Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Rękopis znaleziony w kufrze

Kto zarabia na zmarłych pisarzach?

Gombrowicz z żoną Ritą, 1969 r. Ostatnio pojawiła się sensacyjna informacja o tajnym dzienniku pisarza, który Rita zdecydowała się ujawnić. Gombrowicz z żoną Ritą, 1969 r. Ostatnio pojawiła się sensacyjna informacja o tajnym dzienniku pisarza, który Rita zdecydowała się ujawnić. Hanne Garthe/archiwum Rity Gombrowicz / Fotonova
Po śmierci pisarza rozpoczyna się jego życie pośmiertne. O tym, jakie będzie, decyduje spadkobierca – troskliwy opiekun spuścizny, a czasem cenzor albo wręcz wróg twórcy.
Ernest Hemingway z czwartą żoną Mary, 1946 r. To ona - stronniczo? - skomponowała materiał do pierwszego wydania jego nieukończonej książki „Ruchome święto”.akg/EAST NEWS Ernest Hemingway z czwartą żoną Mary, 1946 r. To ona - stronniczo? - skomponowała materiał do pierwszego wydania jego nieukończonej książki „Ruchome święto”.
Dostojewski i jego żona Anna Snitkin. To dzięki niej powstały jego najbardziej znane powieści.Constantin Chapiro/EAST NEWS Dostojewski i jego żona Anna Snitkin. To dzięki niej powstały jego najbardziej znane powieści.

Nie wszyscy wielcy autorzy byli tak rozsądni i zapobiegliwi jak nasza noblistka Wisława Szymborska, która w otwartym po jej śmierci testamencie wyraźnie określiła, kto ma rozporządzać jej spuścizną. Z historii literatury wiemy, iż często wraz z odejściem twórcy zaczynały się spory o to, kto ma prawo do pozostawionych utworów. Kiedy dzieła Jamesa Joyce’a trafiły do domeny publicznej, wielu odetchnęło z ulgą, bo spadkobierca znany był z tego, że blokował tłumaczenia, a nawet przedstawienia teatralne, i kazał sobie sowicie za wszystko płacić. Archiwum pisarza może być źródłem wielkich dochodów. Tak było w przypadku spuścizny Juliusza Verne’a, którą odziedziczył jego syn Michał. Sam również pisał powieści, próbował też swoich sił w kinie, był reżyserem filmów fantastyczno-naukowych. Żadna z tych dziedzin nie przyniosła mu jednak pieniędzy. Przez całe dorosłe życie tonął w długach, które płacił jego ojciec. Kiedy Verne zmarł, Michał miał 40 lat i chętnie zajął się jego spuścizną. W druku zaczęły ukazywać się nieznane utwory Verne’a, aż osiem powieści i kilka mniejszych utworów.

Wobec takiej erupcji „nieznanych” dzieł zaraz pojawiły się pogłoski, że tworzy je syn. Rzeczywiście, jego umowa z wydawcą zakładała możliwość uzupełniania i poprawiania szkiców ojca. W dodatku syn bronił dostępu do ojcowskiego archiwum. Tę samą strategię stosował wnuk, który przejął tajemniczą spuściznę. Co jakiś czas powracała plotka, że późne utwory Juliusza są tak naprawdę dziełem Michała, który zdaniem badaczy był zresztą bardzo utalentowany. Po śmierci wnuka nowi spadkobiercy postanowili w końcu sprzedać archiwum za niebagatelną sumę 8 tys. franków.

Czytelnicy często nie zdają sobie sprawy, jaki udział w dziele literackim mają spadkobiercy, rodzina czy wydawcy. Powieść „Mistrz i Małgorzata” Michaiła Bułhakowa została dokończona przez jego żonę, zbiór wierszy „Ariel” Sylwii Plath ułożył jej mąż Ted Hughes, z którym była w separacji. Niektóre z wyrzuconych wierszy były mu poświęcone. Z kolei ostatnia, nieukończona książka Hemingwaya „Ruchome święto” stała się rodzinnym polem walki. Najpierw wydała ją czwarta żona pisarza, komponując materiał tak, żeby pozytywnym bohaterem była pierwsza żona, a czarnym charakterem – druga. Kilkadziesiąt lat później wnuk pisarza przygotował swoją wersję, do której włączył rozdziały pominięte w pierwszym wydaniu i zmienił tekst w taki sposób, żeby w lepszym świetle pokazać swoją babkę, czyli drugą żonę Hemingwaya. To nowe wydanie skrytykował z kolei jeden ze współpracowników Hemingwaya, pisarz Aaron Edward Hotchner. Napisał w liście do „New York Timesa”, że to parodia intencji pisarza i prawdziwej pierwszej wersji. Co będzie, pytał, jeśli jakiś potomek Scotta Fitzgeralda zażąda usunięcia rozdziału „Ruchomego święta” o rozmiarach penisa pisarza albo jeśli wnuk Forda zechce wymazać odniesienia do zapachu ciała jego dziadka? Jego zdaniem, właściciel praw autorskich nie jest uprawniony do tego, by dzieło poprawiać.

Spalone i ocalone

Jedni poprawiają, inni – co gorsza – palą. W historii literatury znamy wiele dzieł zniszczonych często przez samych twórców (Tomasz Mann zniszczył swoje wczesne dzienniki, Gogol spalił drugą część „Martwych dusz”) albo ich spadkobierców. Palił rękopisy Adam Mickiewicz, zwłaszcza przed wyjazdem do Turcji. Po jego śmierci paleniem papierów zajął się syn Władysław. O Mickiewiczu i jego kominku pisała w jednym z felietonów Wisława Szymborska: „Podobno przed wyjazdem przez dwa dni palił jakieś papiery. W zasadzie miał prawo, bo były jego własnością, ale nam wolno ubolewać, że z tego prawa korzystał. Potem przy tymże kominku zaczął urzędować syn Władysław. Ten już nie miał prawa spalić ani jednego karteluszka, jeśli ów karteluszek miał jakikolwiek związek z ojcem. Ale niestety palił, co tylko uznał za zbędne lub zanadto komplikujące legendę ojca. Niekiedy, zanim któryś manuskrypt spalił, robił z niego wypisy. Takie wypisy to zmora wszystkich historyków, nie wiadomo bowiem, co z jakiego kontekstu zostało wyrwane, a co może i dopisane. Już wówczas na temat jego piromaństwa krążyły po Paryżu ponure wieści”.

Rodzina postanowiła zadbać o wizerunek innego poety romantycznego, lorda Byrona, niszcząc jego dzienniki. W 1818 r. Byron świetnie się bawił w zajętej przez Austriaków Wenecji. W karnawałowym przebraniu krążył po uliczkach i szukał przygód z wenecjankami. Podobała mu się swoboda tamtejszych mężatek, które nie kryły się z kochankami. „To całkiem normalne – pisał – niektóre mają dwóch, trzech i tak dalej, aż do dwudziestu, powyżej tej liczby już o nich nie opowiadają”. W pogoni za wybranką udało mu się nawet wpaść do mętnej wody w Canal Grande, przeziębił się i musiał przerwać, ale tylko na kilka dni, miłosne podchody.

To właśnie w Wenecji powstała pierwsza pieśń Don Juana. Pisał też dzienniki, w których opisywał współczesnych. Wiele osobistości obawiało się ujawnienia tych zapisków. Pozostawił je swojemu przyjacielowi, a ten sprzedał wydawcy, który – jak się okazało – przede wszystkim bał się skandalu. Kilka lat później, po śmierci Byrona, ów wydawca razem ze spadkobiercami na wszelki wypadek podarli na strzępy i spalili rękopis, nawet go wcześniej nie czytając. „Czy Byron opowiadał o homoseksualnych wybrykach młodych arystokratów, wychowanków swojego dawnego internatu w Harrow? O zdrożnych stosunkach z ukochaną siostrą Augustą? Czy otwarcie opisał rozpad swojego nieszczęsnego małżeństwa?” – zastanawia się Alexander Pechmann w książce „Biblioteka utraconych książek”.

Na szczęście spadkobiercy potrafili też uchronić przed płomieniami cenne rękopisy. Gdyby Maks Brod posłuchał Kafki, nie mielibyśmy najważniejszych dzieł literatury światowej. Nie tak dawno ukazała się też nieukończona ostatnia powieść Nabokova „Oryginał Laury”, która jest tak naprawdę zbiorem notatek i fiszek, na których Nabokov pisał to ostatnie dzieło pomiędzy kolejnymi nawrotami choroby. Mogliśmy tej książki nigdy nie zobaczyć, Nabokov nakazał bowiem spalić rękopis. Syn zaś przez 30 lat zastanawiał się, czy spełnić jego wolę, w końcu zdecydował się szkic opublikować. I dobrze się stało, bo choć trudno się zorientować, jak wyglądałaby całość, to fragmenty, czasem pojedyncze zdania, przykuwają uwagę.

Lista dzieł utraconych jest jednak o wiele dłuższa niż lista dzieł odzyskanych czy ocalonych przez spadkobierców. Historia literatury jest w dużej mierze historią strat.

Żona anioł i żona agent

Żony pisarzy i ich rola w zarządzaniu spuścizną zasługują na osobną książkę. W ostatnich latach mieliśmy wysyp dzienników naszych pisarzy. Okazuje się, że to nie koniec – archiwa rodzinne nie zostały jeszcze opróżnione. Wprost sensacyjnie brzmi informacja dosłownie z ostatnich dni, iż istnieje niepublikowany, tajny dziennik Witolda Gombrowicza, który Rita Gombrowicz zdecydowała się ujawnić. Na razie nic o nim nie wiadomo poza tym, że jest.

Legenda mówi, że Nora Joyce wyciągnęła z pieca fragmenty książki, która stała się podstawą „Portretu artysty z czasów młodości”. Żony bywają ambasadorkami swoich mężów, jak wspomniana Rita Gombrowicz czy oddana do granic druga żona Dostojewskiego Anna Snitkin. Tę młodziutką dziewczynę Dostojewski spotkał w kryzysowym momencie swojego życia, kiedy stracił ukochanego brata i tonął w długach. Był uzależniony od hazardu. Poza tym dręczyły go ataki epileptyczne. Dzięki stenotypistce Annie, która nie raz zastawiała futra i biżuterię, by spłacić jego długi, powstały najbardziej znane powieści Dostojewskiego. W końcu wyciągnęła go z hazardu. Dbała o niego i o jego utwory.

Żon oddanych, cichych, przepisujących i redagujących mamy w historii literatury całe rzesze (choćby Vera Nabokov) – najczęściej, niestety, nie znamy nawet ich imion. Natomiast znamy pewną żonę, która sprytnie odgrywała rolę troskliwej opiekunki, a tak naprawdę była zakonspirowaną agentką UB. Najpierw skrupulatnie donosiła na męża, a po jego śmierci blokowała wydawanie jego książek. Mowa o Zofii O’Bretenny zwanej Nena, żonie Pawła Jasienicy. UB przysłało ją do pisarza, żeby zdobyła jego zaufanie. On miał lat 60, a ona 43. Nie upłynęło wiele czasu, a Jasienica poprosił ją o rękę. Zofia natychmiast pobiegła z tą wiadomością do wydziału. Stała się niezwykle ważną wtyczką, bo poprzez Jasienicę inwigilowała całe środowisko literackie i opozycyjne. Przełożeni chwalili jej gorliwość, bo donosiła codziennie o tym, co jadł, z kim się spotykał, co mówił.

W latach 70., po śmierci pisarza, dostała kolejne ważne zadanie – miała nie dopuścić do wydawania książek Jasienicy na Zachodzie. Wtedy też zaczęto coś podejrzewać, ale nie było wystarczających dowodów. Nawet kiedy w 1992 r. pojawiły się zeznania jej oficera prowadzącego, Zofia nadal wypierała się współpracy. Nie przyznała się nigdy, choć – jak wspominała córka Jasienicy – w ostatnich chwilach sprawiała wrażenie, że chce coś wyjawić. Kłopoty nie skończyły się wraz z jej śmiercią, bo spadkobiercami zostali pospołu córka Jasienicy i syn Zofii. Dopiero po latach udało się w tej sprawie zawrzeć ugodę i książki Jasienicy ponownie mogły ukazać się w księgarniach.

Z zazdrości i lęku

Boje spadkobierców o prawa do spuścizny czasem toczą się latami. Tak było w przypadku praw do dzieł Józefa Mackiewicza. Sprawa spadkowa toczyła się przez 14 lat i sąd ostatecznie ustalił, że ich posiadaczką jest Nina Karsov, właścicielka londyńskiego wydawnictwa Kontra. Z tym postanowieniem nie zgadzała się córka pisarza i środowiska prawicowe. Uważali, że spadkobierczyni działa na szkodę spuścizny. Mackiewicz nie chciał być wydawany w Polsce w czasach PRL. Kiedy w końcu lat 90. ukazała się jego książka o Katyniu, spadkobierczyni pozwała wydawcę. Twierdził on, że prawa do wydań krajowych Mackiewicz przekazał córce, jednak nie ma na to materialnego dowodu.

Spór wokół Mackiewicza ciągle nie wygasł. Z kolei po śmierci księdza Jana Twardowskiego okazało się, że losy spuścizny są niepewne, bo spadkobierczyni zabroniła publikowania jego utworów. Nie udostępniła też biografce Magdalenie Grzebałkowskiej archiwów księdza. Trudni spadkobiercy to często zmora wydawców. Do takich należał choćby Leszek Soliński, spadkobierca Mirona Białoszewskiego, z którym łączyły go skomplikowane relacje. W jego zarządzaniu spuścizną był element zazdrości o sukces poety. Redaktorki z PIW bały się go jak ognia.

Obraz pisarza może ucierpieć po publikacji dzienników. – Wizerunek pisarza w oczach bliskich jest inny niż w oczach czytelników – mówi Wiesław Uchański, prezes wydawnictwa Iskry. – Dzieci uważają się za strażników pamięci, ale oczywiście rodzi się pytanie, do jakich granic bliscy mają chronić pamięć bliskich? Zazwyczaj dzienniki pisarzy ukazują się dłuższy czas po ich śmierci. Sami autorzy wolą często poczekać, by ich zapiski nie uraziły żyjących. Niektóre dzienniki, tak jak zapiski Dąbrowskiej, były niezwykle obszerne, pierwsze edycje mogły ukazać się w okrojonej wersji (przede wszystkim ze względów cenzuralnych, ale i obyczajowych).

Maria Iwaszkiewicz, córka Jarosława Iwaszkiewicza, wiedziała, że jeśli „Dziennik” ojca ma być opublikowany, musi pozostać w pełnej wersji. Nie miała zamiaru cenzurować homoseksualnych wątków, choć spotkała się z zarzutami bliskich. Najbardziej sporna dla spadkobierców bywa biografia. Rodzina często chciałaby uczestniczyć w jej powstawaniu, chciałaby ją kontrolować. I powstaje wiele książek, które są pomnikiem wystawionym twórcy. Tymczasem – jak pisał Boy-Żeleński – dzieło jest zrozumiałe w kontekście czyjegoś życia, takiego, jakim ono było naprawdę. W ostatnim czasie głośno było o sprzeciwie żony Ryszarda Kapuścińskiego wobec książki „Kapuściński non fiction” Artura Domosławskiego.

Konflikt między żonami Władysława Broniewskiego dał o sobie znać po ukazaniu się biografii poety pióra Mariusza Urbanka (na stronie POLITYKA.PL ukazał się list wnuczki pisarza). Okazuje się, że w pośmiertnym żywocie pisarza najważniejsze stają się interesy rodziny i krewnych, oni też walczą o publiczny obraz twórcy. Zresztą to, że walczą, nie jest jeszcze najgorsze, gorzej, gdy niszczą lub działają na niekorzyść autora. Jak pisał Jacques Derrida: „Tekst bezustannie i ze swej istoty zagrożony jest tym, że całkowicie zniknie. I któż będzie coś w ogóle kiedyś wiedział o tych utraconych?”.

Zadbajcie więc o swoją spuściznę zawczasu, drodzy pisarze, bo po śmierci będzie za późno.

Polityka 12.2012 (2851) z dnia 21.03.2012; Kultura; s. 72
Oryginalny tytuł tekstu: "Rękopis znaleziony w kufrze"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną