Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Goscinny jak Polak

Goscinny René

René Goscinny, najbardziej znany jako autor komiksu o Asteriksie i książek o Mikołajku, pozostawił po sobie ogromną bibliografię. René Goscinny, najbardziej znany jako autor komiksu o Asteriksie i książek o Mikołajku, pozostawił po sobie ogromną bibliografię. Rex Features / EAST NEWS
25 września stanął w Warszawie pomnik René Goscinnego. Jego twórczość znamy w Polsce świetnie, ale o nim samym i jego związkach z naszym krajem wiemy już mniej.
25 września na warszawskiej Saskiej Kępie stanął pomnik René Goscinnego.Leszek Zych/Polityka 25 września na warszawskiej Saskiej Kępie stanął pomnik René Goscinnego.
Okładka „Tarczy Arwernów” z 1968 r.materiały prasowe Okładka „Tarczy Arwernów” z 1968 r.
Twórczość Janusza Christy nosi wyraźne oznaki inspiracji przygodami Asteriksa. „Dzień Śmiechały” z serii „Kajko i Kokosz”.materiały prasowe Twórczość Janusza Christy nosi wyraźne oznaki inspiracji przygodami Asteriksa. „Dzień Śmiechały” z serii „Kajko i Kokosz”.

Trudno uwierzyć, że w ciągu zaledwie 51 lat życia napisał tak wiele książek i scenariuszy komiksów. Trudno też uwierzyć w to, że do jego śmierci doprowadził rutynowy test wysiłkowy. Za długi o 15 sek. „Co za ironia losu: umrzeć na zawał u własnego kardiologa! Cóż za piękna śmierć dla humorysty” – pisze córka artysty Anne Goscinny w wydanej niedawno książce „Tato”. To zapis tęsknoty za ojcem, którego straciła w dzieciństwie. A fakt, że także po śmierci wielbiła go cała francuskojęzyczna część Europy (i nie tylko), nie ułatwiał jej pogodzenia się ze stratą.

Goscinny był obecny wszędzie i ciągle. Na półkach księgarń, na wystawach prac, na imprezach z okazji rocznic swojej twórczości czy w archiwalnych wywiadach telewizyjnych. Chociaż „Tato” to wspomnienia o René Goscinnym, nie ma w książce zbyt wiele szczegółów związanych z życiem zawodowym twórcy „Asteriksa”. Na poznanie ojca w codziennym życiu autorka też nie miała wiele czasu – zmarł, gdy skończyła 9 lat.

Żydowsko-polska tożsamość mojego ojca była widoczna zwłaszcza w kuchni – mówi dziś Anne Goscinny zapytana o rodzinne korzenie. W jej książce jesteśmy świadkami sceny, gdy Anne wraz z ojcem odwiedza wuja Borysa w Nowym Jorku (ojciec prosi, by mówiła do niego Bernard). Wuj wręcza Anne porcelanowego „ocalonego” kotka, który pochodził jeszcze z przedwojennej Ukrainy. Anne nie miała odwagi się nim bawić.

Mikołajek i miłość

To, że Goscinny nie tworzył pod innym nazwiskiem, dziś może się wydawać oczywiste. W świecie powojennego komiksu było wręcz odwrotnie. Szczególnie w USA twórcy nie przyznawali się do swoich żydowskich korzeni, bo nie ułatwiały one kariery. Jack Kirby, słynny rysownik Marvela i współtwórca takich postaci, jak Hulk czy Iron Man, naprawdę nazywał się Jacob Kurtzberg, a Robert Kahn powołał do życia Batmana jako Bob Kane.

Chociaż rodzice René Goscinnego – Anna Bereśniak i Stanisław Simcha Gościnny (wtedy jeszcze nazwisko posiadało znak diakrytyczny) – poznali się nad Sekwaną, oboje pochodzili z Polski. Stanisław, ceniony chemik, przyjechał do Paryża z Warszawy. Z kolei rodzina Anny miała w stolicy Francji drukarnię. Przyjechali z Chodorkowa (dziś to Ukraina), gdzie ojciec był miejscowym rabinem. Anna i Stanisław pobrali się w Paryżu w 1919 r., a w 1926 r. na świat przyszedł ich młodszy i sławniejszy syn – René. Dwa lata później Stanisław dostał dobrą posadę w Argentynie, a rodzina zdecydowała się na wyjazd, co uchroniło ją od Zagłady w Europie. Beztroskie lata, które René Goscinny spędził w szkole francuskiej w Buenos Aires, stały się później inspiracją do powstania serii o Mikołajku.

To opowieść o klasie pełnej urwisów, którzy nieustannie wpadają na genialne pomysły, przyprawiając o zawroty głowy rodziców i wychowawców. Goscinny wspaniale przedstawiał naturę dzieci, konstruował genialne w swej prostocie dialogi i chcąc nie chcąc idealizował dzieciństwo, koncentrując się na przyjaźni między swoimi bohaterami. To właśnie ujmowało czytelników.

– Kiedy moi rodzice pierwszy raz się spotkali, mama nie znała twórczości taty. Podarował jej egzemplarz „Mikołajka”, żeby zobaczyła, jakie książki pisze – mówi Anne Goscinny i dodaje, że mama była zachwycona twórczością ojca. 37-letni autor poznał młodszą o 16 lat Gilberte Pollaro-Millo w 1963 r., w trakcie rejsu po Morzu Północnym. Wówczas Gilberte nie wiedziała, z kim ma do czynienia, a gdy opowiedziała znajomym o swoim spotkaniu z pisarzem, nie mogli w to uwierzyć.

Okoliczności spotkania nie były przypadkowe. Goscinnego fascynowały morskie podróże, co widoczne jest w jego twórczości. Kilka lat przed narodzinami serii o dwójce Galów wraz z Uderzo powołał do życia mało znany w Polsce (choć wydany u nas) cykl pt. „Janko Pistolet”. To historia o zwykłych, przeciętnych ludziach, którzy z dnia na dzień zostają korsarzami i przemierzają na swoim okręcie cały świat. Nie bez powodu również najsłynniejszymi bohaterami drugoplanowymi, którzy przewijają się przez większość albumów „Asteriksa”, stała się załoga piratów. W starciach z galijskimi wojownikami ciągle przegrywają i nieustannie muszą oszczędzać na nowy statek. Jednak wraz z rozwojem kariery Goscinny ma coraz mniej czasu na inne pasje niż pisanie. Co odbija się niestety na jego zdrowiu.

Perfekcjonista

„Chciałeś się leczyć, ale twoje tętnice były zrujnowane, o czym nie miałeś pojęcia. Zrujnowane od nadmiernego pisania. Odchodziłeś od maszyny do pisania tylko po to, by za chwilę do niej wrócić” – pisze Anne Goscinny w książce „Tato”. Zapytana o szczegóły, odpowiada: – Pracował nawet wtedy, kiedy nie pracował. Każdej postaci poświęcał dokładnie tyle samo czasu, z zegarkiem w ręku.

Anne Goscinny zapamiętała go jako doskonale zorganizowanego perfekcjonistę. Gdyby było inaczej, nie mógłby w tym samym czasie pisać scenariuszy do „Asteriksa”, „Lucky Luke’a” i „Iznoguda”, opowiadań do „Mikołajka”, a do tego jeszcze redagować założony w 1959 r. magazyn „Pilote” – jeden z najważniejszych i najbardziej poczytnych periodyków w historii europejskiego komiksu.

Perfekcjonizm Goscinnego potwierdzają również jego współpracownicy. Morris, rysownik serii „Lucky Luke”, od której zaczęła się popularność Goscinnego jako twórcy komiksowego, w jednym z wywiadów dla francuskiej telewizji szczególnie komplementował swojego partnera. Jego scenariusze były podobno tak napisane, że Morris wyobrażał sobie dokładnie to, co Goscinny chciał w tekście wyrazić. Opowieści o Lucky Luke’u – kowboju szybszym od własnego cienia – wypełniała wartka akcja, ale Goscinny przemycał sporo detali z codzienności Dzikiego Zachodu. Spotykamy tam autentyczne postaci, choćby Billy’ego Kida, obserwujemy, jak działała amerykańska poczta konna, widzimy, jak wyglądały relacje białych z Indianami.

Umiejętność doskonałego dostrojenia się do rysownika, którą posiadał Goscinny, potwierdzał także Albert Uderzo, z którym przez lata wspólnie tworzył „Asteriksa”. „Jest mnóstwo artystów, którzy tworzą razem, ale nad projektem pracują osobno. Goscinny wiedział, w jaki sposób coś narysuję, a ja wiedziałem, czego on oczekuje ode mnie”mówił Uderzo w wywiadzie dla BBC.

Syndrom Asteriksa

Autor „Mikołajka” był świadomy swojego talentu, ale ciągle obawiał się, że zabraknie mu pomysłów na kolejne historie, i liczył się ze zdaniem swojej żony za każdym razem, gdy wręczał jej nowy album. Prowadził także bogatą dokumentację, co było istotne szczególnie w przypadku „Asteriksa” – komiksu opowiadającego o ostatniej wiosce przodków Francuzów, która oparła się rzymskiemu imperium.

Gdy śledzimy przygody dwójki Galów, poza dowcipem słownym i sytuacyjnym mamy okazję wyłapywać aluzje do współczesności i przeszłości. Znajdziemy w tym komiksie karykatury znanych aktorów, pisarzy, prezenterów telewizyjnych, a nawet państwowych notabli: w albumie „Asteriks i spółka” młody i przemądrzały rzymski polityk ma twarz Jacques’a Chiraca.

Każdy album pełen jest łacińskich sentencji, historycznych postaci, szczegółów z życia codziennego w dawnym Imperium Rzymskim. I choć czyta się komiks niezwykle lekko, wzbogacenie fabuły tak licznymi detalami wymagało od Goscinnego ciężkiej pracy i wielu lektur, o czym sam często w wywiadach wspominał. Galowie w końcu podróżowali po całej Europie. Ze wszystkich jego serii Francuzi najbardziej pokochali tę i to właśnie imieniem Asteriksa ochrzcili swego pierwszego sztucznego satelitę wystrzelonego w kosmos w 1965 r.

Goscinny i Uderzo pokpiwali z ich narodowych przywar, a zarazem bronili francuskiego stylu życia opartego na różnorodności poszczególnych regionów i tradycji. Wrogiem było rzymskie imperium ze swoją kulturową unifikacją. Publicyści francuscy ukuli nawet termin „syndrom Asteriksa”. Oznaczał on obronę francuskiej kultury i tradycji za wszelką cenę. A w obliczu utraty kolonii oraz politycznej dominacji USA i ZSRR kultura była tym polem, na którym Francja była w stanie konkurować z dwoma imperiami. „Asteriks” stał się ważnym orężem w tej walce i jednym z symboli Francji.

Co po Goscinnym?

Kiedy René Goscinny umarł w 1977 r., pozostawił po sobie ogromną bibliografię. Poza licznymi opowiadaniami o Mikołajku (Anne Goscinny w ostatnich latach wydała niepublikowane wcześniej teksty) składa się na nią 38 albumów z przygodami Lucky Luke’a, 24 albumy „Asteriksa”, 14 odcinków „Iznoguda” oraz kilka mniej znanych serii, m.in. „Umpa-pa” czy wspomniany wcześniej „Janko Pistolet”. Asteriks (czytany w 107 językach i dialektach), Lucky Luke czy Mikołajek to obok Tintina właściwie jedyne europejskie postaci komiksowe, które w skali świata swoją popularnością mogą rywalizować z amerykańskimi seriami. Między innymi dlatego, że Goscinny i Albert Uderzo rozumieli, że komiks jako gatunek w przyszłości przegra bitwę o odbiorcę z filmem, i szybko rozpoczęli ekranizacje „Asteriksa”.

Dość osobliwie potoczył się podział spadku intelektualnego (czyli praw autorskich) po Goscinnym. W „Tacie” Anne Goscinny wspomina, że Claude, starszy brat ojca, który był dla niego rodzajem impresario, przywłaszczył sobie część tego, co należało do René, a matka Anne musiała dochodzić swoich praw w sądzie. – Powody sporu, który poróżnił mnie ze stryjem, nie są tematem dla czytelników mojego ojca. Obaj bracia bardzo się różnili, a stryj pokazał nieznaną nam naturę dopiero, kiedy ojciec zmarł – komentuje wymijająco Anne Goscinny.

Ostatecznie to ona posiada dziś prawa do „Mikołajka” i jest jego wydawcą (IMAV Editions). Prawa do „Asteriksa” zostały przy Albercie Uderzo, który postanowił samodzielnie kontynuować serię po śmierci przyjaciela. I chociaż Anne Goscinny ocenia, że była to słuszna decyzja, bo postaci stworzone przez ojca mogą dalej żyć, trudno się z nią zgodzić. Uderzo nie sprawdzał się w roli scenarzysty. Jego opowieści nie miały już tego wdzięku i dowcipu. I choć wcześniej deklarował, że nie odda „Asteriksa” w ręce innych twórców, w ostatnich latach zmieniał zdanie. Najpierw powierzył rysunki swoim asystentom, a zapowiedziany na 24 października album „Asteriks u Piktów” został stworzony przez scenarzystę Jean-Yves’a Ferriego i rysownika Didier Conrada. Uderzo sprawował nad tym projektem jedynie artystyczną pieczę.

Powód tych działań jest oczywisty: pieniądze. Większościowy pakiet wydawnictwa należącego przez lata do Uderzo jest dziś w rękach koncernu wydawniczego Hachette Livre. A gigant nie zarżnie kury, która znosi złote jajka. Istotną, ale nieznaną poza branżą komiksową, częścią spuścizny po Goscinnym była także przyznawana od 1990 r. Prix René Goscinny ustanowiona przez żonę artysty, a następnie koordynowana przez córkę Anne. Było to jedno z najważniejszych wyróżnień dla scenarzystów komiksowych o wartości 5000 euro. Otrzymali je m.in. Gipi, Joann Sfar (autor „Kota Rabina”) czy Sylvain Chomet (znany bardziej jako reżyser filmów, m.in. „Trio z Belleville”). Ostatnią Prix René Goscinny przyznano w 2008 r., ale Anne Goscinny mówi, że w przyszłości chciałaby do nagrody wrócić, choć zapewne pod inną postacią. Na razie chce przypomnieć o polskich korzeniach swojego ojca. Pomnik – ustawiony na terenie jednego z warszawskich liceów – to dobry początek. Oby jednak na tym się nie skończyło.

***

Kajko i Asteriks

Goscinny miał też wpływ na polski komiks, a dokładnie na serię Janusza Christy „Kajko i Kokosz”. Zarówno Arkadiusz Florek w książce „Świat dzielnych wojów”, jak i autorzy bloga „Na plasterki” poświęconego twórczości Christy (na-plasterki.blogspot.com) udowadniają, że podobieństwo nie opiera się jedynie na postaciach. Christa kopiował z „Asteriksa” konkretne kadry i gagi.

Polityka 40.2013 (2927) z dnia 01.10.2013; Kultura; s. 78
Oryginalny tytuł tekstu: "Goscinny jak Polak"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną