Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Publiczne, ale intymne. Spotkania z pisarzami w sieci

Olga Tokarczuk, spotkanie autorskie na Facebooku Olga Tokarczuk, spotkanie autorskie na Facebooku Olga Tokarczuk / Facebook
Kiedy nikt z nikim nie może się spotykać, takie wirtualne spotkania okazują się bardzo potrzebne. A widzowie chętnie wchodzą pisarzom do domu – patrzą, co na półkach i ścianach.

Dobry wieczór, czy mnie słychać? – tak zaczyna się większość spotkań autorskich w sieci. O godz. 18 zwykle odbywają się przeciwwirusowe spotkania literackie „Ul z książkami” na facebookowej stronie Unii Literackiej. Przy okazji autorzy przypominają o zrzutce na rzecz pisarzy najbardziej poszkodowanych przez pandemię. O godz. 19 na stronie Agencji Autorskiej „Opowieści” twórcy czytają i opowiadają. W dziesiątkach miejsc w sieci jednocześnie trwają czytania wierszy, wywiady na żywo, literackie pogadanki czy improwizacje. Nie trzeba się ubierać, wychodzić z domu, malować, bo autorzy nadają ze swoich domów albo z ogródków.

Nadajesz w sieci? Zadbaj o tło

„Robię herbatę i za 10 min zaczynamy” – napisała Olga Tokarczuk przed swoim czytaniem, które naraz oglądało ok. 9 tys. osób, a później miało ponad 250 tys. odsłon, czyli najwięcej z dotychczasowych spotkań. Tokarczuk czytała opowiadanie ze zbioru „Gra na wielu bębenkach” zatytułowane „Próba generalna”. Wybrała je, bo opowiada o Polsce podczas kataklizmu, o ludziach zamkniętych w domach, którzy nie wiedzą do końca, co się dzieje, jakie są restrykcje, co im wolno, a co jest zagrożeniem. Świetnie oddała psychologiczną sytuację zamkniętej pary, która martwi się o córkę i ma siebie momentami dość. Oddała stan niepewności i oczekiwania na coraz gorsze wiadomości. Czasami literatura wyprzedza rzeczywistość i tak było w przypadku tego opowiadania sprzed 20 lat.

Czytaj też: Wszyscy czujemy lęk. Jak się odnaleźć w tej pandemii?

Widzowie wirtualnych spotkań wchodzą pisarzom do domu – obserwują, co na półkach i ścianach. – Zadbaj o tło – radził jeden z pisarzy innej autorce przed występem. Czytania przerywają psy i koty, to tworzy miły antrakt, czasem dochodzą niespodziewane odgłosy, czasem rwie się połączenie. – Halo, jesteście tam? – pytają autorzy. Z każdym tygodniem występujący stają się sprawniejsi technicznie. Na jednym z pierwszych spotkań marcowych Magdalenie Grzebałkowskiej zaczął dzwonić telefon, uczestnicy zgadywali, kto dzwonił, uciszali się nawzajem i żartowali ze sobą. – O, jesteś tutaj – witali się znajomi zgromadzeni w wirtualnym pokoju. Ten i tamten oglądają z tobą – donosi Facebook. W sytuacji, kiedy nikt z nikim nie może się spotykać, takie wirtualne spotkania okazały się bardzo potrzebne. Liczby mówią same za siebie – na facebookowej stronie Unii Literackiej widać, że spotkanie z Zygmuntem Miłoszewskim miało 60 tys. odsłon, inni autorzy ok. 20 tys.

Czytaj też: Dlaczego tak trudno się teraz czyta?

Poczytaj mi na głos

Wiele osób skarży się, że ma teraz mniej czasu niż przed pandemią: nauka szkolna online, zebrania na zoomie, tysiące maili, sprzątanie i gotowanie. Wszyscy na kupie, razem. A do tego wiadomości, które nas bombardują ze wszystkich stron. Trudniej się skupić i znaleźć czas na czytanie. Dlatego chętniej słuchają czytających autorów. Przy okazji czytelnicy mają poczucie bliskości, widzą ich emocje, reagują na żarty. Spotkanie publiczne jest jednocześnie intymne. Nowy sposób uczestnictwa w kulturze okazał się egalitarny – można przyjść na spotkanie, na które pewnie nie trafiłoby się w rzeczywistości. Można też wyjść po cichu, niezauważonym. Zamiast 20 osób – zbiera się czasem i 20 tys.

Czytaj też: Życie literackie w kwarantannie i w internecie

Głośne czytanie działa

Wydaje się, że te wirtualne spotkania mają same zalety. Niedługo doczekamy się zapewne również wirtualnych gal nagród i festiwali spędzanych przed ekranem. Czy te rozwiązania, dobre na czas pandemii, pozostaną w użytku później? Faktem jest, że wielu autorów i czytelników przestało się obawiać takiej formy. Ale, jak zwrócił uwagę Mikołaj Grynberg, który sam czytał w sieci i uczestniczył w wielu spotkaniach – widownia wydaje się jednak z biegiem czasu pomniejszać. Za to spotkań jest coraz więcej. – Ludzie są bardzo stęsknieni bezpośredniego kontaktu. Przez pierwsze miesiące po uwolnieniu spotkania literackie będą się charakteryzowały większą serdecznością i mniejszym dystansem. Później wszystko wróci do normy – przewiduje Grynberg.

Czytaj też: Czy grozi nam kwarantannowy bunt?

Może też być tak, że pewne formy uczestnictwa będą trwały z racji oszczędności i z powodu pustych budżetów. Dzisiejsze formy wirtualnych spotkań, im dalej w wiosnę, tym bardziej wzbudzają tęsknotę za spotkaniem z pisarzem na trawie, leżaku, z widokiem na zieleń. Półka z książkami w tle nie wystarcza. Poza tym nie wypracowano jeszcze wirtualnego podpisywania książek. Ale zdarza się, że w ponurym momencie (mamy ich sporo) takie czytanie pomaga oderwać się od bieżącej sytuacji, spojrzeć na rzeczywistość inaczej. Po każdym takim spotkaniu widzowie dziękują i proszą o więcej. Głośne czytanie działa.

Czytaj też: Pracujemy w domu. Co nam w tym pomoże?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną