Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Strofy i strefy

Olimpijska kultura Londynu

Laureat Nagrody Turnera Martin Creed namawia mieszkanców Wysp do jednoczesnego uderzenia, w chwili otwarcia igrzysk, we wszelkie dostepne im dzwony i dzwoneczki. Laureat Nagrody Turnera Martin Creed namawia mieszkanców Wysp do jednoczesnego uderzenia, w chwili otwarcia igrzysk, we wszelkie dostepne im dzwony i dzwoneczki. Chris Watt / London Olimpic 2012
Największej imprezie sportowej w historii Wielkiej Brytanii ma towarzyszyć bezprecedensowy zryw kulturalny. Inaczej niż w Polsce przy okazji finałów Euro 2012. Ale może to my mamy rację?
W kulturalnych planach zwiazanych z igrzyskami m.in. wspólne granie na saksofonach muzyków z całej Europy.Anthony Upton/London Olimpic 2012 W kulturalnych planach zwiazanych z igrzyskami m.in. wspólne granie na saksofonach muzyków z całej Europy.

Ateny miały swoją historię. Pekin – bezprecedensowy rozmach. A Londyn? 11 amerykańskich Oscarów, osiem brytyjskich nagród BAFTA, niezliczone nominacje do konkurencyjnych nagród filmowych, teatralne Tony Awards i muzyczne Grammy. Wszystkie te trofea zdobył utytułowany pięcioosobowy zespół Danny’ego Boyle’a, reżysera kinowego hitu „Slumdog: Milioner z ulicy”, który kieruje kolejnym zespołem, już 450-osobowym. A ten z kolei przygotowuje ceremonię otwarcia olimpiady w Londynie. Tyle że gdy „Slumdoga” obejrzało kilkanaście milionów widzów, inaugurację igrzysk obserwować będzie ponad miliard osób z całego świata.

Nie będzie to ani początek, ani koniec pozasportowych atrakcji towarzyszących zawodom. Latem przez brytyjską stolicę przetoczy się festiwal London 2012, nieoficjalny finał zainaugurowanej już w 2008 r. Olimpiady Kulturalnej. Z ponad tysiącem zaplanowanych wydarzeń ma być największym przedsięwzięciem artystycznym w historii Wielkiej Brytanii. – Londyn jest tyglem ras, narodowości i kultur. I o tym także musimy światu przypomnieć – tłumaczy Ruth MacKenzie, szefowa Olimpiady Kulturalnej. – Zagraniczni goście zobaczą, jak kapitalny jest nasz sektor kreatywny, jak bogate mamy dziedzictwo kulturowe i jak niepowtarzalne walory turystyczne. Ale także ci, którzy będą oglądać igrzyska w swoich domach, powinni poczuć potrzebę odwiedzenia Wielkiej Brytanii – dodaje. Ile konkretnie osób ma tak pomyśleć? Brytyjski minister kultury Ed Vaizey ma sprecyzowany pogląd: cztery miliony dodatkowych turystów w ciągu następnych czterech lat.

Angielskie dzwony

Zachęcać potencjalnych turystów będą gwiazdy muzyki rozrywkowej (Damon Albarn, Leona Lewis, Plan B) i poważnej (Simon Rattle, Gustavo Dudamel), a także filmu (Jude Law, Mike Leigh oraz powracająca na brytyjskie sceny po 13 latach Cate Blanchett), sztuki (Damien Hirst, David Hockney, Yoko Ono czy Tracey Emin) oraz literatury (na czele z noblistką Toni Morrison). Światowy Festiwal Szekspirowski otworzy się w tym roku na interpretacje dzieł mistrza dramatu w wykonaniu aktorów z Tunezji czy Iraku. Saksofoniści z wszystkich krajów Europy zagrają jednocześnie z 200 okien monumentalnego Somerset House. A każdy z 205 krajów reprezentowanych na olimpiadzie sportowej oddeleguje także swoich przedstawicieli muzycznych na jedną z sześciu scen ulokowanych nad Tamizą w trakcie dwudniowego maratonu BT River of Music.

Muzyka na żywo towarzyszyć będzie także projekcji odrestaurowanych wczesnych dzieł Alfreda Hitchcocka. W londyńskich filharmoniach wybrzmi 20 zamówionych z okazji olimpiady kompozycji. Cały kraj obejmie zaś taneczny zryw Big Dance oraz filmowy projekt Ridleya Scotta, który z materiałów nadsyłanych przez zwykłych mieszkańców Wysp stworzy paradokument „Britain in a Day”. Innym konkurentem do Księgi rekordów Guinnessa jest Martin Creed, laureat Nagrody Turnera. Mobilizuje on rodaków, by w dniu otwarcia olimpiady równocześnie uderzyli we wszelkie dostępne dzwony i dzwonki: kościelne, domowe, rowerowe, pasterskie.

Skalę święta dało się odczuć już podczas Otwartego Weekendu, który w czerwcu 2011 r. rozpoczął odliczanie do finału Olimpiady Kulturalnej. Na setki imprez w całym kraju ściągnęło wówczas ponad milion osób. Odtąd organizatorzy jak mantrę powtarzają, że w całym tym zamieszaniu chodzi o „once in a lifetime experience”: doświadczenie, które zapamiętamy na całe życie. – Program artystyczny olimpiady moglibyśmy rozciągnąć na całe lata. Ale stracilibyśmy wówczas swoją szansę zapisania się w historii – tłumaczy MacKenzie. Otwarcie przyznaje, że chciałaby trwale wpłynąć na to, jak kulturę traktować będą gospodarze kolejnych igrzysk.

Po polsku

Na siedem tygodni przed igrzyskami w Londynie w Polsce i na Ukrainie rozpoczną się finały Euro 2012. Czy i tym razem mobilizacja kulturalna pójdzie w ślad za tą sportową, nie wspominając o infrastrukturalnej? Już wiemy, że nie.

W Gdańsku wystawy i inne wydarzenia kulturalne odbywać się będą „w normalnym rytmie”. Poznań rozpisał konkurs dla organizacji samorządowych na uatrakcyjnienie czasu mistrzostw, jednak konkrety poznamy dopiero pod koniec stycznia. W Warszawie główną część oprawy kulturalnej ma realizować Strefa Kibica zlokalizowana wokół Pałacu Kultury i Nauki, a prócz tego szykowana jest akcja malowania murali, podczas której młodzież zagrożona wykluczeniem społecznym spotka się z artystami z całej Europy.

We Wrocławiu również głównym miejscem zabawy ma być Strefa Kibica zlokalizowana wokół Rynku. – Zaprosimy do koncertowania lokalnych muzyków o różnej proweniencji muzycznej. Ponadto zorganizujemy Dzień Wrocławski poświęcony stolicy Dolnego Śląska: historii, klubom sportowym, muzyce i wrocławskiej nauce – mówi Magdalena Okulowska z Biura ds. Euro 2012 w wrocławskim Urzędzie Miejskim. Prócz tego Opera Wrocławska wystawi na Stadionie Olimpijskim „Bal maskowy” Verdiego.

Jak widać, ogólnokrajowego zrywu artystycznego w Polsce nawet nie rozważano, a kompletowanie oferty kulturalnej na szczeblu lokalnym idzie mozolnie. Jak przyznał nam urzędnik jednego z miast gospodarzy: tego typu sprawy załatwia się po polsku, czyli na ostatnią chwilę. I być może powinniśmy powiedzieć: na szczęście.

Kanadyjska klapa

Po dwóch latach od jej zakończenia owoce Olimpiady Kulturalnej 2010 wyglądają niezwykle mizernie – mówi Duncan Low z kanadyjskiego Uniwersytetu Simona Frasera. Po zakończeniu igrzysk w Vancouver przygotował on 200-stronicowy raport, w którym dokładnie opisał wpływ Olimpiady Kulturalnej na pozycję Kanady w światowym obiegu kultury. – Zainteresowanie mediów zagranicznych było minimalne, wręcz żadne. Jeśli już ukazywały się na świecie artykuły na jej temat, to miały zabarwienie negatywne – dodaje.

Low zwraca ponadto uwagę na to, że w chwili zakończenia olimpiady władze regionu wprowadziły drastyczne cięcia wydatków na kulturę. Dla dedykowanych jej instytucji następne dwa lata okazały się szalenie trudne. Budżety wielu z nich wykazały potężne deficyty, publiczności w ogóle nie przybyło, a media jak były, tak pozostały obojętne.

W grudniu 2010 r. na prezentację wspomnianego raportu zaprosili Lowa organizatorzy brytyjskiej Olimpiady Kulturalnej. – Wyraźnie zaskoczyła ich informacja o braku zainteresowania zagranicznych dziennikarzy staraniami kanadyjskich artystów. Co zrobią z tą wiedzą, okaże się dopiero latem – mówi Low. – Jedyną rzeczą, do której Londyn na pewno podszedł inaczej niż Vancouver, była decyzja o zatrudnieniu rzeczników olimpiady w jedenastu regionach kraju. W ten sposób zapewnili sobie uwagę prasy lokalnej, dzięki czemu zwykli ludzie czują się częścią całego przedsięwzięcia. A tego zabrakło w Kanadzie – dodaje. Aprobata społeczna potrzebna jest komitetowi organizacyjnemu choćby do tego, by uzasadnić potężne wydatki na Olimpiadę Kulturalną. W ciągu niespełna czterech lat pochłonęła ona już prawie 100 mln funtów. A im bliżej wielkiego finału, tym entuzjazm mniejszy. Szczególnie wśród tych najbardziej zainteresowanych: instytucji kultury.

Kibic nie widz

O obawach londyńskich teatrów napisał pod koniec listopada „The Sunday Times”. Większość z nich rozważa zawieszenie działalności na czas igrzysk. Są przekonane, że regularna publiczność będzie wolała spędzić ten czas przed telewizorami, a goście z zagranicy udadzą się prosto na stadiony. Mało kto wierzy, że w przerwach między rozgrywkami kibice popędzą do teatrów lub kin. „Olimpiada nie jest wydarzeniem turystycznym – twierdził na łamach gazety Tom Jenkins, dyrektor European Tour Operators Association. – Jest wręcz antyturystyczna. Przyciąga fanów sportu, ale odstrasza wszystkich innych. Już teraz obserwujemy 50–60-proc. spadek rezerwacji z kluczowych dla nas rynków: Stanów Zjednoczonych i Japonii”. Zastój olimpijski poprzedzi ten spowodowany Euro 2012. Zdaniem Jenkinsa piłkarskie finały przykleją do odbiorników wielu potencjalnych turystów ze Starego Kontynentu. A wcześniej Brytyjczycy będą świętować 60 rocznicę koronacji Elżbiety II, która – podobnie jak kwietniowy ślub księcia Williama z Kate Middleton – znów odwróci ich uwagę od oferty kulturalnej.

„Czy wystarczy nam publiczności na wszystkie szykowane atrakcje?” – martwił się niedawno „Guardian”. „I czy po tym, jak organizacje artystyczne wyeksploatują swoją energię i budżety na projekty olimpijskie, w 2013 r. nie czeka nas dramatyczne załamanie kulturalne?”. Polsce przynajmniej podobny problem nie grozi.

Polityka 03.2012 (2842) z dnia 18.01.2012; Kultura; s. 84
Oryginalny tytuł tekstu: "Strofy i strefy"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną