Od końca lutego w amerykańskich kinach grany jest „Syn Boży” (polska premiera 2 kwietnia), a już ukazują się zapowiedzi premiery „Exodusu” – o wyprowadzeniu przez Mojżesza Żydów z Egiptu. Trwają zdjęcia do „Marii, Matki Chrystusa”, opowieści o życiu Matki Boskiej przed urodzeniem Jezusa. Mówi się, że na celowniku hollywoodzkich kamer mają znaleźć się niebawem Poncjusz Piłat, a być może również Dawid i Goliat. Z kolei film pod roboczym tytułem „Odkupienie Kaina” reklamowany jest jako historia biblijna z wątkiem wampirycznym, cokolwiek ma to oznaczać. Moda na Pismo Święte spowodowała, że krytycy ochrzcili już filmowy rok 2014 Rokiem Biblii.
Włączyć Chrystusa w główny nurt
„Syn Boży”, który opisuje życie Chrystusa od urodzenia po ukrzyżowanie, a następnie zmartwychwstanie, to przeniesiony na duży ekran – z małymi zmianami – 10-godzinny serial „Biblia”. W telewizji został przyjęty ciepło, a niekiedy entuzjastycznie, przez rzesze wiernych: od katolików po protestantów różnych wyznań. Jego poszczególne odcinki w History Channel oglądało w USA przeciętnie 11 mln osób, a DVD z nagraniem „Biblii” osiągnęło rekordową sprzedaż ponad pół miliona egzemplarzy. W Polsce serial pokazywany był jesienią w Polsacie. Również z sukcesami – pierwszy odcinek oglądały ponad 3 mln widzów.
Do sukcesu „Syna Bożego” przyczyniły się nieortodoksyjne zabiegi dwójki producentów Marka Burnetta i Romy Downey (w życiu prywatnym małżeństwo).