Nic lepiej nie wyrażało smutku z powodu odejścia kasety magnetofonowej niż zdjęcie, które od kilku lat krąży między melomanami. Widnieje na nim kaseta, a obok ołówek. Podpis głosi: „Twoje dzieci nigdy nie poznają związku między jednym a drugim”. Czyli – tu uwaga dla najmłodszych czytelników – nie dowiedzą się, jak skutecznie można taśmę przewijać przy użyciu ołówka.
Po tych paru latach wiemy jednak, że smutek był przedwczesny. Wprawdzie sprzedaż czystych kaset spadła najpierw z kilkuset do kilkudziesięciu milionów, a w 2007 r. do ledwie kilku milionów sztuk rocznie, to jednak w ostatnich latach odbiła się od dna i, ku zdziwieniu obserwatorów, rośnie. W 2011 r. największe w tej dziedzinie badanie rynku, Nielsen SoundScan, przyniosło zaskakujące dane: sprzedało się o 50 proc. kaset więcej niż rok wcześniej. I to mimo że japońska centrala firmy Sony zawiesiła produkcję przenośnych kasetowych walkmanów – najważniejszego wynalazku, który w latach 80. mocno wyniósł w górę już wtedy nienowy (powstał jeszcze w latach 60.) format. Ostatnio walkman uznany został w ankiecie gadżeciarskiego pisma „T3” za najważniejszy muzyczny wynalazek ostatniego półwiecza. W plebiscycie wyprzedził mp3 i płytę kompaktową.
Sympatia, jaką dość powszechnie odczuwamy w stosunku do kasety, nie jest bowiem zależna od stanu rynku. I mówi nam coś o współczesnym świecie, w którym różne stare media nie giną. Bo gdy osiągną sprzedażowe dno, odbijają się od niego, by zamienić w elitarny obiekt kultu. Powody takiego stanu podzielić można na racjonalne, modowe i czysto nostalgiczne.
1. Kaseta jako lokata
Kasety nie giną przede wszystkim dlatego, że całkiem dużo ich jeszcze zostało. I są miejsca, gdzie wciąż się przydają: odtwarzacze samochodowe w starszych modelach aut, kuchenne radiomagnetofony.