Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Czy w „magicznym świecie Disneya” jest miejsce dla lesbijek?

mat. pr.
Disneyland nie został jeszcze oficjalnie strefą wolną od LGBT, ale z niektórych miejsc na świecie z pewnością na taką wygląda. Jednym z nich jest niestety Polska.

Najnowszy produkt studia Disney-Pixar „Naprzód” to opowieść osadzona w magicznej wersji Stanów Zjednoczonych. Są tu suburbia, gangi motocyklowe i wszystko, co można znaleźć w serialach takich jak „Riverdale”, tylko że śmieci wyjadają zdziczałe jednorożce, do gangów należą wróżki, a główny bohater jest elfem (chociaż z powodu przyjętej estetyki wygląda bardziej na goblina). W tym satyrycznym świecie rozgrywa się typowy pixarowski melodramat (chciałbym kiedyś zrozumieć obsesję studia na punkcie śmierci), występuje też jak zwykle wachlarz barwnych postaci.

Czytaj też: Disney pobił własny rekord i nie ma na świecie konkurencji

Chcemy Elsy!

Portale generujące treści o popkulturze są zachwycone – oto jedna z tych drugoplanowych postaci, purpurowa rogata cyklopka, policjantka imieniem Specter, w dialogu mimochodem zdradza swoją orientację seksualną, gdy mówi o córce swojej dziewczyny. W oryginale głos podkłada jej Lena Thwaite, aktorka i scenarzystka, która w 2019 r. poślubiła swoją wieloletnią narzeczoną.

Rzeczywistość dawno przegoniła disneyowskie fantazje; nie mówiąc o tym, od jak dawna osoby LGBT+ są reprezentowane w popkulturze, więc o co ten hałas? Raz, że głodne newsów portale robią dziś wiadomość ze wszystkiego, dwa – że jeśli chodzi o progres, w przypadku Disneya następuje on wyjątkowo ślamazarnie. Po kroku w dobrą stronę, jaką była feministyczna dekonstrukcja czarownicy Diaboliny ze „Śpiącej królewny” („Maleficent”), korporacja szybko wykonała kilka ruchów na dawno ustalone pozycje; jeśli pojawia się postęp, jest on raczej dekoracją niż treścią (feministyczne hasła doczepione do patriarchalnej baśni w „Pięknej i bestii”).

Niektóre fanki działania Disneya odbierają jako kpinę. „Chcemy normalnej reprezentacji”, „Po prostu chcemy Elsy” – woła Tiktokerka, nawiązując do popularnej fanowskiej hipotezy o seksualności bohaterki „Krainy lodu”. W historii obdarzonej – czy też przeklętej – magicznymi mocami księżniczki widziały opowieść o poszukiwaniu i akceptacji swojej tożsamości; jak już wiadomo, druga część filmu nie podjęła tego wątku, chociaż fanki już zeswatały Elsę z jedną z drugoplanowych bohaterek.

@gingergaybby

we just wanted Elsa ##fyp ##lgbt ##lesbian ##gay ##bitemechallenge ##foryou ##disney ##bisexual ##pansexual ##funny

original sound - teeabbs

Czytaj też: „Kraina lodu 2” to film dla dzieci, ale oglądają go też dorośli

Trzecia pierwsza postać LGBT

Specter z „Naprzód” jest zresztą trzecią „pierwszą postacią LGBT u Disneya”. Takim samym zainteresowaniem portali cieszył się news, że w kinowym serialu Marvela (należy do imperium Myszki Miki) pojawia się gej – okazało się, że nie był to nikt z głównych bohaterów, ale smutny pan wspominający zmarłego partnera w krótkiej scence poświęconej grupie wsparcia z udziałem Kapitana Ameryki. Kolejnym hitem miała być PIERWSZA POSTAĆ LGBT W „GWIEZDNYCH WOJNACH”. To też okazało się mokrym kapiszonem – gdzieś na trzecim planie w czasie zbiorowej sceny ogólnej radości miał miejsce pocałunek dwóch kobiet; jeśli się w tym momencie akurat zajrzało do pudełka z popcornem w poszukiwaniu ostatniego puchatego kąska, można było przegapić – uwaga kamery była bardziej skupiona na obściskiwaniu wielkiego ślimaka.

Czytaj też: Keira Knightley zakazała córce bajek Disneya

Gdyby chodziło o innych twórców, a nie konserwatywną korporację, można by to zinterpretować jako coś pozytywnego – oto obecność osób nieheteronormatywnych nie jest przedmiotem ekscytacji, ale po prostu elementem krajobrazu. Ale mowa o firmie, która dobiera treści do swojego serwisu streamingowego Disney+ pod kątem „przyjazności rodzinie” (co jest „przyjaznego rodzinie” w serialu o zamaskowanym typie strzelającym z lasera – pytają internauci). I bardziej niż o problemie reprezentacji mniejszości myśli o rynkach zbytu. Linijka dialogu, która świadczyła o nieheteroseksualności policjantki z „Naprzód”, została ocenzurowana w Rosji (mówi tam o córce „partnera”) i w Polsce (mówi o „pasierbicy”). Polscy fani są oburzeni tą zmianą, wysyłają oburzone maile.

Urszula idzie wbrew

Nie jestem przekonany, czy warto. To, że postać można „zdeLGBTować” przy pomocy zmiany jednego słowa w dubbingu (to kolejna cegiełka do dyskusji o tym, jak należy tłumaczyć filmy), świadczy o tym, że film został tak zaprojektowany pod kątem „konserwatywnych” rynków; reprezentacji jest tam tyle, żeby starczyło na clickbaitowy tekst w portalu. Ochłapy rzucane mniejszościom to część „różowego kapitalizmu”, maska przyjmowana przez korporacje, żeby udawać instytucję przyjazną LGBT – przy braku gotowości na jakiekolwiek systemowe zmiany. Produkcje, które mogą przynieść prawdziwe rewolucje obyczajowe, robią to w bardziej otwarty i dosadny sposób.

To tak jakby poczęstować kogoś papierkiem od cukierka. Czy jest sens kłócić się o kolor papierka, czy raczej o brak cukierka? Dla niektórych – tak. Wynika to z tego, jakie miejsce produkty Disneya zajmują w masowej wyobraźni. Są częścią dzieciństwa, są filmami, na których wychowały się pokolenia. Nie mogę więc napisać – dajcie spokój, oglądajcie lepiej „Sailor Moon”, która z uczciwą reprezentacją nie miała problemu niemal trzy dekady temu. Rozumiem pragnienie brania udziału w tej zbiorowej mitologii, nawet jeśli jest systemowo wykluczająca. Podobnie rzecz się ma z jawnie wrogim mniejszościom seksualnym Kościołem – wiara często okazuje się silniejsza od doznanych upokorzeń.

Żyjemy na szczęście w czasach kultury remiksu i aktywnych fandomów, czyli internetowych społeczności fanowskich, które adaptują korporacyjne produkty na swoje potrzeby. Może Elsa nie ma dziewczyny w filmie, ale ma ją w twórczości fanek. To żadna nowość, ale naturalny odruch. Gdy w latach 90. animacje Disneya pełne były lalkowatych heroin i arcyciekawych złych postaci, oczy fanów zwróciły się właśnie ku nim. To wiedźma Urszula (wzorowana zresztą na drag queen Devine), wykraczająca poza przyjęte normy, w oczach wielu fanek stała się prawdziwą bohaterką „Małej syrenki”.

Czytaj też: Serialowe czarownice obalą patriarchat

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną