Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Pierre Pierwszy

Nie żyje Pierre Cardin. Zrewolucjonizował modę i świat

Pierre Cardin przed swoim awangardowym domem w Cannes Pierre Cardin przed swoim awangardowym domem w Cannes GAMMA / FlashPress Media
Odmienił i zdemokratyzował modę, ale sam przy okazji potrafił na tym zarobić. Pierre Cardin, jeden z najbogatszych projektantów, pracował do końca. Zmarł w wieku 98 lat.

Tekst ukazał się w „Polityce” w lipcu 2012 r.

Monika Jaruzelska, jedna z pierwszych polskich stylistek, dziś projektantka mody i wykładowca, mówi: – W postkomunistycznej Polsce Pierre Cardin był symbolem elegancji przychodzącej z Zachodu. Była współorganizatorką pokazu mody Cardina, który odbył się na początku lat 90. w Sali Kongresowej i przyciągnął kilka tysięcy ludzi. Na casting przed pokazem przyszły największe polskie modelki, jednak niewiele z nich ostatecznie wyszło na wybieg. – To była scena jak z bajki o Kopciuszku: przyjechali do nas ludzie z Paryża z bardzo wąską spódnicą, która miała właściwie rozmiar skarpetki. Modelka, która się w nią nie mieściła, odpadała – opowiada Jaruzelska. I dodaje: – Cardin oswajał dla nas styl klubowy, granatowe marynarki z chusteczką w kieszeni. One wisiały obok buraczanych i seledynowych marynarek krajowej produkcji. Doskonale się wstrzelił w polską rzeczywistość.

Andrzej Brusikiewicz, syn aktora Kazimierza Brusikiewicza, założyciel firmy Syntex AB i właściciel pierwszej polskiej licencji na krawaty Pierre’a Cardina, wspomina, że styl francuskiego projektanta ukształtował gust rodzącej się w latach 90. klasy średniej. – Mężczyźni zaczęli nosić się bardziej elegancko, bo mieli możliwość kupienia za przyzwoitą cenę dobrej jakości marynarek i krawatów. To się czuło.

Cardina nosili politycy, spikerzy w telewizji, a także Wojciech Pijanowski, prowadzący najpopularniejszy wtedy teleturniej „Koło Fortuny”. Rewolucja w Polsce to jedna z wielu, jakie w swojej karierze przeprowadził Pierre Cardin, który 7 lipca skończył 90 lat. Ale tak naprawdę – jedna z najmniejszych.

Czytaj też: Zejdźmy na ziemię. Szpilki odchodzą do lamusa

Projektant z kosmosu

„Moja firma jest obecna na całym świecie, może z wyjątkiem Korei Północnej, ale gdybym chciał, mógłbym i tam otworzyć swój sklep” – twierdził kilka lat temu Cardin. Projektant jest pionierem mody o globalnym zasięgu, której symbolem są dziś sieci takie jak szwedzki H&M, gdzie zresztą znajdziemy mnóstwo ubrań inspirowanych pomysłami Francuza. Sukienka bombka? Klasyczny Cardin. Marynarka bez kołnierza? Projekt Pierre’a Cardina specjalnie dla zespołu The Beatles. Wzory à la skóra krokodyla, sukienka o linii A, kolorowe rajstopy, geometryczne formy, moda unisex? Tak, to wszystko dał modzie Pierre Cardin.

Monika Jaruzelska uważa, że większość projektantów mody albo inspirowała się jego projektami, albo tworzyła w kontrze do niego. Wpływy kreatora można dostrzec w kolekcjach Marca Jacobsa dla domu mody Louis Vuitton, u Prady, Fendi, Husseina Chalayana. W Polsce, zdaniem Michała Zaczyńskiego, krytyka mody z „Fashion Magazine”, pomysły Cardina są natchnieniem dla młodych twórców: Olgi Szynkarczuk i Zuo Corp.

Cardin znalazł się w odpowiednim czasie i miejscu, doskonale wyczuł, co wisi w powietrzu, jak Calvin Klein w latach 90. – uważa Joanna Klimas, projektantka mody. – Formy, które zaproponował w latach 50. i 60., były rewolucyjne.

Michał Zaczyński dodaje: – Był zafascynowany podbojem kosmosu, co inspirowało go do wykorzystywania syntetycznych materiałów. Wymyślił nawet własny gumowy materiał, cardenę.

Jedno z najsłynniejszych zdjęć modowych przedstawia kolekcję Cardina Cosmos z 1964 r.: modelki są tu ubrane w kolorowe sukienki o linii A, rajstopy, filcowe kapelusze. Modele – w uniformy, które mają taką samą sylwetkę i barwy, co stroje stojących obok kobiet. Tak właśnie wygląda pierwsza w historii kolekcja unisex. Calvin Klein, amerykański projektant najbardziej kojarzony z tym stylem, dopiero uczył się wtedy krawiectwa.

Modele Cardina wyglądają, jakby właśnie zeszli na ziemię z pokładu statku kosmicznego lub przeciwnie – wybierali się w rejs. „Moda to przyszłość” – powtarza do dziś jak mantrę Cardin, który twierdził, że ubiera ludzi w stylu nie XX, lecz XXV w.

Czytaj też: Czapka wieńczy człowieka

Beatlesi w zaprojektowanych przez Cardina marynarkach bez kołnierzaGetty Images/Flash Press MediaBeatlesi w zaprojektowanych przez Cardina marynarkach bez kołnierza

Demokrata mody

Pierre, a właściwie Pietro, urodzony w 1922 r. we włoskim Treviso jako najmłodszy z jedenaściorga rodzeństwa, przeniósł się do Paryża w 1945 r. W stolicy Francji nastała powojenna bieda, słynny francuski szyk dopiero zaczął się odradzać. Cardin od razu poznał właściwe osoby – najpierw awangardową projektantkę Elsę Schiaparelli, która przenosiła do mody surrealistyczne wizje swojego przyjaciela Salvadora Dali, a potem Christiana Diora. Ten ostatni przyjął go do pracy w 1946 r. – przez kolejne cztery lata Cardin uczył się u niego krawiectwa, konstrukcji ubrań, a także przyglądał z bliska, jak wprowadzać innowacje.

W 1947 r. Dior zaproponował zmęczonym wojennym, surowym stylem paniom nową sylwetkę zwaną New Look – okrągłe ramiona, wąską talię, rozłożystą spódnicę, kapelusz. Do szycia kolekcji krawcy Diora wykorzystywali ogromne ilości materiałów – był to ostateczny sygnał, że bieda wyszła z mody. Dior, podobnie jak inni wielcy projektanci tamtych czasów – Pierre Balmain czy Cristobal Balenciaga – tworzył modę elitarną, szytą na miarę, gdzie każdy szew, ścieg czy haft był robiony ręcznie. Moda była dla bogatych, dla całej reszty – konfekcja.

Czytaj też: Polscy projektanci podbijają świat

Pierre Cardin oraz dekadę od niego młodszy, równie wybitny uczeń Diora, Yves Saint Laurent przez większość zawodowego życia buntowali się przeciwko temu, co stworzył ich mistrz. Obaj chcieli uwolnić kobiety od terroru wąskiej talii, ściskanej gorsetem (tak jak zrobiła to kilkadziesiąt lat wcześniej Coco Chanel), ukrytym pod eleganckimi strojami Diora. YSL dał paniom smoking, Pierre Cardin sukienki o luźnej linii przypominającej literę A. Była to nie tylko decyzja estetyczna, ale także deklaracja obyczajowa.

„Chciałem, aby kobiety czuły się swobodnie w swoich ubraniach, mogły w nich pracować, prowadzić samochód” – wspominał w 2010 r. podczas wystawy zorganizowanej z okazji 60-lecia pracy twórczej. Następny krok, czyli kolekcja unisex, stawiająca znak równości między płciami, miał już ostatecznie wprowadzić do mody demokrację. To zresztą było największe zawodowe marzenie Cardina – udostępnić modę wszystkim, niezależnie od płci, statusu majątkowego, gustu, narodowości. Aby to zrobić, musiał najpierw opuścić pracownię Diora i założyć własną.

Kreacja projektanta zaprezentowana na targach mody w Pekinie w 2012 r.AP/EAST NEWSKreacja projektanta zaprezentowana na targach mody w Pekinie w 2012 r.

Buntownik z igłą w dłoni

W 1953 r. Cardin uszył pierwszą kolekcję strojów dla kobiet pod własnym nazwiskiem. Wkrótce odniósł też wielki sukces, bo zaprojektowana przez niego sukienka bombka stała się z dnia na dzień najbardziej pożądanym strojem w Paryżu. Cardin otworzył butik Eva z modą damską i Adam z męską. Gdy nie pracował, jeździł po świecie i uczył kolejne pokolenia kreatorów mody. Był pierwszym europejskim projektantem, który odwiedził po wojnie Japonię – w 1957 r. pojechał tam na zaproszenie szkoły mody Bunka Fukosa, aby uczyć studentów skomplikowanych krojów. Kilka lat później ukończą ją Kenzo Takada i Yohji Yamamoto, którzy również będą mieli ogromny wkład w historię mody: pierwszy da jej mieszanie wzorów, drugi misterne draperie.

Czytaj też: Jak wyglądają tkaniny przyszłości

Cardin zmieniał w modzie nie tylko sylwetki, ale także model biznesowy. W 1959 r. umieścił kolekcję ubrań gotowych do noszenia i dostępnych w różnych rozmiarach, pręt-à-porter, w jednym z paryskich domów towarowych Printemps, czym wywołał skandal w środowisku. Francuscy arystokraci mody, twórcy haute couture, byli tak oburzeni arogancją Cardina, że wyrzucili go z prestiżowej organizacji związkowej Chambre Syndicale. Wkrótce jednak przyjęli go ponownie i poszli w jego ślady: dziś większość nawet najbardziej luksusowych marek można znaleźć we francuskim Printemps, sąsiedniej Galerie Lafayette czy w amerykańskich domach handlowych pokroju Bergdorf Goodman czy Barney’s. Na tym jednak demokratyzacja mody przez Cardina się nie skończyła.

Pod koniec lat 60. dom mody Cardina zaczął zamieniać się w przedsiębiorstwo, a jego inwestycje wykraczały poza branżę tekstylną. Projektant kupił restaurację Maxim’s w Paryżu, zajął się także projektowaniem mebli, samochodów, jachtów, wydawaniem pisma, kupował nieruchomości na całym świecie, w tym zamek należący kiedyś do markiza de Sade’a czy awangardowy dom w Cannes, przypominający scenografię filmu science fiction.

W 1968 r. sprzedał pierwszą licencję na wykorzystanie swojego logo firmie niezwiązanej z modą – producentowi porcelany. Coś, co fachowo nazywa się rozszerzaniem marki, stało się metodą Cardina na zgromadzenie ogromnego kapitału. Wartość firmy jest dziś wyceniana na 1,5 mld euro. Działanie, które przyniosło finansowy sukces projektantowi, pozbawiło jego markę aury luksusu i ekskluzywności. – Dziś taki krok jest oczywisty, wystarczy spojrzeć choćby na Giorgio Armaniego, który ma także salon Armani Casa z meblami – mówi Monika Jaruzelska. – Cardin jednak firmował przedmioty, które nie kojarzyły się z elegancją, jak bidety i sedesy. To budziło zdziwienie.

Z czasem projektant biznesmen doprowadził sprzedaż licencji niemal do absurdu: dziś można kupić wieczorową sukienkę, krawat, portfel ze skóry, wisiorek, brelok, tablet, a nawet fasolkę w puszce z logo jego firmy. Obecnie marka nie ma najlepszej opinii w świecie mody. Choć wciąż powstają nowe kolekcje, strojów Pierre’a Cardina trudno szukać w „Vogue” czy w branżowej wyroczni www.style.com. – To już nie moda, to konfekcja – ocenia Zaczyński.

Czytaj też: Cardin popsuł Wenecję?

Terminator i Fidel Castro

Projektant nigdy się utratą prestiżu nie przejmował, przeciwnie – cieszył się, że każdy ma dostęp do produktów z jego nazwiskiem. Odważnie wchodził na zamknięte w latach 70. i 80. rynki w Chinach czy w komunistycznej Rumunii, a nawet w Związku Radzieckim. W grudniu 1985 r. podpisał umowę z ZSRR na stworzenie garderoby oddającej „sowiecki styl życia”. W fabryce o powierzchni 10 boisk futbolowych miał produkować 40 kolekcji rocznie. – Marzę o tym, aby ubierać nawet 280 mln ludzi – mówił na konferencji prasowej w Moskwie. Ostatecznie nic z tych planów nie wyszło, ale Cardin był jednym z pierwszych zachodnich projektantów, który zorganizował pokaz mody w Moskwie już po upadku imperium sowieckiego.

Przedsiębiorstwo Cardina, choć nie zmieniało mody, wpłynęło na branżę tekstylną na całym świecie. Także w Polsce. Dzięki licencjom prawo do posługiwania się nazwiskiem Pierre’a Cardina zyskało kilkanaście firm, poza Syntexem AB Brusikiewicza choćby Pabia, Novomex, Romeo Zbąszyń, Bielkon. Bo umowa z francuską firmą nie polegała na imporcie odzieży, tylko na jej produkcji.

Brusikiewicz wspomina, że dostawał z paryskiej centrali informacje o trendach, ale to on projektował krawaty na polski rynek. Wszystkie były szyte ręcznie w małej fabryce pod Łodzią. – Cardin zostawiał nam wolność, bo mieliśmy większą znajomość lokalnego rynku – mówi. – Kiedyś spotkałem się z właścicielem licencji Cardina z Australii. Pokazywał mi „swoje” krawaty: miały jaskrawe kolory, wzory. Coś takiego w Polsce by się nie sprzedało.

Czytaj też: Retrospektywa prac Diora. Zachwyca i oburza

Przedsiębiorstwo Pierre Cardin ujawniło przed polskim przedsiębiorcą też swoją mroczną stronę: gdy inna firma zaoferowała większą opłatę licencyjną, umowa z Brusikiewiczem została w 2006 r. nagle zerwana. Biznesmen pozwał firmę i wygrał 100 tys. euro odszkodowania. Dziś zmienił branżę na gastronomiczną i medyczną. Czasem wchodzi do polskich butików Pierre’a Cardina, ale nic tam nie kupuje. – Myślę, że firma przestała podążać za modą – ocenia.

Ile ma z nią wspólnego sam projektant, trudno ocenić, bo w świecie mody coraz częściej kreator daje firmie głównie swoje nazwisko. Na sukces imperium Armaniego, najbogatszego obecnie człowieka mody, pracuje sztab ludzi. Pod szyldem Gucci, Dior, Yves Saint Laurent czy Balmain projektuje kolejne pokolenie twórców. Sam Pierre Cardin ma inne rzeczy do roboty – angażuje się choćby w organizację festiwalu teatralnego w miasteczku Lacoste (nie ma ono nic wspólnego ze znaną marką odzieżową o tej samej nazwie) czy urządzaniem kolejnych przyjęć w swoim domu w Cannes: na przykład z okazji premiery kolejnego filmu o Terminatorze czy urodzin Jamesa Bonda.

O jego życiu prywatnym wiadomo niewiele – nigdy nie był żonaty, nie ma dzieci. O romansach wypowiada się dyskretnie. – To dżentelmen, bezpretensjonalny, lekko melancholijny. W ogóle nie kojarzy się z awangardowymi kolekcjami, które stworzył – wspomina Jaruzelska, która poznała Cardina na początku lat 90.

Projektant nie ma w sobie też nic ze starszego pana żyjącego przeszłością. Dziennikarzom odwiedzającym go w paryskim biurze równie chętnie pokazuje swoje zdjęcia sprzed pół wieku z Fidelem Castro, co najnowsze produkty z logo PC. Ostatnio był to miniaturowy zestaw igieł i nitek. „W końcu czasem każdy potrzebuje sobie coś przyszyć” – tłumaczył się Cardin.

Czytaj też: Sztuka na modowym wybiegu

Polityka 27.2012 (2865) z dnia 04.07.2012; Ludzie i Style; s. 84
Oryginalny tytuł tekstu: "Pierre Pierwszy"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną