Na niedawną galę wręczenia Paszportów POLITYKI staraliśmy się przyciągnąć jak najwięcej laureatów z lat poprzednich. Był m.in. reżyser Robert Gliński (zdobywca Paszportu za rok 2001), którego powitaliśmy – wśród innych gości – ze sceny.
Współprowadzący galę redaktor naczelny POLITYKI Jerzy Baczyński dodał wtedy: „Witamy i prosimy pozdrowić serdecznie brata”. Bo minister kultury i wicepremier w rządzie Beaty Szydło, prof. Piotr Gliński – prywatnie brat reżysera – z naszego zaproszenia na Paszporty nie skorzystał.
Cieszymy się oczywiście ze wszystkich relacji z tego wieczoru, ale w jednej z nich – na szanowanym przez nas skądinąd portalu Gazeta.pl – słowa powitania zacytowane zostały inaczej, bardziej obcesowo: „Panie Gliński, proszę pozdrowić brata” (dokładny zapis można zweryfikować w retransmisji na stronach TVP2), a to już warto sprostować.
Dalej rzecz potoczyła się jak w głuchym telefonie. Dziennikarze Gazeta.pl dotarli do wicepremiera Glińskiego i zapytali, co on na to:
Najwyraźniej odebrał to jako atak na brata, bo w wywiadzie dla serwisu odpowiedział, że stosunki między nimi układają się świetnie i podsumował sytuację z Paszportów: „Nie będę komentował zachowań niegodnych, które nie mieszczą się w porządku cywilizowanej demokracji”. W ten sposób zwykłe pozdrowienie stało się – ku naszemu zdziwieniu – atakiem na podwaliny naszej cywilizacji. W rozmowie z serwisem wPolityce.pl prof. Gliński dodał jeszcze, że ludzie tacy jak my niszczą życie publiczne.
Owszem, podczas ważnej uroczystości – która jest dla nas świętem młodej polskiej kultury – chcieliśmy coś przekazać ministrowi. Ale bezpośrednio – albo poprzez brata. Niekoniecznie angażując w to tylu dziennikarzy, a już na pewno nie po to, by naruszać tak drogą wicepremierowi demokrację.
Następnym razem zapraszamy po odbiór pozdrowień osobiście, a jeśli już ministra kultury wieczór w towarzystwie naszych laureatów nie interesuje, to uważamy, że mógłby chociaż obejrzeć retransmisję w miło z nami tego wieczoru współpracującej, a przecież już odświeżonej kadrowo TVP2.
PS Po publikacji niniejszego tekstu Gazeta.pl zdecydowała się nas przeprosić.