Z końcem stycznia 2019 r., po niecałych dwóch latach działalności w Polsce, zamyka się platforma streamingowa Showmax – podały dziś Wirtualnemedia. Showmax tę informację potwierdził, dodając, że zniknięcie z polskiego rynku jest wynikiem wycofania się właściciela – zarejestrowanego w RPA koncernu Naspers – z branży wideo w internecie.
Showmax nie był dla Polaków platformą pierwszego wyboru
Naspers przeniósł Showmaxa do spółki MultiChoice Group, planuje sprzedać jej udziały, wprowadzając się na giełdę w Johannesburgu. W oświadczeniu czytamy: „Pomimo dobrych wyników i popularności serwisu dalszy rozwój Showmax Polska, jako jedynej firmy działającej w obszarze wideo poza Afryką, nie mieści się w ramach przyjętej strategii zarówno MCG, która koncentruje się na kontynencie afrykańskim, jak i Naspersa. Showmax Africa będzie nadal działać jako część MultiChoice Group, a zmiany nie dotyczą pozostałych inwestycji Naspersa w Polsce”.
Showmax nie był platformą z serialami i filmami pierwszego wyboru, Polacy częściej odwiedzali CDA premium, TVN-owskiego Playera, Netflixa i HBO GO. Konkurencja na tym rynku w ostatnich miesiącach bardzo się zaostrzyła, koncerny walczą na treści, powiększają biblioteki, wchodzą w akcje promocyjne z operatorami komórkowymi – generalnie starają się przekonać swoich abonentów, że w pełni zaspokoją ich potrzeby i nie ma sensu sprawdzać, co proponuje konkurencja.
Czytaj także: Netflix vs. HBO GO vs. Showmax vs. Amazon. Porównanie
Pomogło „Ucho prezesa”, zaszkodził Patryk Vega?
Showmax w tym starciu gigantów odstawał, ale ma swoich fanów i swoje zasługi. Był też kolejną szansą dla polskich twórców na realizację scenariuszy, których nie mogliby zrealizować nigdzie indziej (np. w telewizji publicznej). Tu powstał pięcioodcinkowy, osadzony w realiach PRL serial „Rojst”, ambitny, choć niepozbawiony wad, promowany wymownym hasłem „Witaj w polskim bagnie”. Tu swój dom znalazła satyra polityczna Roberta Górskiego „Ucho prezesa” (od połowy listopada idzie czwarty sezon), która swego czasu elektryzowała internet. Można nie być fanem tego poczucia humoru (ja nie byłam), ale nie sposób nie docenić jakości realizacyjnej przedsięwzięcia, a paru aktorów zagrało tu role, które zmieniły ich wizerunek.
To samo można powiedzieć o pierwszym sezonie polskiej edycji „Saturday Night Live” – ambitnie, ale z poczuciem humoru bywało różnie, a głównie jednak siermiężnie. Nie wiem też, na ile pomogło, a na ile zaszkodziło serwisowi związanie się z Patrykiem Vegą. Przyciągnęło do Showmaxa fanów jego filmowych wygibasów? Odstraszyło od niego wszystkich, dla których twórca „Botoksu” jest uosobieniem obciachu? Nie doszła za to do skutku zapowiadana od początku większa współpraca z Wojciechem Smarzowskim.
Showmax dał Polsce „Opowieść podręcznej”
Za co sama będę pamiętać Showmax? Za świetny skecz z papieżami z pierwszego odcinka „SNL Polska”. Za odcinek „Ucha prezesa”, w którym prezes zabiera marszałków Sejmu i Senatu – Marka i Staśka – do samochodu i z wystającymi przez okna buławami marszałkowskimi, rozbijając się po ulicach Warszawy, jadą do Belwederu na wojnę z prezydentem. Za sceny z redakcji „Kuriera Wieczornego” z „Rojsta”: męskie i sieriozne grono dziennikarskie, ebonitowe telefony i maszyny do pisania na biurkach, wiszący siekierą dym papierosowy, kolegia redakcyjne... Także za genialnie absurdalnego „Egzorcystę”, z piekłem wypełnionym Damianami i Sebami, i tytułowym egzorcystą alkoholikiem, pracującym tylko na czarno.
No i za to, że mimo iż Showmax miał zdecydowanie męskie oblicze (od początku promowali go Vega i Ewan McGregor), to właśnie tu swoją polską premierę miała „Opowieść podręcznej”, jeden z najgłośniejszych feministycznych głosów w popkulturze. I tu pracowała Magda Marzec, jedna z najfajniejszych szefowych PR, jakie nosi branża telewizyjna.
Generalnie: szkoda.