Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

O człowieku, który pokochał własną kurtkę

Recenzja filmu: „Deerskin”, reż. Quentin Dupieux

Kadr z filmu „Deerskin” Kadr z filmu „Deerskin” mat. pr.
Jeśli fetysz Georges’a, bohatera tej historii, to tandetna kurtka, to fetyszem Quentina Dupieux jest kino.

Kurtka to filmowy fetysz: wojskowa M43, którą nosił Zbyszek Cybulski, ta, którą nosił Marlon Brando w „Dzikim”, ta z wężowej skóry w „Dzikości serca”, wiatrówka Ryana Goslinga w „Drive”. Ba, można nie pamiętać fabuły dramatu kryminalnego „Reich”, ale trudno wyrzucić z pamięci kurtkę, którą nosił tu Mirosław Baka. „Gdy szedł plażą, frędzle na jego skórzanej kurtce powiewały majestatycznie” – pisał po latach krytyk filmowy Jakub Socha. Quentin Dupieux, francuski filmowiec i muzyk (nagrywa pod pseudonimem Mr. Oizo), filmu Władysława Pasikowskiego pewnie nie widział, lecz frędzle na kurtce bohatera „Deerskin” powiewają nie mniej majestatycznie.

Georges (Jean Dujardin – którego na ekranach możemy jednocześnie oglądać w „Oficerze i szpiegu” Romana Polańskiego – udowadnia, że jest dziś jednym z najbardziej wszechstronnych aktorów francuskiego kina) ciężko przeżywa rozstanie z żoną. Wyjeżdża na prowincję, gdzie za ostatnie pieniądze kupuje od starego hipisa kurtkę ze skóry daniela (w pakiecie dostaje małą cyfrową kamerę). Kurtka jest, prawdę mówiąc, raczej ohydna – Joanna Horodyńska odwróciłaby wzrok – Georges wygląda w niej groteskowo, trochę jakby próbował się przebrać za Pierre’a Brice’a grającego Winnetou, za to czuje się wspaniale. „Zabójczy styl”, mówi i od tej pory czuje się związany ze swoją kurtką na dobre i na złe. Rozmawia z nią, filmuje, wreszcie się w niej zakochuje i postanawia, że jego kurtka będzie – dosłownie – jedną jedyną na całym świecie. Obsesyjnie zazdrosny Georges postanawia za wszelką cenę zniszczyć wszystkie inne kurtki na świecie.

Kurtka jest ekstra

Quentin Dupieux ożywia w swoich filmach najbardziej szalone pomysły, zaś na tle jego wcześniejszych produkcji w stylu „Morderczej opony” czy „Wrong” historia faceta zakochanego w swojej garderobie nie wydaje się aż tak bardzo radykalna, przynajmniej dopóki nie skręci w kierunku makabreski. Jednak „Deerskin” wyrasta ponad poziom fetyszystycznego żartu. Jest również złośliwym i autoironicznym komentarzem na temat kina. Zagubiony na prowincji Georges przed poznaną w lokalnym barze Denise (Adèle Haenel) udaje reżysera filmowego, do czego – jak wierzy – uprawnia go posiadanie cyfrowej kamerki. Gdy okazuje się, że dziewczyna wie na temat kina nieco więcej niż on, bo jest montażystką amatorką (zmontowała „Pulp Fiction” w chronologicznym porządku i była bardzo rozczarowana), Georges kradnie w antykwariacie podręcznik reżyserii i próbuje robić dobre wrażenie. Wciąga nawet Denise do pracy nad swoim filmem, choć składają się na niego przede wszystkim ujęcia kurtki. Zapytany, czy efekt nie wydaje się mu dziwaczny, Georges odpowiada: „Jeszcze tego nie widzisz, ale jest ekstra”.

Widzowie zdezorientowani surrealistycznym światem Quentina Dupieux mogą rzecz jasna uznać to zdanie za próbę autorskiego usprawiedliwienia. Ale Francuz nie potrzebuje wcale wymówek ani asekuracji. Jeśli fetysz Georges’a to tandetna kurtka, fetyszem Dupieux jest kino. Dziwaczne, kiczowate, zaskakujące, ale robione na własnych zasadach i bez oglądania się na obowiązujące trendy.

Deerskin (Le daim), reż. Quentin Dupieux, prod. Francja, 77 min

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną