Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Akademia Filmowa nagradza i wymaga. W sieci zawrzało

92. gala rozdania Oscarów 92. gala rozdania Oscarów Troy Harvey / Capital Pictures / Forum
Z komentarzy internautów, ale też części dziennikarzy, można wywnioskować, że amerykańska Akademia chce ingerować w treść filmów. A o co tak naprawdę chodzi?

W internecie poruszenie. Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej ogłosiła nowe zasady kwalifikacji do nagrody za najlepsze dzieło, kładąc nacisk na reprezentację grup mniejszościowych i ich różnorodność zarówno w opowiadanych historiach, jak i w samym kinowym przemyśle. Z punktu widzenia widza wiele się nie zmienia, ale żeby się o tym przekonać, trzeba uważnie te wymogi przeczytać.

Akademia ma wymagania

Akademia nowe przepisy tłumaczy pragnieniem odwzorowania coraz większej różnorodności samych widzów – znów wyciąga rękę w stronę innych grup niż biali mężczyźni (przedstawiciele tej grupy dominują zarówno w gronie nominowanych, jak i zwycięzców). Podobne zmiany wdraża od momentu, gdy okazało się, że większość członków gremium to biali mężczyźni po sześćdziesiątce.

Aby film został nominowany w jednej z 24 kategorii (przepisy dotyczą tylko kategorii „najlepszy film”, nie wszystkich), musi spełnić dwa z czterech standardów zaproponowanych przez Akademię. Każdy z nich dzieli się na kryteria. Żeby spełnić wymogi, nie trzeba spełniać wszystkich kryteriów. Innymi słowy: Akademia już na wstępie dopuszcza, że filmy nie będą realizować wszystkich wytycznych. Do tego podkreśla, że animacje, dokumenty czy filmy nieanglojęzyczne, które chciałyby startować po nominację w tej najważniejszej kategorii, będą oceniane indywidualnie. Mogą z ulgą odetchnąć ci, którym wydaje się, że zamknięto drzwi produkcjom realizowanym poza Stanami Zjednoczonymi – akademicy zdają sobie sprawę, że różne kraje produkują filmy w różny sposób.

Czytaj też: „Parasite”, czyli spór o napisy, dubbing i lektora

Miękkie standardy oscarowe

Z komentarzy internautów, ale też części dziennikarzy, można wywnioskować, że Akademia chce przede wszystkim ingerować w treść dzieł. Tymczasem tylko standard A mówi cokolwiek o treści filmu i jego obsadzie. Aby spełnić warunek, film ma opowiadać o kobiecie, przedstawicielach mniejszości rasowej czy etnicznej, osobie LGBTQA, osobie z niepełnosprawnościami lub zaburzeniami psychicznymi. Wystarczy de facto spełnić kryterium obsadowe – główną bohaterką uczynić kobietę, osobę z wymienionych mniejszości lub 30 proc. ról przypisać kobietom, osobom z mniejszości czy z niepełnosprawnościami.

Jeśli się temu przyjrzymy, okaże się, że to tak naprawdę standard niesłychanie miękki. W istocie w większości filmów nominowanych do nagrody w ostatnich latach biali mężczyźni nie zajmują 30 proc. obsady. A fakt, że film spełnia kryterium, bo opowiada o osobie z niepełnosprawnością, nie odbiera im szans – bo to oni w Hollywood grają osoby z niepełnosprawnościami (i dostają za to nagrody).

Oczywiście pojawia się pytanie: czy to oznacza, że nie może liczyć na nominację np. „1917” Sama Mendesa, opowiadający niemal wyłącznie o białych mężczyznach? Nie, przepisy nie przekreślają jego szans. Film może bowiem spełnić standardy niemające nic wspólnego z jego tematyką i obsadą. Już wiemy, że „1917” realizuje inne narzucone wymogi. Skąd? Został nominowany w kategorii „najlepszy film brytyjski” do ostatnich nagród BAFTA. Żeby zasłużyć na tę nominację, musiał wpisać się w wytyczne Brytyjskiej Akademii Filmowej, która od 2016 r. oczekuje reprezentacji na ekranie i w przemyśle filmowym. To zresztą na tych zasadach wzorowali się twórcy reguł dla Oscarów.

Czytaj też: Mo′Nique pozywa Netflixa za dyskryminację

Drugorzędny temat filmu

I tu przechodzimy do sedna tych zapisów – standard A dotyczący treści filmu jest jedynie ułatwieniem dla twórców, swoistą drogą na skróty. Akademii tak naprawdę zależy na otwarciu środowiska dla osób z różnych grup. Standardy B, C i D dotyczą głównie takich kwestii jak zatrudnianie na stanowiskach kierowniczych działów produkcji kobiet i przedstawicieli mniejszości, na inicjowaniu programów stażowych i mistrzowskich dla osób z mniejszości (przy czym, co warto zaznaczyć, większość standardów da się spełnić, zatrudniając kobiety, które mniejszością w społeczeństwie nie są) czy w końcu uwzględnianiu przez studia osób z mniejszości w działach odpowiedzialnych za marketing i dystrybucję.

Zauważmy, że jeśli dane studio czy firma producencka spełnia te wymogi, to spełniają je też wszystkie jego/jej filmy. Przepisy kładą nacisk przede wszystkim na większe zróżnicowanie w branży, temat filmu jest z tego punktu widzenia drugorzędny.

Część komentatorów twierdzi, że wytyczne Akademii to pozorowane ruchy na rzecz równości. W istocie trudno byłoby w ostatnich latach znaleźć produkcję, która nie spełniałaby tych wymogów – nawet jeśli nie spełnia tego kontrowersyjnego dla wielu standardu A dotyczącego treści filmu. Pod tym względem Akademia nie zaprowadza rewolucji, a być może najważniejszym elementem jej pisma jest wymuszanie na firmach producenckich tworzenia szeroko dostępnych płatnych staży i kursów mistrzowskich dla mniejszości.

Ich obecność sprawi, że za kilka lat środowisko twórców będzie jeszcze bardziej zróżnicowane i odzwierciedlające kształt amerykańskiego społeczeństwa. Być może w wyniku tych zmian będą powstawać bardziej zróżnicowane pod względem bohaterów i tematyki filmy. Ostatecznie nie tylko biali mężczyźni mają prawo opowiadać hollywoodzkie historie.

Czytaj też: Triumf „Parasite” przełamał kilka tabu

Oscary zmieniają się symbolicznie

Zewsząd można teraz usłyszeć, że Akademia nie ma prawa ingerować w treść filmów ani nawet w proces produkcyjny. Warto jednak przypomnieć, że zawsze stawiała wymagania dziełom startującym po statuetki: dotyczące języka, w jakim powstają (film nieanglojęzyczny mógł zostać zdyskwalifikowany, jeśli uznała, że za dużo w nim angielskiego), miejsc, w którym są pokazywane i dystrybuowane (tytuł ubiegający się o Oscara za najlepszy film musi mieć kilkutygodniowe pokazy w jednym z kin w Los Angeles), związane z formatem dźwięku i obrazu (szczegółowe wytyczne można znaleźć w odpowiednich dokumentach).

Akademia korzysta z przywileju każdego gremium przyznającego nagrody – ma oczekiwania. A wiele filmów, które były i są produkowane na świecie, nie powstaje z myślą o najbardziej prestiżowej oscarowej kategorii. Wpływ Akademii na pracę filmowców jest więc tak naprawdę znikomy. A sam dokument z wytycznymi jest w obecnych realiach bardziej symboliczny niż rewolucyjny.

Czytaj też: Jaką płeć ma reżyser? W Hollywood nadal rządzą mężczyźni

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną