Choćby na trumnie, byle do Wrocławia
Kulturzug z Berlina do Europejskiej Stolicy Kultury
W sobotni poranek berliński Ostkreuz, węzeł komunikacyjny we wschodniej części miasta, ma w sobie coś z atmosfery przeboju Młynarskiego „Niedziela na Głównym”. Ale to nie pozostanie na dworcu, ale podróż Pociągiem do Kultury zda się obiecywać sposób na wszystkie smutki – sfanatyzowanych islamistów, Brexit czy nawet kłótliwych sąsiadów. Ech, uciec, choćby na dzień – do Europejskiej Stolicy Kultury 2016.
Jacek Głaszcz rozgląda się po peronie. Czeka na nim tłumek pasażerów w pogodnych nastrojach, życzliwych światu i ludziom. Są wśród nich dojrzali panowie i panie, którzy energicznie stawiają czoła emeryctwu, jednocząc się w weekendy na wspólnych eventach. Są stateczne pary małżeńskie i rodziny z dorastającymi dziećmi.
Najmłodszą wiekowo grupę tworzą artyści wyróżniający się stylem bycia i strojem. Para obok zastanawia się, czy krótki pociąg pomieści wszystkich chętnych. Bileterka radziła im wsiąść na pierwszej stacji w Lichtenbergu, bo już na następnej – właśnie na Ostkreuz – może być tłoczno, a chyba nie chcieliby ryzykować jazdy do Wrocławia na stojąco?
Latający Ślązak – niedościgły
Pociąg do Kultury pojawił się w 2016 r. w rozkładach jazdy jako atrakcja obchodów 25-lecia zawarcia polsko-niemieckiego traktatu o współpracy i dobrym sąsiedztwie. Ustalono, że będzie kursować w weekendy od maja do września na trasie Berlin–Wrocław, wypełniając lukę po likwidacji (jak mówią jedni) lub zawieszeniu (jak utrzymują inni) linii Hamburg–Wrocław–Kraków, którą intercity Wawel jeździł do grudnia 2014 r. O decyzji tej przesądził zły stan torów, długi czas podróży i w rezultacie niewielka liczba chętnych.
Od tej pory do Wrocławia kursują autobusy, a w ślad za nimi ukazało się wyjaśnienie speców od międzynarodowej komunikacji, że kolejowy ruch transgraniczny to zmagania z techniką i budżetem: składy pociągów muszą być dopuszczone do ruchu po obu stronach granicy, różny jest sposób finansowania transportu kolejowego, a ponadto brakuje ujednoliconych przepisów dotyczących standardów taboru w poszczególnych krajach. Optymiści podkreślają jednak, że nad rozwiązaniem problemu pracuje Bruksela.