Netflix w bardzo ciekawy sposób korzysta z tego, że działa w wielu krajach, de facto zacierając granice i tworząc produkty międzynarodowe. Przykładem „1983”, czyli głośny pierwszy polski serial Netflixa, wyreżyserowany przez Agnieszkę Holland, Kasię Adamik, Agnieszkę Smoczyńską i Olgę Chajdas. Produkcja miała polską obsadę, ale showrunnerem był Amerykanin Joshua Long.
Podobnie „Kierunek: Noc”, czyli produkcja SF realizowana na bazie (a raczej – inspirowana) „Starości aksolotla” Jacka Dukaja, której producentem jest Tomasz Bagiński. Rzecz ma tymczasem belgijskich reżyserów (Inti Calfat i Dirk Verheye) i amerykańskiego showrunnera (Jason George), więc to w sumie belgijska produkcja oryginalna.
Polski, ale międzynarodowy serial Netflixa
„W głębi lasu” nosi te znamiona międzynarodowości. Zaczęło się bowiem nie od Polski, a od bestsellerowego autora Harlana Cobena, który podpisał z Netflixem szeroką umowę na zekranizowanie kilkunastu książek. Kluczowe jest jednak to, że ekranizacje nie będą wyłącznie anglojęzyczne. Teraz zaś wiemy, że chodzi o daleko posuniętą „lokalizację” – sensacyjne fabuły i bohaterowie Cobena zostaną przeniesieni do innych realiów. A za proces „transplantacji” będą odpowiadać twórcy z danego kraju – w przypadku „W głębi lasu” reżyserzy Leszek Dawid i Bartosz Konopka oraz scenarzyści Agata Malesińska i Wojtek Miłoszewski.
Oczywiście sztukę tworzenia takich remake′ów, czyli przeszczepiania fabuł do własnych realiów, Amerykanie opanowali do perfekcji. Do tego stopnia, że tworzą nawet własne wersje brytyjskich produkcji („The Office”). W drugą stronę działało to jednak rzadziej.
Czytaj także: Geralt z Netfliksa. Będzie wydarzenie na miarę „Gry o tron”?
Czy „W głębi lasu” powtórzy sukces serialu „Dark”?
Tymczasem korzyści wydają się oczywiste. Przede wszystkim lokalna, nieanglojęzyczna produkcja zyskuje sprawdzoną fabułę od rozpoznawalnego na świecie pisarza, a także okazję do współpracy z Cobenem, który w takim serialu pełni funkcję producenta wykonawczego. Samo nazwisko autora gwarantuje zainteresowanie widzów Netflixa, dzięki czemu serial ma szansę przebić się nie tylko w kraju, w którym powstał, ale wręcz powtórzyć sukces „Dark” czy „Domu z papieru”.
Do tego w Polsce produkcja taka jak „W głębi lasu” zyskuje z miejsca wyższy status, bo w przekazie marketingowym siły łączą marki Netflixa i Cobena – to nie jest po prostu kolejny serial sensacyjny realizowany przez naszych rodaków.
Warto więc obserwować ten eksperyment właśnie ze względu na potencjał, jaki takie mieszanie twórców i historii z różnych krajów ma, jeśli chodzi o otwieranie się publik z różnych zakątków świata na inne kultury i ich opowieści. Oczywiście dobrze by było, gdyby serial okazał się też po prostu dobry.
Czytaj także: Wreszcie dobre seriale o przyjaźni między kobietami