Powiedzieć, że Anna Anthropy jest największą skandalistką gier wideo, to – zaciągając Jerzym Pilchem – nic nie powiedzieć. Ona jest kwintesencją skandalu. Szokuje i bulwersuje już na poziomie podstawowym: ciała i tożsamości. Jej przypadek może być trudno zrozumiały nawet dla osób uważających się za liberalne w kwestiach obyczajowych. Anna Anthropy, znana też jako Auntie Pixelantie – czyli Ciotunia Pikselunia – to urodzona w ciele mężczyzny osoba transgenderowa (trudno o pewność, że termin „transseksualistka” jest w tym przypadku precyzyjny). Czuje się kobietą, co ostatecznie potwierdziła kuracją hormonalną. Ma przy tym dziewczynę, z którą pozostaje w sadomasochistycznej relacji władczyni-niewolnica. O czym mówi otwarcie, bez cienia skrępowania, nazywając Daphny swą „dziwką” (ang. slut) lub „zwierzątkiem domowym” (ang. pet).
Złożoność sprawy pokazuje fragment ankiety, którą Anthropy wypełniła dla serwisu LesbianGamers.com:
Ulubione słowo?
– „Zboczona”. Wypowiadanie go czyni mnie szczęśliwą.
A którego najbardziej nie lubisz?
– „Zabawne”. Używane w stosunku do gier, brzmi zdecydowanie zbyt lekceważąco. Wartościowanie ich pod tym kątem sugeruje, że gry nie mogą być czymś więcej niż prostą rozrywką.
Silna osobowość
Niezręcznie wypominać wiek kobiecie, ale Anna Anthropy najwyraźniej zbliża się do trzydziestki. Nie wiadomo jednak dokładnie, ile ma lat. Nie wiadomo, jakie nazwisko wyniosła z domu – bo przecież nie Anthropy. Etymologia wskazuje na greckie anthrpos – „człowiek”, co wydaje się jasną deklaracją. Anna Anthropy chce być postrzegana przede wszystkim jako istota ludzka – pełnoprawna, mimo nietypowej tożsamości seksualnej, w niczym nie gorsza od zwyczajnych kobiet i mężczyzn.