Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Stąd do nicości

Film o rodzinie Beksińskich: takiej produkcji jeszcze nie było

Dawid Ogrodnik, Andrzej Seweryn i Aleksandra Konieczna – filmowa rodzina Beksińskich Dawid Ogrodnik, Andrzej Seweryn i Aleksandra Konieczna – filmowa rodzina Beksińskich Hubert Komerski / Kino Świat
Takiego filmu ukazującego samobójstwo i śmierć w kategoriach ekstazy egzystencjalnej jeszcze w polskiej kinematografii nie było. „Ostatnia rodzina” to dzieło wybitne.
Interesował się nową technologią, wierząc, że dzięki niej zdoła siebie i bliskich ocalić przed nieubłaganie niszczycielskim działaniem czasu.Igor Omulecki/VIVA!/Forum Interesował się nową technologią, wierząc, że dzięki niej zdoła siebie i bliskich ocalić przed nieubłaganie niszczycielskim działaniem czasu.

To nie jest kryminał o zabójstwie znanego malarza, który tworzył obrazy jak z dręczącego snu podszytego śmiertelnymi lękami. Ani realistyczna biografia rodziny neurotyków. Beksińscy są w „Ostatniej rodzinie” przekaźnikiem idei wychodzącej daleko poza obszar opowieści o życiu i twórczości niezwykłego artysty. To ekstremalny film o umieraniu. Niepozostawiający żadnej nadziei i złudzeń. Dzieło wybitne, niejednoznaczne, symboliczne jak proza Becketta, Kafki czy literatura Dostojewskiego, który bodaj jako pierwszy pisał o idei samobójstwa jako realizacji człowieczeństwa. Debiutancki film Jana P. Matuszyńskiego idzie znacznie dalej niż Szumowska w obrazoburczych „33 scenach z życia” obnażających pustkę duchowych obrzędów, szpitalnego dekalogu, reguł towarzyskich, fikcję słów, gestów w zderzeniu ze śmiercią.

U Matuszyńskiego nicość, o której pisał Demokryt („Nic nie jest bardziej rzeczywiste niż nic”), też jest końcem wszystkiego. Łączy się jednak z myśleniem o Beksińskich jako o wybrańcach, ostatnich świadkach testujących na sobie eksperyment odchodzenia. Nie w sensie fizycznego asystowania przy umieraniu. Tylko otwartości mówienia o tym. Czekania i wychodzenia naprzeciw śmierci. – W tej rodzinie nie było ignorancji, udawania, zamiatania pod dywan tego, co boli. Żadnego tabu – dopowiada reżyser, słusznie podkreślając, że skojarzenia ze Świętą Rodziną i Ostatnią Wieczerzą à rebours nie są przypadkowe.

Dla Beksińskiego kres był jedyną realnością – prawdą, wobec której wszystko inne, pozbawione większego znaczenia, bladło. Żadna siła wyższa, żaden Bóg czy jakieś inne podpórki, które dla jego żony Zofii jeszcze się liczyły. Pustka. Niebyt. Z tym się mierzył, a wraz z nim jego bliscy. Agonia jako długo wyczekiwany moment spełnienia utożsamiany z orgazmem.

Polityka 40.2016 (3079) z dnia 27.09.2016; Kultura; s. 83
Oryginalny tytuł tekstu: "Stąd do nicości"
Reklama