Kiedy w Stanach ogłoszono lockdown, w studiach filmowych w Georgii akurat ruszała produkcja czwartego sezonu „Stranger Things”. Ekipa hitu Netflixa była na etapie czytania pierwszych scenariuszy, ale trzeba było wszystko zwinąć i wrócić do domów. Ponad cztery miesiące później Natalia Dyer, czyli serialowa Nancy Wheeler, patrzy na sprawę nieplanowanego przestoju z optymizmem, którego wielu w branży mogłoby jej pozazdrościć. „Zwykle dostajemy scenariusze kilku odcinków, a później scenarzyści piszą kolejne zgodnie z harmonogramem. A że stworzenie scenariusza zajmuje chwilę, to zwykle pisanie trwa równolegle z kręceniem. Tym razem jednak wydaje się, że scenarzyści mieli wystarczająco dużo czasu. Myślę, że to mogło być dla nich błogosławieństwem, mogli spokojnie usiąść, przemyśleć sprawy i tworzyć” – tłumaczyła w „The Hollywood Reporter”.
Dla branży telewizyjno-streamingowej koronawirusowy lockdown wiąże się z paradoksem. Z jednej strony zamknięci w domach, pozbawieni towarzyskich rozrywek i szukający odskoczni od przygnębiających wiadomości ludzie bili rekordy oglądalności. Netflix, król pandemicznej rozrywki, zwiększył w pierwszych sześciu miesiącach tego roku liczbę płacących abonament o 26 mln, dla porównania – w całym ubiegłym roku przybyło mu 28 mln. Inni też nie byli stratni. Dlatego nawet ci, których pandemia zastała w trakcie przygotowywania treści na start mimo wszystko nie przekładali daty rozpoczęcia. W maju w Stanach wystartował HBO Max – megaserwis streamingowy koncernu WarnerMedia, a w połowie lipca Peacock – NBCUniversal. Zaś BBC i ITV zapowiedziały – choć na razie bez podawania konkretów – wejście swojego serwisu BritBox z ofertą seriali i filmów brytyjskich do kolejnych 25 krajów.