Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Koniec i początek

Ostatni tomik Wisławy Szymborskiej

W wielu wierszach Wisławy Szymborskiej znajdziemy poszukiwanie, próbę określenia, co jest wyjątkowego w naszym istnieniu. W wielu wierszach Wisławy Szymborskiej znajdziemy poszukiwanie, próbę określenia, co jest wyjątkowego w naszym istnieniu. Pawel Piotrowski / Reporter
Ostatni tom Wisławy Szymborskiej „Wystarczy”, który miał być zakończeniem, podsumowaniem, przynosi nowe początki: niepokojące zalążki wierszy i przede wszystkim kolejne pytania.
materiały prasowe

Zamiast pożegnania i domknięcia, otrzymujemy innego rodzaju niespodziankę, bo ten tom jest zaskoczeniem. „Wystarczy” zawiera niewiele wierszy ukończonych. I kiedy ledwie zdążymy pomyśleć, że szkoda, że ich tak mało, dochodzimy do ostatniej części książki – tekstu poety i redaktora tomu Ryszarda Krynickiego, zatytułowanego „Zamiast posłowia”. A tam czekają na nas pracowicie odczytane przez niego zalążki wierszy Szymborskiej. Krynicki wyobraża sobie, jak wyglądałby wiersz zaczęty, jakich słów zabrakło. Jest w tej wspólnej pracy dwojga poetów coś bardzo pięknego, zwłaszcza że te zalążki wierszy przykuwają uwagę. Oczywiście, z jednej strony szkoda, że wiersze są nieukończone, a z drugiej ich potencjalność pobudza wyobraźnię. Uzyskujemy dostęp nie tylko do kuchni poetyckiej, ale także widzimy samą materię języka, jeszcze nieukształtowaną, nieujętą w rygorystyczne ramy wiersza Szymborskiej, często przypominającego wręcz wywód naukowy. Tutaj znajdujemy fazę początkową: kilka wersów albo samą przygotowaną puentę bez początku.

Znalazł się tu również zalążek wiersza bardzo osobistego, w którym Szymborska mówi o swoim akcesie do komunizmu. Nigdy bezpośrednio do niego nie nawiązywała w poezji, to był temat tabu. Tutaj pisze o momencie, kiedy zaczęła mieć wątpliwości: „Moja wiara w komunizm/już trochę się chwiała/zaczęłam wiedzieć więcej niż powinnam/myśleć więcej niż trzeba/no i wtedy przyjechał poeta z zachodu/który budził mój zachwyt”. Być może chodziło o chilijskiego poetę Pabla Nerudę? Dowiadujemy się, że wstąpił na trybunę, ale na tym fragment się urywa. Jej akces do nowej rzeczywistości i wiersze socrealistyczne (nie godziła się później na ich przypominanie) to był swego rodzaju płomień, którym się sparzyła, i z buntu wobec niego stworzyła własną poetykę, opartą na ironii, postawie krytycznej, nieufności. Po latach jeszcze sama chciała przed sobą się z tego rozliczyć.

Moglibyśmy się spodziewać, że w tym późnym tomie znajdą się wiersze o śmierci. Owszem, jest ona obecna, ale nie bardziej niż w innych tomikach Szymborskiej. Śmierć w tej poezji już dawno się wydarzyła. W tomie „Wystarczy” znalazł się wiersz zaczynający się od wersu „Każdemu kiedyś ktoś bliski umiera”. Właściwie nieobecność bliskich bywa nawet cięższa niż myśl o własnej śmierci czy perspektywa niebycia i nicości, bo wielokrotnie Szymborska tak nazywała stan po śmierci. Przy czym z nicości ciągle coś na chwilę się wyłania, by zaistnieć. I to jest chwilowy i niespodziewany przerywnik nieistnienia. „Życie na poczekaniu./Przedstawienie bez próby. Ciało bez przymiarki/Głowa bez namysłu” („Życie na poczekaniu”). Wszystko, co jest związane z życiem, jest jednorazowe i tak nietrwałe, że nawet przedmioty wydają się w porównaniu z człowiekiem trwać wiecznie. Znajdziemy u Szymborskiej sprzeciw wobec tej nietrwałości wtedy, gdy pisze o kochankach, którzy po latach mijają się obojętnie. Jednak częściej ta nietrwałość jest pokazana jako coś nieusuwalnego, koniecznego, a czasem nawet pomocnego – w jednym z wierszy pierwsza miłość, ta najbardziej nietrwała, właśnie ona, jak się okazuje, przypomina o śmierci.

Miłość nie jest u Szymborskiej ucieczką przed śmiercią, ale istnieje inna możliwość, by ją choćby na chwilę unicestwić. Zdarza się to wtedy, gdy zmarli wchodzą nam do snów, a właściwie śmierć ich wrzuca. „I tylko czasem/drobna uprzejmość z jej strony –/naszych bliskich umarłych/wrzuca nam do snu” („Każdemu kiedyś”). Sen pojawia się w tej poezji niemal tak często jak śmierć: „Mój poległy, mój w proch obrócony, mój ziemia (…)/wyrusza do mojego snu” – czytamy w wierszu „Sen”. Rzeczywistość snu z tomu na tom staje się coraz ważniejsza. Przede wszystkim dlatego, że można w nim się spotkać ze zmarłymi, że anuluje śmierć. Sen bywa też tęsknotą za wszystkim, co minęło.

W jednym z wierszy w tomie „Wystarczy” sen wydaje się nieskończony, a w rzeczywistości trwał tylko dwie minuty. Ze snu można się łatwo otrząsnąć, inaczej niż z jawy: „Bez nas snów by nie było./Ten, bez którego nie byłoby jawy/jest nieznany” („Jawa”). We śnie nie trzeba być sobą, można dowolnie zmieniać tożsamość. Sen jest u Szymborskiej stanem wolności od bycia sobą, wyzwoleniem od „ja” umieszczonego tu i teraz.

Niezwykła i wyjątkowa w polskiej poezji jest perspektywa patrzenia u Szymborskiej. Pisał o tym Jerzy Kwiatkowski: „Własne życie ogląda się tu nie jak oczywistość, która jest sama w sobie zrozumiała, lecz jako niezwykłą przerwę w niebycie, z którym poetka wydaje się najzupełniej oswojona, spoufalana, gdyż – przybyła stamtąd”. Skoro nieistnienie jest czymś stałym, a istnienie przypadkiem i ekstrawagancją, to śmierć okazuje się powrotem do stanu pierwotnego. W jednym z nieukończonych wierszy z tomu „Wystarczy” czytamy: „ale cóż muszę wracać/moja poezja karmi się tęsknotą, a żeby tęsknić trzeba być daleko”. Nie wiemy, dokąd musi wracać, czy to wędrówka pamięci, czy właśnie spojrzenie ze strony nicości. „Pozdrawiam wszystkie twoje czarne dziury” – czytamy w innym zalążku wiersza, który jest rozmową z księżycem, a może z całym kosmosem.

Spojrzenie z oddali znajdziemy w jednym z ukończonych wierszy „Mapa”. Okazuje się, że mówiący woli patrzeć na mapę niż na rzeczywisty świat. Mapa jest miniaturą rzeczywistości, ale taką, która ukrywa wszystkie konflikty, okrucieństwa i ślady historii. Harmonijnie współistnieją na niej państwa i narody. „Lubię mapy, bo kłamią/Bo nie dają dostępu napastliwej prawdzie./Bo wielkodusznie, z poczciwym humorem/rozpościerają mi na stole świat/nie z tego świata”. To tak, jakby kosmita patrzył z oddali na Ziemię.

W wielu wierszach znajdziemy poszukiwanie, próbę określenia, co jest wyjątkowego w naszym istnieniu. Dusza, która nie mieści się w rejestrze? Może miłość, która się przydarza? Spotkanie dwojga ludzi, dla którego warto było żyć? Odpowiedzi jest wiele – nie ulega jednak wątpliwości, że to coś istnieje. W tomie „Wystarczy” perspektywa patrzenia rozszerza się nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie. W wierszu „Wyznania maszyny czytającej” mówi do nas robot, następca człowieka, który zna języki, ale nie rozumie słów: „uczucia”, „dusza” i przede wszystkim „jestem”, które „wygląda na czynność pospolitą”. Czytając wiersze Szymborskiej cały czas uświadamiamy sobie, że ludzkość jest bytem czasowym, kiedyś jej nie było i kiedyś jej, najprawdopodobniej, nie będzie. Ot, jednorazowa przygoda istnienia.

Człowiek w wierszach Szymborskiej raczej nie wygląda na koronę stworzenia i nie powinien się nią czuć. Tylko on miewa o sobie złe mniemanie, dręczą go wyrzuty sumienia, ale niczym więcej się nie wyróżnia. Sposób patrzenia na człowieka zmienia się z czasem, tak jakby kamera oddalała się i obejmowała coraz więcej tła wokół postaci człowieka, czyli to, co nas otacza, zwierzęta i rośliny, które milczą. A przecież „podróż nasza jest wspólna” („Milczenie roślin”). Świat roślin, podobnie jak świat nieożywiony, jest zamknięty dla człowieka: „– Nie wejdziesz – mówi kamień. – Brak ci zmysłu udziału” („Rozmowa z kamieniem”). One i oni wydają się jednak wiedzieć więcej.

W tej wspólnej podróży niektórzy są pokrzywdzeni, uznawani za gorszych – tak jak małpa, zabawka człowieka, gorsza siostra. Takich bohaterów szczególnie lubiła Szymborska, w jej wierszach byli objęci rozumiejącym, współczującym spojrzeniem. Tak jak neandertalczyk, wymarły bliski brat człowieka rozumnego. Wśród niedokończonych zapisków znalazł się też szkic wiersza o ostatnim neandertalczyku. „Pozwolono im być na długo przed nami” – tak jakby wszystkim kierowała ślepa siła natury, która zmiata z powierzchni ziemi gatunki i zastępuje je innymi, wcale nie doskonalszymi. „Pomiędzy światem wymarłych neandertalczyków a światem maszyn czytających, pomiędzy niezliczonymi czarnymi dziurami wszechświata i mikrokosmosem owadów rozciągają się czasy i przestrzenie tej nieskończonej książki” – pisze Krynicki.

Kim jesteśmy w oczach owada? U Szymborskiej patrzą na nas ci, którzy nie mają „żadnej misji tylko bycie”. Jest w tym coś do pozazdroszczenia.

Polityka 16.2012 (2855) z dnia 18.04.2012; Kultura; s. 74
Oryginalny tytuł tekstu: "Koniec i początek"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną