Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Roszady w teatrach. PiS przejmuje kolejne sceny?

Próba medialna spektaklu „Nad Niemnem” w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie Próba medialna spektaklu „Nad Niemnem” w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Zmiany dyrektorów czy ogłaszanie konkursów w środku pandemii przez kolejne urzędy marszałkowskie każe w tych działaniach dopatrywać się prób przejęcia kolejnych instytucji.

Marszałek lubelski Jarosław Stawiarski (z PiS) ogłosił nazwisko nowego szefa Teatru Osterwy. Redbad Klynstra będzie pełniącym obowiązki dyrektora przez najbliższy rok. Zajął miejsce popieranej przez zespół aktorski i cenionej przez środowisko, ale najwyraźniej nie przez obecną władzę, Doroty Ignatjew. Władza kontynuuje wymianę szefów podlegających sobie placówek. Najgłośniej ostatnio było – i wiele wskazuje, że jeszcze nie raz będzie – o nowym dyrektorze CSW Zamek Ujazdowski Piotrze Bernatowiczu, ale i w teatrach nie brakuje roszad.

Sztuka przez duże S

„Zawsze myślałam, że mam nastawienie ewolucyjne, ale najwidoczniej moja ewolucja dla kogoś innego była rewolucją” – mówiła Dorota Ignatjew, żegnając się z Osterwą po ostatniej premierze: „Nad Niemnem” w reżyserii Jędrzeja Piaskowskiego. W cztery lata zrobiła z lubelskiej sceny jedną z ciekawszych w kraju, co potwierdzały recenzje, zaproszenia na ogólnopolskie festiwale i przywożone z nich nagrody. Pozostawienie jej na kolejną kadencję postulował zespół, wspierali krytycy, o jej gospodarności świadczą przeprowadzone remonty, otwarcie nowej sceny, działalność edukacyjna. A jednak władze zorganizowały konkurs, w ramach którego przedstawiciele ministra kultury i marszałka w komisji kilkakrotnie głosowali przeciw wszystkim kandydaturom – z Ignatjew włącznie – bez podawania powodów.

Klynstra-Komarnicki został wybrany jednogłośnie – głosem marszałka. I raczej nie z powodu rewelacyjnego programu, skoro na konferencji prasowej przedstawiającej nowego dyrektora Stawiarski pośrednio przyznał, że go nie zna. „Wydaje mi się, że wybraliśmy godnego następcę. Jeśli chodzi o nasze oczekiwania – samorządu – wszystko będzie zależało od tego, jakie wizje ma pan reżyser. Na pewno zależałoby nam, żeby był to teatr przyjazny widzom i żeby pokazywał sztukę przez duże S. Dla nas pan Redbad jest nadzieją dla teatru lubelskiego”.

Co więc zdecydowało? Udzielane prawicowym mediom wywiady Klynstry, pełne żalów do środowiska artystycznego, które rzekomo jest nietolerancyjne wobec jego prawicowych i katolickich poglądów? Zadane na Twitterze „pytanie”: „Czy w PL pedofile są częścią LGBT+, czy nie? Kto czuje się kompetentny odpowiedzieć?”, za co miała go spotkać kara w postaci wyrzucenia z obsady tasiemca „Na dobre i na złe”? Występ w „Smoleńsku” Antoniego Krauzego? Dyrekcja warszawskiego, wielkopostnego festiwalu Nowe Epifanie? Czy ostatnie występy w Teatrze Telewizji: w sztuce ulubieńca PiS Wojciecha Tomczyka „Bezkrólewie”, w „Prymasie Hlondzie”, reżyseria „Zemsty”?

Talentu aktorskiego nie sposób Klynstrze odmówić. Jeszcze niedawno był jednym z najważniejszych aktorów w Nowym Teatrze Krzysztofa Warlikowskiego. Dziś mówi o nietolerancyjności postępowych środowisk, choć z powodzeniem w tym teatrze wciąż występuje słynąca z propisowskich przekonań Ewa Dałkowska (w „Smoleńsku” zagrała Marię Kaczyńską). Zmianom poglądów towarzyszyły zmiany nazwiska – z Klynstry na Klijnstrę, a potem Klynstrę-Komarnickiego; drugi człon to nazwisko żony, aktorki Emilii Komarnickiej.

Kara za Klatę

Aktorzy Osterwy już przynajmniej wiedzą, czyje nazwisko będzie sygnowało repertuary, choć jeszcze nie wiedzą, co w nich będzie. Pracownicy łódzkiego Jaracza wciąż się łudzą, że mogą jeszcze mieć wpływ na wybór szefa.

W lipcu zarząd województwa odwołał Waldemara Zawodzińskiego z funkcji dyrektora, gdy główna księgowa poinformowała Urząd Marszałkowski, że odmówiła mu podpisania umów na realizację spektaklu „Zemsta rosyjskiej sieroty” Henriego Rousseau. Chodziło m.in. o wysokość honorarium dla Jana Klaty za reżyserię i adaptację. Niektórzy widzieli w tym ciąg dalszy „afery” krakowskiej, gdy minister Gliński nie przedłużył Klacie dyrekcji w Starym Teatrze – PiS go nie lubi i karze każdego, kto chce go zatrudnić. Gliński te spekulacje wyśmiał. A zarząd województwa w uzasadnieniu napisał: „Decyzja została podjęta na podstawie stwierdzonych uchybień i nieprawidłowości w zakresie stosowania obowiązujących procedur wewnętrznych teatru i nieprzestrzegania zapisów ustawy o finansach publicznych”.

Jednak Zawodziński – szefujący Jaraczowi od 1992 r., z przerwą na lata 2015–17, gdy aktorzy zapragnęli nowocześniejszej estetyki – nie otrzymał żadnych formalnych zarzutów. Nie zostały uruchomione instytucje zwyczajowo wzywane w sytuacjach podejrzenia o niegospodarność. „Zwracamy się także z pytaniem, dlaczego nie przekazali państwo zarzutów stawianych dyrektorowi Waldemarowi Zawodzińskiemu do właściwego rzecznika dyscypliny finansów publicznych?” – pytali w liście otwartym do urzędu marszałkowskiego i resortu kultury członkowie Związku Zawodowego Zespołu Artystycznego Teatru im. Stefana Jaracza w Łodzi.

Pełniącą obowiązki dyrektora Jaracza została Małgorzata Kowalska, dotychczasowa zastępczyni do spraw finansowo-administracyjnych. Aktorzy teraz lobbują za kandydaturą Mariusza Grzegorzka, reżysera przez lata związanego z Jaraczem (zrealizował tu 20 spektakli), któremu właśnie kończy się ośmioletnia kadencja na fotelu rektora Filmówki. Miał się zgodzić – jak podaje lokalna „Wyborcza”. Z kolei Zawodziński miałby – jak głoszą plotki – przejść do Teatru Nowego w Łodzi, którego zarządcą jest miasto, z prezydent Hanną Zdanowską z PO na czele. Tam też odbył się konkurs bez rozstrzygnięcia – komisji nie przekonał ani dotychczasowy dyrektor Krzysztof Dudek, ani jego oponent Remigiusz Caban.

Czytaj też: Prywatne sceny szukają pieniędzy

Jak wykończyć teatr

Z kolei za rok kończy się kolejna kadencja Jacka Głomba, od 26 lat dyrektora Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy. Jest twórcą sukcesów tej sceny i niezmordowanym krytykiem rządów prawicy, działaczem lokalnego KOD. Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego, rządzony dla odmiany przez Bezpartyjnych Samorządowców i PiS, już ogłosił zamiar zorganizowania konkursu.

Jacek Głomb jeszcze nie wie, czy w konkursie wystartuje, napisał do pracowników list: „Konkurs planowany jest w lutym 2021 r. Nie wiemy, jaka będzie wtedy sytuacja w Urzędzie Marszałkowskim, nie wiemy, kto zarządzać będzie przyjaznym naszemu teatrowi Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego, nie wiemy, jak wyglądać będzie sytuacja epidemiologiczna. Teraz jest środek pandemii i musimy się skupić przede wszystkim na skutecznym działaniu w tych nienormalnych czasach”.

Pytanie, czy dyrektorzy publicznych instytucji powinni mieć zagwarantowaną dożywotnią pozycję, jest zasadne w każdym przypadku. Jednak zmiany dyrektorów czy ogłaszanie konkursów w środku pandemii przez kolejne urzędy marszałkowskie, w czasie wzmagającej się wojny kulturowej, każe w tych działaniach dopatrywać się prób przejęcia kolejnych instytucji. I zamiany nawet tych bardzo umiarkowanie progresywnych w narodowo-katolickie.

Forsowane wbrew zespołom teatralnym zmiany najczęściej kończyły się śmiercią artystyczną sceny. Nawet niespecjalnie zainteresowani teatrem użytkownicy mediów słyszeli o przypadkach Teatru Polskiego we Wrocławiu i Starego Teatru w Krakowie. Głośno było o powoływaniu nowych dyrektorów – Cezarego Morawskiego i Marka Mikosa – ale już cicho o premierach za ich rządów i o sukcesach frekwencyjnych czy festiwalowych. Nie bez powodu – po prostu ich nie było. Dwie wiodące sceny w kraju stały się podrzędne, przy czym Kraków jeszcze walczy, Wrocław – obecnie pod wodzą Jana Szurmieja – już nie ma kim.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi - nowy Pomocnik Historyczny POLITYKI

24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny POLITYKI „Dzieje polskiej wsi”.

(red.)
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną