Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Ta miłość się starzeje

M jak miłość: serial na wieczność?

Zlot fanów serialu „M jak miłość” w Gdyni. Zlot fanów serialu „M jak miłość” w Gdyni. TKN / BEW
Z serialu „M jak miłość” odchodzi kluczowa postać. Może warto wykorzystać okazję, by odważnym ruchem pozbyć się tego tasiemca?
Niekończąca się saga to wieczne problemy z wykruszającą się obsadą.Piotr Fotek/Reporter Niekończąca się saga to wieczne problemy z wykruszającą się obsadą.
Odchodzi Małgorzata Kożuchowska, a w ślad za nią zniknie z pewnością serialowa postać Hanki.Piotr Wygoda/EAST NEWS Odchodzi Małgorzata Kożuchowska, a w ślad za nią zniknie z pewnością serialowa postać Hanki.

Kim jest Hanka Mostowiak? Kto odpowie na pytanie, przyzna się tym samym do uczestnictwa w powszechnym rytuale, jakim jest śledzenie flagowej polskiej opery mydlanej: „M jak miłość”. A chociaż ze statystyk wynika, że obecny na antenie od 2000 r. serial od siedmiu lat jest najchętniej oglądanym programem telewizyjnym w naszym kraju (patrz ramka), znajomość jego fabuły nie jest powodem do dumy, przynajmniej w wielkomiejskim gronie nowej klasy średniej.

W rankingach oglądalności sagę o rodzinie Mostowiaków wyprzedzały co najwyżej pojedyncze mecze polskich piłkarzy i skoki Adama Małysza. Dziś, kiedy Małysz kończy karierę, z „M jak miłość” odchodzi Małgorzata Kożuchowska, a w ślad za nią zniknie z pewnością serialowa postać Hanki. Odejście obojga ogłaszała Polska Agencja Prasowa, co tylko pokazuje, jak bardzo świat tasiemca wymyślonego przez Ilonę Łepkowską splótł się z polską rzeczywistością.

W historii toczącej się jednocześnie na wsi, w małym miasteczku i w stolicy, nietrudno o nawiązania do różnych zmian zachodzących w kraju. Kiedy prowadzono akcje bezpłatnych badań cytologicznych, reklamowała je także serialowa przychodnia w Gródku. Kiedy Polacy z tanich napojów gazowanych przechodzili na soki owocowe, pili je mieszkańcy wiejskiego domu w Grabinie. Kiedy państwo promowało obligacje skarbowe, nawet ubodzy Mostowiakowie zaczęli się zastanawiać, czy nie ulokować w nich oszczędności. Kiedy decydowaliśmy się na wejście do Unii, na efekty narodowego referendum wpływał przypadek Steffena Möllera, który w serialu występował jako Stefan Müller. Niemiec, ale swój. A gdy prowadzono społeczne kampanie przeciw pedofilii, przybrana córka Mostowiaków odbierała maile od podejrzanego Romana zapraszającego ją na spotkania w tajemnicy przed rodzicami.

Wygląda to wszystko na dokument, tymczasem pomysły scenarzystów opisują raczej marzenia Polaków o samych sobie i fantastyczną wersję narodowej przemiany. Hanka Mostowiak to doskonały przykład.

Rodzina jest najważniejsza

Przypomnijmy w takim razie, kim była grana przez Małgorzatę Kożuchowską Hanka – przynajmniej tym, którzy twierdzą, że serialu nigdy nie widzieli. To sierota z domu dziecka. Wyszła za Marka Mostowiaka tylko po to, by zemścić się na jego rodzinie (wmówiono jej, że to oni doprowadzili do śmierci jej rodziców w wypadku samochodowym), ale zmieniła się w kochającą żonę i matkę, wzorową świetliczankę w miejscowej szkole, a przy okazji – w miarę jak sama Kożuchowska zdobywała status celebrytki – kobietę z żurnala o modnej fryzurze i nienagannie dobranym stroju. Gdy jeżdżący za pracą mąż stracił kontakt z rodziną, Hanka wpadła w alkoholizm, ale własnymi siłami wyszła z nałogu. Cały czas opiekowała się trójką dzieci – jednym biologicznym i dwójką adoptowanych. Jednocześnie kończyła zaoczne studia, by w końcu uniezależnić się od męża i – gdy okazało się, że ten ją zdradzał – wyprowadzić do mieszkania w Warszawie i bez trudu dostać tam lepiej płatną i ambitniejszą pracę.

Hanka jest ekstraktem tego, co w serialu najmocniej odczuwalne: „M jak miłość” pokazuje ludziom, jak łatwo zmienić swoje życie. I jak mimochodem zmienić swój charakter. Bo bycie złym to w tym serialu tylko przelotny stan. Wystarczy przyjść do babci Mostowiakowej i usłyszeć: „Chodź, dziecko, zaparzę ci herbaty” (herbata w każdym polskim serialu jest lekarstwem na wszystkie przypadłości) albo powtarzane jak zaklęcie: „Pamiętaj, że rodzina jest najważniejsza”. Albo zajrzeć do dziadka Mostowiaka, napić się nalewki i posłuchać jednej z jego złotych rad (zainspirowani tym użytkownicy Facebooka stworzyli nawet specjalny profil „Dziadek Lucjan radzi”). I dochodzi do metamorfozy. Realizatorzy filmu albo po katolicku wierzą w cudowne przemiany ludzkich charakterów, albo po prostu manipulują nimi dla wygody, żeby cała historia nie rozsypała im się po drodze.

To dlatego adwokat zalecający się do Marty Mostowiak z podrywacza zmieniającego partnerki jak rękawiczki staje się domatorem i przykładnym ojcem przybranych (w serialowej rzeczywistości to często konieczność) dzieci. Dlatego Waldemar Jaroszy, który spowodował wypadek rodziców Hanki, pomaga jej potem w najtrudniejszych chwilach. A Grażyna, która doprowadziła Marka Mostowiaka do zdrady, za chwilę stanie się świetną i wrażliwą szefową przychodni lekarskiej.

Postacie serialu pokazują też pozytywne wzorce. Nie przeklinają. Jeśli zapraszają się na wino, to tylko na „dobre wino”. Jeśli na kawę, to tylko na „dobrą kawę”. Każdy ma w domu na honorowym miejscu paterę z owocami. Trzymają się razem i wspierają. Ba, w świecie „MJM” – jak nigdzie indziej – ludzie wciąż odwiedzają się bez zapowiedzi. Bliscy robią sobie najścia, zastając się w dwuznacznych sytuacjach, bez czego trudno sobie wyobrazić, by dość ślamazarna – jak to w mydlanej operze – akcja w ogóle posuwała się do przodu.

Czy za 20 lat serial będzie się oglądać jako kronikę zmian społecznych w Polsce? Problem w tym, że mało kto będzie chciał do„M jak miłość” wracać. O ile bowiem twórców interesuje zmieniająca się rzeczywistość, o tyle kompletnie ignorują zmiany w telewizyjnej narracji, sposobie patrzenia na bohaterów czy wreszcie zabawy w aluzje, grę odniesieniami i serialowym tłem. To wszystko jest na porządku dziennym najpopularniejszych światowych produkcji ostatniej dekady, od „Rodziny Soprano” po „Gotowe na wszystko”, które ostatnia poświęcona przeobrażającemu się rynkowi TV publikacja Instytutu Kultury i Komunikowania SWPS już w swoim tytule określa mianem „post-soap”.

 

Z jednej strony „M jak miłość” ma budowę nowoczesnej opery mydlanej – kilkanaście wątków, kilkadziesiąt postaci, każdy powinien tu znaleźć coś dla siebie. Z drugiej – ciągle próbuje celować w najszerszą możliwą widownię i właśnie dlatego serialowi kompletnie brak ponadczasowej wartości.

„Mierzenie w najniższy wspólny mianownik ma sens, gdy chcemy stworzyć program jednorazowy” – pisze Steven Johnson w swojej książce „Everything Bad Is Good For You”. Ale gdy program telewizyjny ma zarabiać przez lata i być oglądany wielokrotnie – co zdaniem tego amerykańskiego specjalisty od kultury popularnej stanowi o nowym spojrzeniu na media – trzeba postępować inaczej. Least Objectionable Programming, czyli audycję budzącą najmniejszy sprzeciw (małe ryzyko, że ktoś przełączy się na inny kanał), w czasach nowych technologii, interaktywnej telewizji i dużej konkurencji kanałów zastępuje wzór Most Repeatable Programming, czyli audycji o największym potencjale powtórek. Przykład? Właśnie „Rodzina Soprano” – serial oglądany wielokrotnie, w całości i na wyrywki, przedmiot kolekcji, pomysł, który można opakować w dodatkowe produkty. Źródło odniesień, cytatów – nawet w wiele lat po premierze.

Serialowa męczennica

„M jak miłość” dorobiło się zlotów fanów, ale na rynku DVD nie ma szans właśnie dlatego, że brak mu drugiego i trzeciego dna. I zniknie ze świadomości tuż po finale – bo przez 815 odcinków nikt nie zadbał o to, by stawiać przed widzem wyzwania, zamiast tylko pielęgnować bieżącą oglądalność pasma.

„M jak miłość” nieuchronnie starzeje się razem ze swoim widzem. Odejście Hanki byłoby niezłym pretekstem, by go zamknąć, a w zamian za to nakręcić superserial w stylu post-soap – ale nikt nie podejmie takiej decyzji w stosunku do programu, który ciągle jest liderem i przynosi doraźny zysk.

Pożegnania z aktorami w serialu zawsze były trudne. A przez ponad 10 lat nazbierało się ich trochę. Zwyczajowo łączyły się ze śmiercią postaci (tak było, gdy zmarł Mariusz Sabiniewicz, odtwórca roli Norberta Wojciechowskiego) albo z wyjazdami w nieznane. Jaroszy w serialu ciągle żyje – choć gdzieś poza zasięgiem kamer – mimo że grający tę rolę Maciej Kozłowski zmarł. Stefan Müller wrócił do Niemiec, gdy rozstawał się z serialem Steffen Möller. A gdy Anna Mucha zapragnęła zmienić plany życiowe, kreowana przez nią społecznie uwrażliwiona postać Magdy Marszałek wyjechała na kolejną misję humanitarną.

Jak mogą scenarzyści zakończyć problem Hanki Mostowiak? Najłatwiej, choć pewnie dość niepatriotycznie, byłoby wyprawić ją razem z mężem i dziećmi do Niemiec, śladami Stefana Müllera. Trudniej by było w kilka miesięcy odmienić ją znów w złą, po czym kazać na dobre zdradzić i zostawić rodzinę. Lepiej może wykorzystać fakt, że postać ma już na koncie nieudaną próbę samobójczą, zamarkować powrót uzależnienia lub kolejne kłopoty rodzinne i zakończyć wątek mocnym akcentem, zostawiając przy okazji u boku Marka miejsce dla nienawidzonej przez widzów Grażyny. Dzięki temu ta ostatnia – w myśl moralnej wymowy serialu – mogłaby ostatecznie odkupić swoje winy, niańcząc dzieci z rodziny, którą sama próbowała rozbić.

Jest wreszcie wariant trzeci, najbardziej dramatyczny, wręcz sadystyczny, o którym jednak już teraz mówi się na oficjalnym serialowym forum. Gdy już wszystko się w życiu poukłada tej serialowej męczennicy, trzeba po prostu uśmiercić ją w wypadku. Ktoś proponuje nawet, by zabić ją w tym samym miejscu, w którym kiedyś rozbił się samochód z jej rodzicami.

Jedno jest pewne. Niekończąca się saga to wieczne problemy z wykruszającą się obsadą, więc jeśli telewizja nie potrafi powiedzieć „stop”, musimy się przygotować na wariant, że niedługo jedynym łącznikiem fabuły serialu będą bracia Mroczkowie. Będzie tak jak w jednym z nielicznych dowcipów, które zostawił po sobie hit TVP2: „Jaki jest efekt oglądania »M jak miłość«? Mroczki przed oczami”.

 

W jak widzowie

Oglądalność „M jak miłość” nadawanego niezmiennie w TVP2 rosła od 2,8 mln widzów (2001 r., średnia roczna) do 9,9 mln (2005 r.), a potem bardzo powoli spadała. W tym roku wynosi średnio 8 mln, co i tak daje TVP2 aż 47 proc. udziałów w widowni i stabilną pozycję lidera w poniedziałkowe i wtorkowe wieczory. 66,75 proc. widowni stanowią kobiety (dane z 2011 r.), ponad połowę – osoby powyżej 50 roku życia.

Aż 43,3 proc. odbiorców „M jak miłość” mieszka na wsi, niecałe 25 proc. w małych miasteczkach, w miastach powyżej 50 tys. – 32 proc. Dominują osoby z niskim wykształceniem (51 proc.), a jeśli chodzi o zatrudnienie – emeryci (42,2 proc.).

(Wszystkie dane podajemy za Nielsen Audience Measurement)

Polityka 12.2011 (2799) z dnia 18.03.2011; Kultura; s. 96
Oryginalny tytuł tekstu: "Ta miłość się starzeje"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną