Kultura

Choćby na trumnie, byle do Wrocławia

Kulturzug z Berlina do Europejskiej Stolicy Kultury

Spektakl Julii Raab, występującej jako kukła Grubaska, w pociągu do Europejskiej Stolicy Kultury Spektakl Julii Raab, występującej jako kukła Grubaska, w pociągu do Europejskiej Stolicy Kultury Maria Kossak
Do Wrocławia, Europejskiej Stolicy Kultury 2016, jeździ z Berlina weekendowy Kulturzug – Pociąg do Kultury, oblegany przez Niemców. Co ich tak pociąga w tym pociągu?
Poranek na berlińskim dworcu; z tabliczką „Sami swoi” Jacek Głaszcz, aktor i organizator imprez kulturalnych dla osób z pociągiem do polskiej kulturyMaria Kossak Poranek na berlińskim dworcu; z tabliczką „Sami swoi” Jacek Głaszcz, aktor i organizator imprez kulturalnych dla osób z pociągiem do polskiej kultury

W sobotni poranek berliński Ostkreuz, węzeł komunikacyjny we wschodniej części miasta, ma w sobie coś z atmosfery przeboju Młynarskiego „Niedziela na Głównym”. Ale to nie pozostanie na dworcu, ale podróż Pociągiem do Kultury zda się obiecywać sposób na wszystkie smutkisfanatyzowanych islamistów, Brexit czy nawet kłótliwych sąsiadów. Ech, uciec, choćby na dzień – do Europejskiej Stolicy Kultury 2016.

Jacek Głaszcz rozgląda się po peronie. Czeka na nim tłumek pasażerów w pogodnych nastrojach, życzliwych światu i ludziom. Są wśród nich dojrzali panowie i panie, którzy energicznie stawiają czoła emeryctwu, jednocząc się w weekendy na wspólnych eventach. Są stateczne pary małżeńskie i rodziny z dorastającymi dziećmi.

Najmłodszą wiekowo grupę tworzą artyści wyróżniający się stylem bycia i strojem. Para obok zastanawia się, czy krótki pociąg pomieści wszystkich chętnych. Bileterka radziła im wsiąść na pierwszej stacji w Lichtenbergu, bo już na następnej – właśnie na Ostkreuz – może być tłoczno, a chyba nie chcieliby ryzykować jazdy do Wrocławia na stojąco?

Latający Ślązak – niedościgły

Pociąg do Kultury pojawił się w 2016 r. w rozkładach jazdy jako atrakcja obchodów 25-lecia zawarcia polsko-niemieckiego traktatu o współpracy i dobrym sąsiedztwie. Ustalono, że będzie kursować w weekendy od maja do września na trasie Berlin–Wrocław, wypełniając lukę po likwidacji (jak mówią jedni) lub zawieszeniu (jak utrzymują inni) linii Hamburg–Wrocław–Kraków, którą intercity Wawel jeździł do grudnia 2014 r. O decyzji tej przesądził zły stan torów, długi czas podróży i w rezultacie niewielka liczba chętnych.

Od tej pory do Wrocławia kursują autobusy, a w ślad za nimi ukazało się wyjaśnienie speców od międzynarodowej komunikacji, że kolejowy ruch transgraniczny to zmagania z techniką i budżetem: składy pociągów muszą być dopuszczone do ruchu po obu stronach granicy, różny jest sposób finansowania transportu kolejowego, a ponadto brakuje ujednoliconych przepisów dotyczących standardów taboru w poszczególnych krajach. Optymiści podkreślają jednak, że nad rozwiązaniem problemu pracuje Bruksela.

Polityka 42.2016 (3081) z dnia 11.10.2016; Na własne oczy; s. 108
Oryginalny tytuł tekstu: "Choćby na trumnie, byle do Wrocławia"
Reklama