Jeszcze niedawno ogłaszano śmierć opery, a ta wciąż żyje i ma się świetnie. Tylko znaczenie terminu się zmienia – bo ile dziś tej tradycyjnej opery w operze?
Pierre Boulez, wybitny kompozytor i dyrygent zmarły w styczniu br., postulował pół wieku temu w wywiadzie dla tygodnika „Der Spiegel”, by wysadzić gmachy operowe w powietrze. Gdy to mówił, miał na myśli, że gatunek ten jest totalnie anachroniczny i – takiego był zdania – po 1935 r. nie powstało w tej dziedzinie nic godnego uwagi.
Od tamtej pory zaszło wiele zmian, nie tylko w poglądach samego Bouleza, który jako dyrygent miał się stać wybitnym interpretatorem dzieł operowych, głównie XX-wiecznych i Wagnera, a jako kompozytor sam myślał o stworzeniu opery (co mu się z różnych powodów nie udało).
Polityka
46.2016
(3085) z dnia 07.11.2016;
Kultura;
s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "Opera w oparach"