Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Największe dzieła wiszą na lodówkach

John Lurie pokaże w Zachęcie swoje obrazy

„Bison”, 2005 „Bison”, 2005 John Lurie
Rozmowa z Johnem Luriem, muzykiem jazzowym z przekonania, aktorem z przypadku i malarzem z konieczności, który w warszawskiej Zachęcie pokaże swoje obrazy.
John LurieRay Henders/Polityka John Lurie

Rzutki, energiczny, pewny siebie – John Lurie miał wszelkie dane ku temu, by rzucić świat na kolana. Wszystko przychodziło mu z niebywałą łatwością: gra na saksofonie, malowanie ekspresjonistycznych okładek, rzucanie bon motów, a nawet narkotykowych uzależnień.

Ta brawura sprawiała, że elektryzował także na ekranie. We wczesnych filmach Jima Jarmuscha stworzył niezapomniane kreacje. Do tego stopnia, że grający z nim w „Poza prawem” Roberto Benigni nazywał go „wielkim muzykiem i aktorem, kimś pomiędzy Rayem Charlesem a Brigitte Bardot”. 62-letni dziś Lurie nie miał jednak ochoty na wielką filmową karierę – wolał kręcić program „Fishing with John”, w którym wyprawiał się na ryby ze swoimi najbliższymi przyjaciółmi. W latach 90. został nominowany do nagrody Grammy za ścieżkę dźwiękową do filmu „Dorwać małego”, współtworzył też temat przewodni popularnego telewizyjnego show Conana O’Briena. Nie zarzucił również aktywności muzycznej. W 1999 r. ukazał się album podsumowujący niezwykłą karierę afrykańsko-żydowskiego muzyka – Marvina Pontiaca. Płyta zebrała świetne recenzje i uznanie takich tuzów, jak Leonard Cohen, David Bowie czy Iggy Pop. Sęk w tym, że Pontiac nigdy nie istniał, a za muzykę odpowiedzialny był nie kto inny jak John Lurie. Później artysta zniknął jednak z radarów. Gdy niektórzy zastanawiali się jeszcze, czy to nie kolejny ekstrawagancki ruch z jego strony, okazało się, że walczy o życie. Ciężka choroba sprawiła, że przez wiele lat Lurie nie ruszał się z własnego mieszkania. Miała jednak niespodziewany skutek uboczny: zaczął malować. Wśród jego prac przeważają akwarele, nierzadko czerpiące z prymitywizmu.

Polityka 23.2015 (3012) z dnia 31.05.2015; Kultura; s. 107
Oryginalny tytuł tekstu: "Największe dzieła wiszą na lodówkach"
Reklama