Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Będąc młodym kompozytorem

Niełatwa droga młodych kompozytorów

Agata Zubel i Cezary Duchnowski podkreślają, że o powodzeniu często decyduje łut szczęścia. Agata Zubel i Cezary Duchnowski podkreślają, że o powodzeniu często decyduje łut szczęścia. Grzegorz Jakubowski / PAP
Czy młody człowiek może żyć z tworzenia muzyki poważnej? Nie jest to łatwe. Decyduje nie tylko talent, ale także – może nawet przede wszystkim – szczęście.
Śpiewaczka Agata Zubel i klawiszowiec Cezary Duchnowski założyli wspólnie duet ElettroVoce.Jerzy Pajewski/Materiały prywatne Śpiewaczka Agata Zubel i klawiszowiec Cezary Duchnowski założyli wspólnie duet ElettroVoce.
Paweł Mykietyn otrzymał w 1999 roku Paszport Polityki „za muzykę otwartą, która świetnie brzmi nie tylko w filharmonii, ale i w teatrze”.Radosław Nawrocki/Forum Paweł Mykietyn otrzymał w 1999 roku Paszport Polityki „za muzykę otwartą, która świetnie brzmi nie tylko w filharmonii, ale i w teatrze”.

Nakładem Narodowego Instytutu Audiowizualnego ukazało się ostatnio szczególne wydawnictwo, pokłosie akcji Made in Poland, związanej z krakowskim festiwalem Sacrum Profanum. W zeszłym roku szef muzyczny festiwalu Filip Berkowicz do kilku koncertów poświęconych twórcom skandynawskim (co roku bohaterem jest inny kraj lub grupa krajów), a wykonywanych przez najlepsze zespoły Europy specjalizujące się w muzyce współczesnej, dołączył pojedynczo kompozycje polskie, które zostały zarejestrowane, a następnie wydane w tradycyjnej technice wideo, blu-ray i 3D. Oprócz muzyki klasyków współczesności pojawiły się tam dzieła twórców młodszych, laureatów Paszportów POLITYKI: Pawła Mykietyna oraz Agaty Zubel.

W tym roku na Sacrum Profanum akcję kontynuowano pod hasłem Miłosz Sounds, w trochę innej formie: zamówiono dzieła inspirowane poezją Czesława Miłosza u pięciu młodych kompozytorów. Za rok festiwal w swej jubileuszowej, dziesiątej edycji będzie poświęcony muzyce polskiej. To wielka promocja: jeśli owe dzieła przypadną zespołom do gustu, będą wykonywane w różnych miejscach świata, a za tym pójdą być może kolejne zamówienia.

Jak było kiedyś

Gdy w latach 60. powstał termin „polska szkoła kompozytorska” (wymyślili go jej niemieccy promotorzy), młodym twórcom nie było wbrew pozorom zbyt łatwo. Powodzenie na rynku było, jak wszystko inne, reglamentowane i centralnie sterowane. Związek Kompozytorów Polskich i tak potrafił wywalczyć pewną niezależność od władz, tworząc festiwal Warszawska Jesień i kreując program z imponującą swobodą. W początkach istnienia Jesieni to młodzi kompozytorzy nadali jej rytm i charakter.

Związek zainicjował wówczas Konkurs Młodych, przeznaczony dla świeżo upieczonych absolwentów uczelni muzycznych (istnieje do dziś). Pierwszą nagrodę stanowiło stypendium Ministerstwa Kultury i Sztuki na studia zagraniczne i była to wówczas jedyna niemal możliwość jego uzyskania. W drugiej edycji zwyciężył w sposób sensacyjny Krzysztof Penderecki, zdobywając i pierwszą nagrodę, i dwie drugie. W jego przypadku jednak dwumiesięczny wyjazd do Włoch stał się tylko miłą wycieczką i okazją do spotkania z Luigim Nono oraz paroma innymi przedstawicielami włoskiej awangardy. Więcej dała mu przyjaźń z młodym, ale już wpływowym dyrygentem Andrzejem Markowskim, który włączył jego utwory do programu kolejnej Warszawskiej Jesieni. I to właśnie pozyskane w Warszawie kontakty z zagranicznymi gośćmi festiwalu, menedżerami z Niemiec, stały się zapłonem jego wielkiej kariery.

Młodzi kompozytorzy zaczęli też brać udział w konkursach zagranicznych. Inną furtką na Zachód były od lat 80. kursy kompozytorskie Polskiego Towarzystwa Muzyki Współczesnej, na które przyjeżdżali wybitni kompozytorzy i wykonawcy ze świata; można było nawiązać bardzo owocne kontakty.

A jeśli nie wyjechało się za granicę (gdzie też często wiodło się różnie), nie wygrało się żadnego konkursu, nie miało zaprzyjaźnionych wybitnych wykonawców, a utwory nie spodobały się akurat festiwalowym komisjom programowym, o wszystko trzeba było walczyć samemu; istna walka z wiatrakami.

Rzadko zdarzała się kariera, która pozwalałaby na utrzymywanie się z kompozycji. Trzeba było szukać pracy w innych profesjach, najczęściej w szkolnictwie różnych stopni (pisząca te słowa także po studiach kompozytorskich zdecydowała się, jak widać, na inny zawód). Ambicje rozpływały się w codzienności. Można też było pisać muzykę do teatru lub filmu lub szukać zarobku w dziedzinie lżejszej muzy, narażając się na lekceważące komentarze ze strony świata muzyki poważnej.

Jak jest dzisiaj

Dziś każdy młody kompozytor może – jeśli go stać lub jeśli uzyska stypendium – studiować za granicą; niektórzy korzystają z tego od razu po szkole średniej. Część z nich już nie wraca, wielu działa równolegle także w Polsce.

Promować się można na wielu polach. Jeśli młody kompozytor nie trafi na ścieżkę centralnej promocji ze strony państwowych instytucji (ministerstwo, Narodowy Instytut Audiowizualny, Instytut Adama Mickiewicza), wydawnictwa (Polskie Wydawnictwo Muzyczne) czy instytucji lokalnych, musi trochę zainwestować lub samemu znaleźć sponsorów. Jeszcze całkiem niedawno nawet wybitny twórca długo czekał na wydanie płyty. Dziś można zorganizować sobie wykonania utworów, zarejestrować kamerą i wrzucić na YouTube. Stworzyć efektowną i estetyczną własną stronę internetową (to już konieczność), która powinna też umożliwiać słuchanie muzyki. Wreszcie wydać płytę i najlepiej tu też znaleźć jakąś pomoc.

Firma DUX opublikowała serię ośmiu płyt monograficznych „Młodzi polscy kompozytorzy w hołdzie Fryderykowi Chopinowi”. Ich bohaterowie, wytypowani przez uczelnie muzyczne, uczestniczyli w latach 2007–10 w programie promocji zorganizowanym i dofinansowanym przez Europejskie Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego (które fizycznie buduje się dopiero w Lusławicach, obok posiadłości kompozytora).

 

Instytucje samorządowe też mogą pomagać młodym. Wzorem jest tu Wrocław, który dokłada się również do płyt; wsparł m.in. (wspólnie z Urzędem Marszałkowskim) dwie płyty Agaty Zubel – jako śpiewaczki i jako kompozytorki (wyd. CD Accord). Właśnie za wspieranie muzyki współczesnej Jarosław Broda, dyrektor wydziału kultury Urzędu Miejskiego, został w tym roku odznaczony honorową nagrodą Związku Kompozytorów Polskich. Z kolei płytę innego, promowanego ostatnio przez PWM, młodego kompozytora Aleksandra Nowaka wydało Śląskie Towarzystwo Muzyczne wspólnie z Polskim Radiem Katowice, od dawna wspierającym twórczość ze Śląska.

Jak kiedyś, wiele zależy od upodobań poszczególnych ludzi. Przez dłuższy czas szczególnie wpływową postacią w tym świecie był krytyk Andrzej Chłopecki, decydując, u kogo zamówi utwory Polskie Radio, kiedy jeszcze to robiło, a w latach 2001–07 jednoosobowo ustalając, kto otrzyma stypendium Fundacji Ernsta von Siemensa w ramach szeroko zakrojonego programu „Förderpreis für Polen”.

Jak sobie pomóc

Kompozytor może sam pomóc swojej muzyce przez kontakty z wykonawcami: jest grupa muzyków, solistów i zespołów – m.in. orkiestra AUKSO, Kwartet Dafô czy grupa Kwartludium – bardzo oddanych muzyce współczesnej. A i twórcy coraz częściej uprawiają muzykę czynnie.

Agata Zubel jako śpiewaczka i Cezary Duchnowski jako klawiszowiec założyli duet ElettroVoce i wykonują muzykę własną i przyjaciół; we Wrocławiu zresztą więcej jest kompozytorów wykonawców, jak akordeonista Michał Moc czy grupa zajmujących się muzyką elektroniczną na żywo Phonos ek Mechanes (Cezary Duchnowski, Sławomir Kupczak, Paweł Hendrich). Przyznają, że właśnie dzięki wykonawstwu mają trochę łatwiejszą sytuację, a zdarza się też, że ktoś – muzyk, menedżer – obserwując ich w działaniu, nawiązuje z nimi kontakt jako z kompozytorami (co się przydarzyło np. Agacie Zubel z zespołem MusikFabrik).

Podkreślają, że o powodzeniu decyduje często po prostu łut szczęścia. Można wysłać tę samą partyturę na kilka konkursów kompozytorskich i przy jednym jury przejdzie niezauważona, a przy innym dostanie nagrodę. Ale i nagrody nie muszą przynosić długotrwałych efektów. I dziś nierzadko, by przeżyć, trzeba odejść z zawodu lub ograniczyć twórczość. Konkurencja wciąż niemała: co roku w Polsce kończy studia kilkunastu absolwentów kompozycji.

Młodzi twórcy uczą więc w szkołach i akademiach albo rzucają się w muzykę użytkową, która jest dziś po prostu częścią show-biznesu i to ona właśnie przynosi realne pieniądze. Traktuje się ją inaczej niż wówczas, gdy Wojciech Kilar, mimo iż był wybitnym kompozytorem muzyki filmowej, lekceważył tę gałąź swojej twórczości. Muzykę teatralną wypadało wtedy pisać tylko będąc na dorobku, jak czynili to Penderecki czy Tadeusz Baird. Dziś pisanie muzyki teatralnej czasem wręcz nobilituje, jeśli kompozytor zwiąże się z modnym teatrem – to przydarzyło się Pawłowi Mykietynowi, który zapewne byłby mniej znany, gdyby nie współpraca z Krzysztofem Warlikowskim (trzeba podkreślić, że i w tej dziedzinie nie rezygnował z tworzenia muzyki ambitnej).

Ale i bardziej popularna działalność nie jest przecież grzechem. Niektórzy młodzi kompozytorzy od razu postanawiają się poświęcić muzyce filmowej, jak Abel Korzeniowski, obecnie działający w Stanach, czy obsługujący seriale telewizyjne Sebastian Krajewski. Maciej Zieliński w londyńskiej Royal Academy of Music oprócz regularnych studiów kompozytorskich studiował też muzykę użytkową, a teraz bez kompleksów pisze zarówno utwory z działki współczesnej, jak ścieżki do serialu „Kryminalni”, komedii romantycznych czy reklamy kawy Jacobs. Wszędzie przydaje się przyzwoite rzemiosło.

Polityka 43.2011 (2830) z dnia 19.10.2011; Kultura; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Będąc młodym kompozytorem"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną