Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Lars von Trier wywołał (artystyczny) skandal swoim nowym filmem

Kadr z filmu „The House That Jack Built” Kadr z filmu „The House That Jack Built” mat. pr.
Publiczność festiwalu w Cannes wychodziła po seansie „The House That Jack Built” wstrząśnięta i zniesmaczona.

Wiadomo, że po Larsie von Trierze należy się spodziewać kina prowokacyjnego, przeczącego gatunkowym regułom. Jednak nawet tak wyrobiona publiczność jak canneńska wychodziła po seansie „The House That Jack Built” wstrząśnięta i zniesmaczona, nazywając film obrzydliwym. A jego oglądanie torturą.

Skandal większy niż w przypadku „Nimfomanki”

Równo siedem lat upłynęło od szokującej konferencji prasowej, na której duński reżyser dworował sobie z Hitlera, przyznając w pewnym momencie, że jakoś na swój sposób go rozumie, za co z hukiem został wyrzucony z festiwalu. Teraz wrócił w godnym siebie stylu, wywołując kolejny – tym razem czysto artystyczny – skandal, przebijający nawet „Nimfomankę”.

Wyświetlany poza konkursem „The House That Jack Built” to portret seryjnego mordercy (gra go Matt Dillon) nakreślony jakby od środka – z punktu widzenia i zgodnie z logiką psychopaty. Uważnie, z etnograficzną niemal dociekliwością drąży się tu pytania o to, dlaczego właściwie zbrodnia jest pociągająca i co zabijanie ma wspólnego z niewinnym aktem tworzenia.

Czytaj także: Lars von Trier opowiada POLITYCE o melancholii i depresji

Film rzuca światło na szaleństwo przemocy

Pięć naturalistycznych epizodów (bohater nazywa je incydentami) oraz biblijny epilog. Takie są ramy fabularnej kompozycji. Z wyjątkiem baśniowo-filozoficznego finału każdy kolejny rozdział rzuca nowe światło na szaleństwo przemocy. Pojawiają się inne motywy, różne okoliczności i techniki unicestwiania. Na oczach zrozpaczonej matki pewny siebie morderca dokonuje brutalnej egzekucji jej dwóch kilkuletnich synków. Zachwycając się bujnym biustem swojej kochanki, najpierw maniacko się do niej dobiera, a potem obcina jej piersi. Następnie zwozi czerwonym vanem trupy do chłodni i tam poddaje je dalszej obróbce. Na przykład dzieciom rozcina usta, upodabniając je do Jokera.

Ofiary wybrane z przepastnego katalogu zbrodniarza są tu tylko ruchomym, bezwolnym tłem. Wiadomo, co je zaraz spotka, że od śmierci nie ma ucieczki. Ta nieuchronność tragedii, zamieniająca się w tępe asystowanie bestialstwu obłąkanego człowieka, chociaż budzi instynktowny sprzeciw, to nie jest jedynym wyzwaniem.

Czytaj także: Gorąca wojna w Cannes. Festiwal się zmienia

Sadystyczna orgia podszyta mizoginizmem

Mało kto by wytrzymał przez dwie i pół godziny widok nieustannej rzezi. Von Trier gra na chorobliwej ciekawości widza, który sporo już w kinie widział, a tu jeszcze zanim wyłoni się z ciemności pierwszy obraz, otrzymuje on obietnicę, że ujrzy coś potwornego, coś, czego jeszcze nikt mu nie pokazał. Sadystyczna orgia podszyta jest mizoginizmem, zawiera elementy pornografii, bazuje na voyeryzmie. Dodatkowo widz ma szansę wysłuchać uzasadnienia, jedynego w swoim rodzaju komentarza mordercy udzielającego wyczerpującej odpowiedzi na dociekliwe pytania stawiane mu przez niewidoczną, ujawnioną dopiero w finale postać psychoanalityka albo samego diabła, granego przez Bruno Ganza.

W scenach zabijania toczą się między obu panami mniej lub bardziej wyrafinowane dysputy filozoficzne na temat m.in. poczucia winy, fermentacji winogron, niemieckich obozów koncentracyjnych, różnicy między byciem architektem a inżynierem, bombardowań sztukasów. Mają one usprawiedliwić działania bohatera, traktującego mordowanie jak formę sztuki.

Czytaj także: Godard znów na barykadach. „Księga obrazów” w Cannes

Lars von Trier schodzi do piekła

W historii kina wielu reżyserów podejmowało ryzykowną próbę dotarcia do najniższego kręgu piekła. Spory rozgłos zyskał Pasolini swoim „Salo, czyli 120 dni Sodomy”, do dziś wspominanym jako najokrutniejsza wizja seksualnych dewiacji, będąca metaforą faszyzmu.

Von Trier też schodzi do piekła z impetem, za to z dużo większym dystansem, szydząc i „karząc” przy okazji samego sobie. Obok spuścizny Hitlera, Mao, Stalina i Idi Amina umieszcza kadry z „Antychrysta”, „Melancholii” i innych swoich filmów.

Narcyzm, inteligencja, pycha, poczucie wyższości, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne to cechy (wady) własne artysty, które von Trier dzieli z bohaterem „The House That Jack Built”. Przekraczając jako reżyser granice, wzbudzając swoimi filmami przerażenie, chodziło mu przecież o popularność. A twórczość i sława – czy to nie jedne z głównych motorów działania seryjnego mordercy?

Czytaj także: Czym zachwyca „Zimna wojna” Pawła Pawlikowskiego

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama