Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Polska ubulandia

„Król Ubu” Jana Klaty, czyli polska odpowiedź na „Grę o tron”

Beata Zawrzel / Reporter
Po polsku wszystko uwznioślamy, spełniamy się w pogrzebach, musi być dumnie i szumnie. W spektaklu wszystkie tragedie to jeden wielki śmiech – mówi reżyser Jan Klata.

Aneta Kyzioł: – Stary Teatr po sezonie poświęconym Konradowi Swinarskiemu wchodzi w sezon Jerzego Jarockiego. Zaczynacie premierą „Króla Ubu” Alfreda Jarry’ego w pańskiej reżyserii. Będą odniesienia do libretta stworzonego przez Jarockiego do „Ubu Rexa” – inspirowanej dziełem Jarry’ego opery Krzysztofa Pendereckiego?
Jan Klata: – Premiera „Króla Ubu” to z jednej strony odniesienie do twórczości Jerzego Jarockiego i początek poświęconego mu sezonu, z drugiej zaś efekt rozpoczętej w ubiegłym roku współpracy Starego Teatru z muzycznym Festiwalem Unsound. Opowiadając ekscentryczne dzieło Jarry’ego przy pomocy muzyki, chcemy uczynić je bardziej formalnym i przejmującym. Nie będziemy się bezpośrednio odwoływać do muzyki Pendereckiego. Muzykę do spektaklu tworzy James Leyland Kirby, tu występujący pod pseudonimem V/Vm.

Jaka to będzie muzyka?
Zborsuczona. Próbowaliśmy w warstwie muzycznej znaleźć relacje podobne do tych, jakie zachodzą pomiędzy autorem sztuki „Ubu Król czyli Polacy” a wielkimi tekstami, które on na potrzeby swojego dramatu macerował, nicował, maltretował, ćwiartował, przeszywał, przeinaczał i wywracał na drugą stronę. Postępując w sposób niejednokrotnie bezczelny, stworzył groteskę, w której jak w pigułce zawarł mechanizmy władzy. Alfred Jarry wyczyniał najdziksze brewerie na dziełach klasycznych – od antyku po Szekspira – a V/Vm robi zdumiewające rzeczy na podstawowych melodiach popkultury. Zarówno w warstwie literackiej, jak i muzycznej uprawiamy proceder plądrowania ruin, zgliszcz rzeczywistości. Działamy pod patafizycznym hasłem: „Nie zrujnujemy wszystkiego, nie rujnując i ruin”. Dopiero na kamieni kupie zobaczymy siebie naprawdę, bez osłonek. Znajoma strategia, można rzec – narodowa.

Polacy z tytułu sztuki to nasi współcześni współobywatele?
Współcześni, a zarazem wieczni. Tu i teraz – zawsze i wszędzie. Rzecz jasna nie będziemy się starali przypisywać postaciom konkretnych osób z naszego życia politycznego. Ale faktem jest, że ten wydawałoby się abstrakcyjny, groteskowy, zwulgaryzowany, prostacki mechanizm działań politycznych opisany w tekście niepokojąco powtarza się w naszej rzeczywistości. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, a żyję już parę lat, że to, co mamy na co dzień, to jest taka troszkę permanentna ubulandia. Mimo naszego bezspornego męstwa sami spuszczamy sobie łomot – można sparafrazować Jarry'ego/Gondowicza.

Historia się powtarza, rządzi schemat i repetycja?
„Wiwat Wacław nieboszczyk!”. Można to nazwać poetycko odwiecznym mechanizmem dziejów i opowiadać o Szekspirowskich schodach, na które władcy wchodzą tylko po to, żeby na szczycie sobie uświadomić, że „tam nic nie ma”, że tak naprawdę władza nic nie może, jedynie usiłować samą siebie replikować, samą siebie nie-wiadomo-po-co-dzierżyć, a potem upada wzdęta pychą, wypalona faktem, że „ciężko odwalać królewską robotę”. Wszystko to już opisał Szekspir i starożytni. Ale w przypadku „Króla Ubu” historia jest niesamowicie nowocześnie opowiedziana. „Król Ubu” jest też wielką literaturą. Zwłaszcza że mamy do czynienia z wybitnym tłumaczeniem Jana Gondowicza.

Sztuka Jarry’ego zrobiła w Polsce furorę. Król Ubu bywał mitycznym satrapą, ale nosił też cechy rzeczywistych postaci życia politycznego, np. Lecha Wałęsy czy Andrzeja Leppera.
Mnie się wydaje, że on przedstawia pewien uniwersalny mechanizm władzy: wyniesiona na tron na zasadzie sprzeciwu wobec rzeczywistości, która go otacza i istniejącej władzy – zdegenerowanej i niebędącej w stanie wypełniać swoich podstawowych funkcji. Tak jest w sztuce przedstawiony król Wacław i jego otoczenie. Ubu utrzymuje się u władzy, bo potrafi wzbudzić swojski entuzjazm demosu – ludu. Następnie boryka się z problemami wewnętrznymi i musi się od poddanych inteligentnie oddalić. Oddala się na pokładzie statku gdzieś do sytej Europy, gdzie ktoś na niego oczekuje.

Brzmi bardzo znajomo...
Coraz znajomiej nawet. Kiedy zaczynaliśmy w Teatrze Polskim we Wrocławiu pracę nad „Termopilami polskimi”, też nie wiedzieliśmy, co się zdarzy na Ukrainie. Mam teraz napisać w programie, że to nie jest o Donaldzie Tusku, że Ubu nie równa się Tusk? Znajdzie się zapewne sporo osób, które uznają, że to teatr publicystyczny czy satyra polityczna. Niczego nie dopisałem, tak to napisał w 1896 r. francuski licealista Alfred Jarry z Rennes. Gimnazjalny Nostradamus? A może każde państwo jest państwem króla Ubu? A może nie jesteśmy w stanie wyłonić i zaakceptować na dłużej żadnej władzy, która dokonałaby znaczącej przemiany naszej zbiorowości? Czy jesteśmy jako Polacy skazani na dojutrkowatość i wieczną prowizorkę? Bo może tak jest, i ten francuski gówniarz to dostrzegł i opisał.

Szykuje się coś pomiędzy „Miedzy nami dobrze jest” Doroty Masłowskiej – opowieścią o Polsce, której nie ma – a pańską realizacją „Sprawy Dantona” we wrocławskim Teatrze Polskim – bezczelną i bardzo śmieszną satyrą na władzę.
„Sprawa Dantona” została przez Przybyszewską napisana całkiem serio, bez pasji dekonstrukcji formalnej, za to z miłością do Robespierre’a. A Jarry pisze w jakimś genialnym pędzie bezczelności i potrzeby wyrzucenia z siebie, przenicowania wszystkich lektur, szekspirowskich i starożytnych. Jego pracy przyświeca rzadziej dziś wspominany klasyk Arystofanes, autor prześmiewczych komedii. To specyficzny rodzaj śmiechu: zabójczego, ale oczyszczającego. My po polsku wszystko uwznioślamy, spełniamy się w pogrzebach, a na pogrzebie nie może być nic śmiesznego, na pogrzebie musi być dumnie i odpowiednio szumnie. A tu przychodzi Jarry i mówi, że pogrzeb to jest jeden wielki śmiech. Wszystkie te tragedie to jest jeden wielki śmiech. Pochód armii przez Ukrainę to jest jeden wielki śmiech. Nie sądzę, że to jest nihilistyczne. Poza tym to nie jest tylko opowieść o Polakach. Byłoby świetnie, gdyby udało nam się opowiedzieć „Ubu Królem” historię uniwersalną. Przybysze z dalekich krain czytający naszą rozmowę – nie zniechęcajcie się! Zapraszamy na polską „Grę o tron”!

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Dlaczego książki drożeją, a księgarnie upadają? Na rynku dzieje się coś dziwnego

Co trzy dni znika w Polsce jedna księgarnia. Rynek wydawniczy to materiał na poczytny thriller.

Justyna Sobolewska, Aleksandra Żelazińska
18.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną