Głównymi bohaterami „Lata” są Majk Naumienko i Wiktor Coj, liderzy założonych w ostatniej dekadzie ZSRR zespołów Zoopark i Kino. Obaj zmarli na początku lat 90. i obaj stali się ikonami rosyjskiej niezależnej sceny muzycznej. Wbrew pozorom nie jest to jednak film biograficzny – raczej impresja o pionierskich czasach rosyjskiego rocka, zrazu tępionego zawzięcie przez władzę i lokalnych urzędników, a potem, na początku pierestrojki Michaiła Gorbaczowa, „zalegalizowanego”. Polski widz zapewne nie uniknie porównań z naszą sytuacją w analogicznym okresie, wszak i w PRL rodzimy rock nie był – delikatnie mówiąc – pupilem władzy, chociaż w latach 80. punkowe i nowofalowe kapele występowały z otwarcie antysystemowymi tekstami i nie były poddawane ostrym represjom z tego powodu.
Tego akurat w rzeczonym filmie nie zobaczymy, ale warto wiedzieć, że jeszcze niedługo przed objęciem władzy przez Gorbaczowa w Leningradzie, uchodzącym za centrum radzieckiego undergroundu artystycznego, milicja rozbijała prywatne wystawy malarstwa abstrakcyjnego i muzyczne kwartirniki (koncerty urządzane w prywatnych mieszkaniach). Co bardziej niepokornych artystów i tych zanadto zapatrzonych w Zachód nękano na różne sposoby, czasowo aresztując albo kierując do osławionych psychuszek. W tym czasie u nas postawangarda, sztuka krytyczna i nowa ekspresja królowały w państwowych galeriach, zaś „antysystemowi” punkrockowcy grali dla wielotysięcznej widowni oficjalnego festiwalu w Jarocinie.
Artemij Troicki, rosyjski publicysta i krytyk muzyczny mieszkający od kilku lat w Estonii, powiedział, że „Lato” nie podoba się muzykom z Petersburga – a zwłaszcza weteranom sceny alternatywnej – za to bardzo podoba się dziennikarzom z Moskwy.