecznego miasteczka, któremu towarzyszy pytanie o motywacje niedoszłych małoletnich zbrodniarzy.

Czy wpływ na szalony plan nie miała i osobliwa atmosfera panująca w rodzinnej miejscowości? Życie tuż pod okiem (i bokiem) Świętego Mikołaja, tam, gdzie Boże Narodzenie trwa poniekąd cały rok, może prowadzić nie tylko do frustracji, ale i agresji.

Zobacz fragment zakręconego filmiku


Uwaga na Santarchistów!

Na kilka dni przed świętami Bożego narodzenia roku 2005 policja z Auckland miała pełne ręce roboty. A to w związku z rozrabiającymi „na mieście” Mikołajami. Aresztowano trzy osoby, dwóch przechodniów zostało lekko rannych - taki był finał zgromadzenia świętych Mikołajów w nowozelandzkim mieście. Plądrowanie sklepów, rzucanie butelek, niszczenie samochodów itp. - tego typu działalność raczej nie kojarzy się z poczciwym staruszkiem w czerwonym kubraczku.

Ale też i korzenie nowozelandzkich rozruchów wyrastają z antyspołecznej dywersji. Na pomysł organizowania pochodów nie tak znowu świętych Mikołajów wpadli członkowie nieistniejącego już, kultowego Suicide Club z San Francisco. Ten undergroundowy klub był w 1994 r. miejscem pierwszej akcji spod znaku „Santarchy“ (Santa Claus + anarchy, czyli święty Mikołaj + anarchia). Tradycja się przyjęła i jako nieoficjalny ruch SantaCon wyszła poza amerykańskie granice. Odtąd przeciwko komercjalizacji świąt, ale też opresji bożonarodzeniowej symboliki, protestują rzesze świętych Mikołajów. Czynią to pijąc piwo, śpiewając sprośne kolędy i... wręczając przechodniom drobne prezenty. Zwolennicy tego zjawiska wskazują na konotację SantaCon z nurtami happeningowej awangardy, przeciwnicy zaś uważają, że tego rodzaju flash moby zawsze mogą się wymknąć spod kontroli. Jak w Auckland.


Nazi gwiazdka

Świąteczny nastrój ma na tyle podprogową moc, iż niechętnie rezygnują z niego nawet najbardziej świeckie reżimy (nawet sowiecki Dziadek Mróz nie wyrzekł się chrześcijańskiej choinki). Antychrześcijański hitleryzm także zabiegał o świąteczne rozprzężenie obywateli. Nazistowska propaganda z jednej strony dbała o utrzymanie tradycji Bożego Narodzenia jako rodzinnego rytuału, z drugiej robiła wszystko, by ogołocić go z religijnej symboliki.

Pamiątką po realizacji tego planu jest niezwykła pocztówkowa ikonografia. Na świątecznych kartkach św. Mikołaja zastąpił wojowniczy Wiking, a żydowską rodzinę Jezusa – podstawowa aryjska komórka społeczna. Przemianie uległ też sposób dekorowania choinki. Na jej czubek zamiast gwiazdy trafiał kojarzony z germańskością złoty orzeł, a na gałązki - bombki ze swastykami. Hitlerowscy propagandziści rozcieńczając chrześcijańskie święto, mieli dla niego odpowiednio prastary zamiennik. Było nim pogańskie Jul. W latach 30. z polecenia Heinricha Himmlera zaczęto popularyzować tzw. Julleuchter, czyli lampiony z okienkami na wzór serca i runicznymi znakami. Do ich produkcji zmuszano więźniów obozów koncentracyjnych. Wszystkie te ślady świątecznych manipulacji trafiły rok temu na wystawę, zorganizowaną przez kolońskie Centrum Dokumentacji Narodowego Socjalizmu.

Pobierz pdf z prezentacją tutaj



Sprzątnąć Mikołaja

Pochodzi z planety Czarnia i jest jej jedynym mieszkańcem, gdyż resztę... pozabijał. Unicestwianie należy zresztą do jego ulubionych rozrywek. Lobo - komiksowa postać stworzona przez Keitha Giffena i Rogera Slifera, powstała jako parodia superbohaterów ze stajni megawydawcy komiksów Marvel Comics. Nieokrzesany Czarnian zdobył sobie jednak taką przychylność fanów, że stał się stuprocentowo niezależną ikoną gatunku. Z Lobo bowiem żartów nie ma. Polował nawet na Supermana, walczył z bogami wielu religii, a nawet dokonał czystki w... piekle. Tak więc porachunki ze Świętym Mikołajem to dla niego pestka.

W grudniu 1991 r. Giffen i Slifer wyprawili swojego antybohatera do wspomnianego już miasteczka North Pole. Komiks pt. „Lobo Paramilitary Christmas Special“ zaczyna się od spotkania z Wielkanocnym Królikiem. Ten w imieniu innych świątecznych istot zleca likwidację Świętego Mikołaja, a właściwie - ukrywającego się pod jego kostiumem Krisa „Krushera“ Kringle’a. Dziarski Lobo trafiając do podbiegunowej siedziby swego celu, rozpoczyna masakrę od elfów. Następnie staje do walki z uzbrojonym w długie ostrza Świętym Mikołajem vel Kringle’m. Ostatecznie pozbawia przeciwnika głowy, a renifera (a raczej mutanta) Rudolfa częstuje kulką z pistoletu. Na tym nie koniec. W ręce nieznającego litości i strachu monstrum dostaje się bowiem lista Świętego Mikołaja. Są na niej namiary na tych, którzy byli grzeczni i zasłużyli na podarki. Lobo wyręcza św. Mikołaja i na wyznaczone adresy podsyła bomby atomowe. Ów świąteczny odcinek przygód Lobo w 2002 r. został zekranizowany przez Scotta Leberechta. Jego studencki filmik uznaje się za najlepszą adaptację komiksu Giffena i Slifera. (Zresztą, innych nie ma...)


Na ratunek Wiedźmikołajowi


Miłośnicy prozy Terry’ego Pratchetta nie są zgodni, co jest większą wartością jego cyklu Świat Dysku: kreacja fantazyjnej przestrzeni czy ironiczne nawiązania do współczesnej kultury i polityki. Angielski prozaik ds. świata o kształcie dysku nie zapomniał i o gwiazdkowych obyczajach. Dwudziesta część zbioru o wiele mówiącym tytule „Wiedźmikołaj“ (1994) jest im w całości poświęcona.

Tytułowa postać to odpowiednik Świętego Mikołaja, który podczas Nocy Strzyżenia Wiedźm (wypisz wymaluj: Boże Narodzenie) przynosi dzieciakom prezenty. Nie wszystkim istotom podoba się jednak taka działalność. Zawistni Audytorzy doprowadzają do zniknięcia Wiedźmikołaja. Nad Światem Dysku wisi groźba zaniku wiary w świąteczną moc. Dlatego Śmierć postanawia przejąć rolę Wiedźmikołaja, gdy tymczasem jej wnuczka Susan wyrusza na poszukiwanie zaginionego. Trafia do krainy Wróżki Zębuszki (znana w anglosaskiej kulturze kolekcjonerka wypadających dziecięcych ząbków), gdzie przychodzi jej zmierzyć się z wykonawcą niecnego planu Audytorów.

Ta pozornie złowroga treść kryje w istocie dość zabawny utwór, nic więc dziwnego, że brytyjska telewizja Sky One w 2006 r. specjalnie na Boże Narodzenie przygotowała jego dwuczęściową adaptację.


Cicha noc, krwawa noc


Według medialnych zapewnień, Święta są tradycyjnie okresem zmniejszonej przestępczości. Co innego sądzą twórcy niskobudżetowych horrorów, ochoczo pokazując maniakalnych morderców grasujących akurat w Boże Narodzenie. Przykład dał im kanadyjski reżyser Bob Clark. Jego prekursorskie „Czarne święta” (1974) ponoć zainspirowała autentyczna seria morderstw, mających miejsce w Montrealu. Fabuła filmu sprowadza się do poczynań psychopaty, który w Boże Narodzenie poluje na pozostałe w akademiku dziewczyny.

„Black Christmas“ otworzyło puszkę Pandory ze świątecznymi wykolejeńcami (w 2006 r. pod tym samym tytułem nakręcono remake, „Krwawe święta”). W 1980 r, Lewis Jackson za śmieszne pieniądze wyreżyserował mało śmieszne „Świąteczne zło”. Główny bohater filmu jako dziecko był świadkiem intymnych chwil pomiędzy matką, a przebranym za Świętego Mikołaja ojcem. W dorosłym życiu traumatyczne wspomnienie zmienia się w obsesję. U bohatera następuje totalna identyfikacja z rzeczonym świętym, co każe mu śledzić dzieciaki i sprawdzać, które z nich były grzeczne.

To, co w „Świątecznym złu” jest groźną paranoją, w horrorze „Cicha noc, śmierci noc“ (1984) nabiera wymiaru socjopatii. Sprawa mordercy w przebraniu Świętego Mikołaja z tegoż filmu zszokowała część publiczności, co oczywiście dziełu Charlesa E. Selliera Jr. wyszło komercyjnie na dobre - nakręcono aż cztery sequele.



Miała baba Mikołaja...

Zrezygnowany Mikołaj siedzi na swoim tronie. Obok niego ubrana na zielono elfica o pokaźnym biuście zdziwiona mówi: „Nie rozumiem twojego problemu. Ja mam bardzo wiele ofert pracy po sezonie”. Albo w nieco inny deseń – wesoły siwy brodacz w czerwonym przyodziewku obwieszcza recepcjonistce w redakcji „Playboya”: „Chciałbym się widzieć z Miss Grudnia... Jestem Mr. Grudzień”.

To dwa z kilkunastu dowcipów kojarzących Mikołaja z erotyką w grudniowej amerykańskiej edycji „Playboya”. To już sięgająca lat 60. tradycja w najsłynniejszym na świecie magazynie dla panów. Ponadto dość często prezentuje on inne, głównie erotyczne żarty okołobożnonarodzeniowe oraz seksowne i skąpo ubrane pomocnice poczciwego siwego specjalisty od prezentów.

Bez „Playboya” nie byłoby śmielszej erotyki, a później masowej pornografii. Stąd też właśnie jego powinno się obwiniać o przyprawienie Mikołajowi sprośnej gęby. Oczywiście, to co pojawiła się z jego udziałem w czasopiśmie z króliczkami jest niczym wobec regularnego hard porno. Bez większego trudu można znaleźć w Internecie takie materiały. Dla przykładu, w filmografii największej żyjącej męskiej legendy XXX Rona Jeremiego znajdziemy wymowne tytuły „Santa is Coming All Over Town” (1996) oraz „Very Very Bad Santa” (2005). Pierwsza z tych produkcji nawiązuje do świątecznej piosenki „Santa Claus Is Coming to Town” z 1934 r. W tym przypadku czasownik ‘come’ oznacza m.in. - dokładnie jak po polsku - przychodzić, nadchodzić, ale i... dochodzić. Zaś drugi przywołany pornos odnosi się do czarnej komedii „Zły Mikołaj” (2003). I tu mamy do czynienia ze sklepowym Mikołajem i jego pomocnikiem, tyle że bardzo, ale to bardzo niegrzecznymi. I - jak to w pornoparodiach bywa - seks jest tym co głównie interesuje owych protagonistów.


Nie taki święty

Mikołaj bywa jurny, ale i zdarza mu się być brutalnym.. Ciemne oblicze objawił np. w filmie „Zły święty” (2005). W nim okazuje się być demonem, który co prawda lubuje się w obdarowywaniu ludzi, tyle że... bólem i śmiercią. Na szczęście to tylko komediowy horror. Z kolei w komiksie „Santa The Barbarian” (1996, „Mikołaj barbarzyńca”) przypomina on Conana, choć obdarzonego łysiną i siwą brodą.

W innej opowieści obrazkowej z dymkami „The Last Christmas” akcja toczy się w świecie po wojnie nuklearnej. Niedobitki ludzkości mordują popromienne mutanty. Docierają one do North Pole, gdzie zabijają panią Mikołajową. Wdowiec nie chce bez niej żyć i postanawia popełnić samobójstwo. Mimo wielu prób mu to nie wychodzi i ostatecznie chwyta za broń, kierując ją przeciw zmutowanym potworom.

Obecnie dużym wzięciem cieszą się przeróbki różnych klasycznych dzieł - zwłaszcza powieści - na utwory z zombie w roli głównej. W tym duchu zmodyfikowano ostatnio „Opowieść wigilijną” Dickensa („I am Scrooge: A Zombie Story for Christmas”), która ukazała się także w Polsce jako „Opowieść zombilijna” (2010 r.). Powiązany z zombie zostaje zaskakująco często także Mikołaj. I to na oba sposoby - jako jeden z żywych trupów, ale też postać się z nimi zmagającą. Internet pełen jest i jednego, i drugiego wcielenia.

W animowanym amerykańskim serialu „Futurama” stworzonym przez autora „Simpsonów”, który dzieje się w XXXI wieku, oficjalnie używa się nazwy Xmas (funkcjonujący masowo, zwłaszcza w USA, skrót od Christmas). W odcinku „Xmas Story” po raz pierwszy pojawia się Robot Santa. Na skutek awarii mechaniczny Mikołaj ma zbyt wysokie oceny standardu grzeczności, więc wszystkich uznaje za niegrzecznych. I dlatego sieje zniszczenie, używając rzecz jasna broni o stylistyce gwiazdkowej, np. granatów w kształcie świątecznych ozdób.

Zdarzają się również i gry wideo. W „Santa VS Zombies” (do kupienia na iPhone’a i iPada) możemy tłuc zombie przy pomocy worka prezentów, podczas gdy na stronie Zombiegames jako św. Mikołaj postrzelamy sobie do zombie. Do takiego spotkania dochodzi także w tegorocznym filmie „Santa Claus Versus the Zombies”. Niemniej Mikołaj nie będzie tu, jak by sugerował tytuł, masakrować zombie. Zostanie przez nie osaczony. Jak go oswobodzić i uratować święta? Nad tym zachodzić w głowę będą sam prezydent z doradcami wojskowymi. To kolejna komedia, bo przecież co jak co, ale straszyć czymś takim jest niezmiernie trudno.

Na koniec obraz filmowy, który nie mieści się w żadnej opisanej kategorii: „Święty Mikołaj wyrusza na podbój Marsa” (1964). Jest to dzieło, które zazwyczaj trafia na listy najgorszych obrazów w dziejach X muzy. Rzecz w tym, że Marsjanie porywają Świętego Mikołaja, by na Czerwonej Planecie dla tamtejszych dzieciaków produkował zabawki. Jak widać, nie tylko Ziemianie nie mogą się obejść bez Mikołaja...

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wstrząsająca opowieść Polki, która przeszła aborcyjne piekło. „Nie wiedziałam, czy umieram, czy tak ma być”

Trzy tygodnie temu w warszawskim szpitalu MSWiA miała aborcję. I w szpitalu, i jeszcze zanim do niego trafiła, przeszła piekło. Opowiada o tym „Polityce”. „Piszę list do Tuska i Hołowni. Chcę, by poznali moją historię ze szczegółami”.

Anna J. Dudek
24.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną