Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Berlinale 2012 (cz.IV) - Życie na granicy niemożliwego

„L’enfant d’en haut” to drugi w karierze film Ursuli Meier. Reżyserka jest wyraźnie pod wpływem społecznego kina braci Dardenne. Na zdj. kadr z filmu. „L’enfant d’en haut” to drugi w karierze film Ursuli Meier. Reżyserka jest wyraźnie pod wpływem społecznego kina braci Dardenne. Na zdj. kadr z filmu. materiały prasowe
Zewsząd słychać jęki zawodu i narzekanie na wyjątkowo słaby poziom festiwalowego konkursu. Na tak bezbarwnym tle wybijają się małe telewizyjne produkcje, które normalnie przeszłyby niezauważone.
Teresa Madruga w filmie „Tabu” Miguela Gomesamateriały prasowe Teresa Madruga w filmie „Tabu” Miguela Gomesa

Na przykład szwajcarsko-francuski dramat o 12-letnim złodzieju „L’enfant d’en haut”, drugi w karierze film Ursuli Meier. 41-letnia reżyserka, będąca wyraźnie pod wpływem społecznego kina braci Dardenne, śledzi uważnie losy obrotnego chłopca, którego głównym zajęciem są kradzieże sprzętu turystycznego w położonym wysoko w Alpach szwajcarskim kurorcie narciarskim. Chłopak jest doskonale zorganizowany, nie dręczą go wyrzuty sumienia. Łupy błyskawicznie spienięża. Problemy pojawiają się, gdy wraca do pustego domu w bloku. Nie wiadomo, gdzie się podziali jego rodzice, prawdopodobnie zginęli w wypadku samochodowym. Chłopak bezustannie kłamie, więc nie należy wierzyć w to, co wygaduje o sobie. Jedyną bliską mu osobą jest starsza siostra, na oko dziewiętnastoletnia, z którą prowadzi dziwną grę. Obdarowuje ją prezentami, daje pieniądze, troszczy się i otacza opieką, jakby był jej mężem albo ojcem. Kryje się za tym rozbrajająca żebranina o miłość. Ona go odpycha, traktuje jak powietrze, nienawidzi. W pewnym momencie płoszy jej kochanka, nazywając ją swoją matką. Jeszcze jedno kłamstwo, a może jednak prawda?

Reżyserka nigdy nie wyjaśnia do końca ich trudnej relacji i na tym właśnie polega wartość jej zagadkowego filmu, rodzinnego dramatu, krążącego wokół tematu wykluczenia, przegranej młodości, walki o byt w pięknym, obojętnym na krzywdę zachodnim społeczeństwie dobrobytu.

Ożywczy ton wnosi też czarno-biały, osadzony w konwencji kina niemego, portugalski melodramat „Tabu” Miguela Gomesa. Ten na pozór zniechęcający ociężałą formą film nabiera jednak wigoru, rozkręca się, a w końcu wciąga emocjonalnie i może nawet budzić podziw. Składa się z dwóch, jakby odrębnych, kompletnie do siebie nieprzystających części. Pierwsza niesłychanie powolna, nakręcona w manierze nieporadnego kina domowego, opisuje zwariowaną rzeczywistość dwóch dobiegających osiemdziesiątki samotnych sąsiadek z lizbońskiej kamienicy. Trzeźwo myśląca Pilar (Teresa Madruga) stara się naprawić świat, angażuje się w działalność charytatywną (m.in. chce gościć u siebie polskie turystki z Taize). Znacznie bardziej ekscentryczna Aurora (Laura Soveral) gubi się w zakamarkach surrealistycznej wyobraźni, nie odróżniając fikcji od prawdy.

Część druga filmu rozgrywa się w Afryce, w bliżej nieokreślonej portugalskiej kolonii już po śmierci Aurory i wyjaśnia tajemnicę jej dziwacznego zachowania, związanego z wielką, tragiczną miłością oraz zbrodnią, ukrywanymi przed światem przez ponad 50 lat. Nie słychać większości mówionych dialogów. Obrazy ilustrujące dawne wydarzenia komentowane są zza kadru przez jednego z bohaterów, czytane są też fragmenty listów miłosnych. Wiele scen nakręconych zostało w ekspresjonistycznej estetyce F.W Murnaua. Ta zaskakująca mieszanka starego kina i nowoczesności o dziwo działa. „Tabu”, mimo że przypomina w sumie konwencjonalny romans, właśnie dzięki oryginalnej stylizacji i odważnym eksperymentom formalnym przekracza granice romantycznego banału. Zyskuje metafizyczno-nostalgiczny wymiar, stając się bezkompromisową opowieścią o pamięci, upływie czasu, urojonym życiu, ważniejszym od codziennych doświadczeń w realu.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną