Niezależnie od tego, kto obecnie zajmuje Pałac Buckingham, rządy nad wyobraźnią Brytyjczyków – i nie tylko – sprawuje od wieków król Artur. I nie zamierza abdykować.
Film „Król Artur: Legenda miecza” w reżyserii Guya Ritchiego to wizja oszałamiająca tempem i efektami specjalnymi, lecz nieszczególnie wierna kanonicznej wersji opowieści o legendarnym brytyjskim monarsze (można założyć, że jednak nie znał kung-fu). Krytycy narzekają, komercyjnego sukcesu też chyba nie będzie. Coś więc się Ritchiemu nie udało – tylko co? Czy reżyser chciał rzucić wyzwanie amerykańskim superprodukcjom o superbohaterach? A może zrobił Brytyjczykom film ku pokrzepieniu serc, w wigilię brexitu?
Polityka
24.2017
(3114) z dnia 12.06.2017;
Kultura;
s. 89
Oryginalny tytuł tekstu: "Król Artur na okrągło"