Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Audyt w Trójce? Władze stacji kupują sobie czas

Znicze przy wejściu do siedziby radiowej Trójki w Warszawie Znicze przy wejściu do siedziby radiowej Trójki w Warszawie Adam Stępień / Agencja Gazeta
Polityczni nadzorcy radia przystąpili do kontrataku. Stąd pomysł audytu, dzięki któremu nikt już nie będzie im wmawiał, że – cytując ich guru – czarne jest czarne, a białe jest białe.

Sprawa okoliczności wywindowania niepoprawnego utworu Kazika w Liście Przebojów Programu Trzeciego wymaga audytu – zdecydowały władze Polskiego Radia. W ten sposób zamierzają przywrócić powagę audycji, której lada moment nikt już nie będzie słuchał.

Władze Trójki przeszły do kontrataku

Jak można się było spodziewać, afera z wygaszaną na antenie Trójki piosenką Kazika „Twój ból jest lepszy niż mój” ma swój ciąg dalszy. Z jednej strony przywrócono utwór do katalogu, spośród którego słuchacze (coraz mniej liczni) Listy Przebojów Programu Trzeciego wybierają swoich faworytów. Kazik tę piosenkę zresztą już z rozgłośni wycofał. Z drugiej – polityczni nadzorcy radia przystąpili do kontrataku.

Wiarę w to, że lud jest ciemny i kupi wszystko, mają głęboką. Otóż Tomasz Kowalczewski, aktualny dyrektor Trójki, utrzymuje, że żadnej cenzury nie było, a ostatnie notowanie Listy zostało anulowane tylko dlatego, że dokonano podczas liczenia głosów machinacji. Konkretnie dokonał ich Marek Niedźwiecki. Jednocześnie wiadomo już z kilku źródeł, że ten sam Kowalczewski wypisywał po nocach SMS-y do dyrektora muzycznego Trójki Piotra Metza, aby ten dopilnował zdjęcia godzącego w dobre imię prezesa Kaczyńskiego utworu z anteny. A wcześniej ten sam Kowalczewski skłamał, sugerując, że „Twój ból…” nie był nawet uwzględniany wśród pozycji, na które słuchacze mogli oddawać głosy.

Czytaj też: Nadgorliwość gorsza od kaczyzmu? Fala zmian w Trójce

2 mld zł na cenzurę w mediach?

Robienie grubej afery, w której słusznie odmienia się przez wszystkie przypadki straszne słowo „cenzura”, w samym środku kampanii prezydenckiej nie jest PiS-owi w smak. Zwłaszcza że oponenci Dudy ochoczo przypominają, że niedawno podpisał on nowelę pompującą w publiczne media dwa budżetowe miliardy złotych nie tylko na partyjną propagandę, ale również, jak widać, na cenzurę. Politycy PiS bronią się nieudolnie, gdyż jest to sprawa nie do obrony, co zauważył nawet jeden z największych klakierów obozu władzy Jacek Karnowski.

Architekci skandalu, o którym piszą już nawet zagraniczne media, uznali, że najlepszym wyjściem jest sprawienia wrażenia, że dokonało się w przedmiocie zabawy w wybór ulubionych piosenek straszne przestępstwo, a oni, prawi i sprawiedliwi, wyjaśnią wszystko od spodu. Stąd pomysł tworzenia audytu, dzięki któremu nikt już nie będzie im wmawiał, że – cytując ich politycznego guru – czarne jest czarne, a białe jest białe.

Drugą częścią planu jest podtrzymywanie narracji o nieprawdopodobnym skandalu, do jakiego doszło w związku z liczeniem przez Niedźwieckiego głosów. Prezes Polskiego Radia Agnieszka Kamińska, dyrektor Kowalczewski oraz ich nadzorca z Rady Mediów Narodowych Krzysztof Czabański trąbią o tym w mediach z powagą i namaszczeniem godnym sędziów Sądu Najwyższego deliberujących o ważności wyborów powszechnych. Nie mając najwyraźniej poczucia absurdu, jaki właśnie kreują.

Niedźwiecki o pracy w Trójce: Jak grać, co mówić, co robić?

Tajemniczy audyt listy przebojów

Audyt może powstawać tygodniami. W ten sposób Kowalczewski i spółka kupili czas. Poza tym nie po to go zamówili, by wyszedł nie po ich myśli. Póki co żadnego audytu w Trójce ani w Liście nie ma, bo nikt nie ma pojęcia, jak się do tego zabrać. Lista nie ma żadnego regulaminu, którego naruszenie można by badać. Dziennikarze Trójki mają zresztą na razie inne zmartwienia niż infamia, jaka może na nich spaść w związku z ewentualnym współudziałem w tej zbrodni na woli słuchaczy.

Pierwszy z brzegu – jak świecić oczami za radio, które kiedyś kochali, a teraz się go wstydzą. Wielu z nich świecić nie zamierza. Więc od poniedziałku sypnęli zwolnieniami lekarskimi. I niespecjalnie się boją, że ich pracodawca naśle na nich zusowskich lekarzy orzeczników. Zszargane nerwy, stres i emocjonalne wyczerpanie pracą w warunkach stworzonych na Myśliwieckiej przez obecne kierownictwo to wystarczające powody, by pójść na L4.

Czytaj też: Trójka już bez Wojciecha Manna

Trójka chętnie zatrudni

W związku z niedoborem personelu prezes Kamińska już ogłosiła nabór. Mile widziany są młodzi, zdolni, chcący (sic!), a już obecne władze postarają się, by przeżyli fantastyczną radiową przygodę. Stare trójkowe wygi żartują, że celem ich przełożonych jest osiągnięcie słuchalności nawiązującej do adresu rozgłośni, czyli 3,57 proc. – jak Myśliwiecka 3/5/7. To byłoby historyczne dno. Wszystko wskazuje na to, że o takim wyniku będą mogli tylko pomarzyć.

Czytaj też: Co słychać u tych, których w Trójce już nie słychać

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną