Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Jestem Polska. Niezwykłe fotografie kobiet, Polek

„Jestem Polska” „Jestem Polska” Martyna Dzianach / Arch. pryw.
Przez większość życia myślałam, że polityka mnie nie dotyczy. Aż dostałam zadanie domowe: autoportret – opowiada Martyna Dzianach, autorka sesji „Jestem Polska”.

ALEKSANDRA KOZŁOWSKA: Chodzisz teraz na protesty?
MARTYNA DZIANACH: Tak, byłam parę razy.

To twoje pierwsze demonstracje?
Nie, pierwsza demonstracja, w jakiej uczestniczyłam, to był Młodzieżowy Strajk Klimatyczny w ubiegłym roku. Byłam w Pradze. Później przypadkiem uczestniczyłam w strajku w Warszawie w dniu wydania wyroku TK, gdy mieszkańcy stolicy spontanicznie zebrali się i poszli skandować pod domem Jarosława Kaczyńskiego. Byłam jeszcze w Gdańsku, blokowaliśmy skrzyżowanie al. Grunwaldzkiej oraz Jaśkowej Doliny. Nie ukrywam, że protesty, choć uważam je za niezwykle ważne i potrzebne, nie są moją „dziedziną”. Nie każdy odnajduje się w tego typu działaniach.

Przez większość życia myślałam, że polityka, życie publiczne mnie nie dotyczą. Żyłam trochę w swoim świecie. Myślę, że to kwestia wieku, dojrzałości. Jako młoda osoba, nie tak dawno jeszcze nastolatka, uważałam, że im dalej jestem od polityki, tym jestem bezpieczniejsza. Nie oszukujmy się, mając naście lat, żyje się z dnia na dzień, nie myśli, co będzie potem. Zamiast tego garściami chwytamy to, co przynosi dzień, i nie zastanawiamy się, czy jutro przyjdzie kolejny. Nie czułam potrzeby angażowania się.

Czytaj też: Dziewiętnaście gwiazdek

I co się stało?
Nadeszła nieoczekiwana pandemia. Polityka zapukała do moich drzwi, a raczej bezceremonialnie weszła do mojego domu. Bez pytania. Podczas lockdownu po raz pierwszy w życiu tak dużo czytałam wiadomości z kraju, ze świata, o wirusie, o obostrzeniach, ale i o polityce. Coraz bardziej wnikałam w ten świat, analizowałam i czułam się przerażona. Działy się absurdalne rzeczy. Ludzie sprawujący władzę coraz śmielej zaglądali w sfery życia prywatnego obywateli, wnikając nawet głębiej w ich moralność. Samodzielne dokonywanie wyborów w różnych obszarach życia coraz bardziej wymykało się nam z rąk, było poza naszym zasięgiem. Zamiast wolności otrzymaliśmy odgórny plan ukryty pod płaszczykiem demokracji. Mimo pandemii rząd podjął m.in. decyzję o wyborach.

Czytaj też: Źle się, starzy, bawicie

Nawet do lasu nie można było chodzić.
Właśnie. Dlatego pewnego pandemicznego popołudnia coś we mnie pękło. To pęknięcie stało się inspiracją dla cyklu „Jestem Polska”. W szkole fotograficznej dostaliśmy zadanie domowe: autoportret. I to była pierwsza praca w tym projekcie. Przedstawiłam siebie bezbronnie, nago, ze skrępowanymi z tyłu rękami, bo czułam się wtedy kompletnie bezsilna. Ale i zła. Twarz miałam zasłoniętą biało-czerwonym proporczykiem – miałam poczucie, że ta oficjalna, rządowa wersja polskości jest dla mnie rodzajem cenzury, że wyklucza każde inne myślenie niż to narzucane przez władzę. Dotyczy to zwłaszcza kobiet, ich roli w społeczeństwie, która musi odpowiadać odgórnie ustalonemu systemowi wartości. A przecież spojrzeń na świat, na siebie, na nasze życie jest tyle, ile ludzi.

„Jestem Polska”Martyna Dzianach/Arch. pryw.„Jestem Polska”
„Jestem Polska”Martyna Dzianach/Arch. pryw.„Jestem Polska”

Proporczyk zasłaniający twarz odbiera ci indywidualność.
Tak. Ale chodziło też o to, żeby zdjęcia były bardziej uniwersalne, by każdy, kto na nie patrzy, mógł je poczuć. Bo to, co teraz dzieje się na ulicach, dotyczy wszystkich bez względu na poglądy. Dotyczy godności i praw człowieka.

Bardzo się boję, że w pewnym momencie protesty wygasną. Że zapomnimy, że jesteśmy na demonstracjach razem, choć jeszcze kilka miesięcy temu byliśmy podzieleni, kiedy walczyli albo lekarze i pielęgniarki, albo osoby niepełnosprawne, albo rolnicy… Dawno już nie było takiej ogólnonarodowej mobilizacji: ateista i wierzący, rolnik i miastowy, nauczyciel i uczeń, a nawet osoba homoseksualna i homofob stoją obok siebie i wykrzykują te same hasła, w imię godności swojej i bliskich, ale także nieznajomych, którzy tak jak oni chcą mieć wybór. Więc teraz, gdy tak się zmobilizowaliśmy i wyszliśmy na ulice, nie traćmy tego poczucia wspólnoty. Bądźmy zawsze razem. Zrozumiałam to, dopiero pracując nad tym projektem.

Czytaj też: Młodzi rozliczają Kościół

Przemiana. Nie tylko twoja, ale większości twojego pokolenia. Czekaliśmy na nią od pięciu lat.
Myślę, że młodzi już dawno chcieli wyjść na ulice. Tylko trudno było znaleźć zapalnik. Owszem, działy się różne rzeczy, ale były to tylko uszczypnięcia. Nie każdy czuł się dotknięty. A to protestowali nauczyciele, a to lekarze… Teraz została przekroczona granica, która dotyczy wszystkich.

Twój cykl zatytułowałaś „Jestem Polska”. Pokazujesz w nim młodą dziewczynę „zakneblowaną” polskością, kobietę w biało-czerwonej burce, starszą panią zamkniętą w domu, zerkającą przez okienko, Pietę z aktywistką LGBT+, kobietę po aborcji. Chciałaś pokazać, że wbrew pisowskiej propagandzie Polska ma różne twarze?
Tak. Ale chciałam też się zastanowić, czy mogę się nazwać Polką, skoro mam inne poglądy niż rząd.

I co?
Tak. Uważam się za Polkę. Choć jestem otwarta na świat, choć czuję się po prostu Ziemianką, to tutaj się urodziłam i tu jest mój dom. Przynależność do miejsca daje mi poczucie stabilności. I nie chcę się tu czuć obco. Pracując nad zdjęciami, myślałam o tym, jak mogę, jak możemy czuć się Polkami, jeśli nasz światopogląd nie pasuje do przemocowych ram narzuconych przez władzę. Co by było, gdyby największą patriotką w naszym kraju okazała się muzułmanka? Czy mogłaby dumnie śpiewać hymn, czy też zostałaby wykluczona z grona „prawdziwych Polaków”, bo Polak to katolik? A matka publicznie karmiąca piersią dziecko? Jakie budzi emocje? Radość, szacunek czy raczej zgorszenie i oburzenie? Jak ma się do tego publicznie głoszone wsparcie dla rodzin, matek?

A szacunek dla życia? Nie rozumiem, gdzie jest dobro w sytuacji, gdy dziecko rodzi się tak chore, że codziennie będzie cierpiało. A razem z nim cierpieć będzie jego rodzina, lekarze. Zgadzam się, życie jest świętością, ale ból? Zmuszanie kobiet do tego, by rodziły nieuleczalnie chore dzieci, jest nieludzkie.

Czytaj też: Czemu służą badania prenatalne?

„Jestem Polska”Martyna Dzianach/Arch. pryw.„Jestem Polska”
„Jestem Polska”Martyna Dzianach/Arch. pryw.„Jestem Polska”

Kościół ramię w ramię z PiS pęta obywateli tak samo jak islamski fundamentalizm nakazujący kobietom ukrywać się pod burką. Ale zniewolona wydaje się też seniorka z twojej fotografii. Nasza tradycja każe starszym kobietom siedzieć w domu i opiekować się wnukami. Wychodzić głównie po zakupy i do kościoła.
Kobieta na zdjęciu to moja babcia. Sfotografowałam ją w czasie pandemii. Babcia była zamknięta w domu, nie mogła spotykać się z ludźmi. Ale była i nadal jest bardzo aktywna w internecie. Stara się przekazać innym, że choć mamy różne poglądy, możemy o tym rozmawiać, dyskutować. Walczy z homofobią. Obostrzenia wciąż ją dotykają. Jako osoba nadal czynna zawodowo nie może robić zakupów w wyznaczonych godzinach. Te godziny to kolejny przykład, jak wszyscy zostaliśmy wrzuceni do jednego worka.

Obecny rząd chce skomplikowaną, wielowymiarową rzeczywistość uprościć i zaszufladkować. Zapomina, że nie da się pomalować całego kraju na biało i czerwono, każda z tych barw ma wiele odcieni. To samo dotyczy poglądów, wartości, idei, dla których żyjemy.

Czytaj też: Senior siedzi w domu

Na mnie najmocniejsze wrażenie robi zdjęcie z twarzą ociekającą polskimi barwami. Jakby ktoś w nią nimi rzucił. I narzucił. Nie dał wyboru.
Ja też czułam się, jakbym ociekała ilością politycznych newsów. I polskością, narodowością odmienianą przez wszystkie przypadki. Polscy rodzice, polskie dzieci, polski Kościół, Polska, Polska, Polska… Jakby nic innego nie istniało. A przecież jesteśmy tylko jednym z wielu narodów, małą cząstką świata.

Jestem z pokolenia, które przez całe życie obserwuje walkę dwóch obozów. Widzę też nasze zrezygnowanie. Mam nadzieję, że po tej rewolucji nie będzie już tak samo. Że zaczniemy wreszcie patrzeć szerzej. Wyjdziemy z tego zaklętego kręgu i politycy zobaczą cele naprawdę ważne. Dla mnie PiS nie jest wkurwiający, jest potwornie smutny. Wszystko może upaść, wirus szaleje, klimat się gotuje, a oni wywołują wojnę o poglądy. Nie dziwi mnie więc, że ludzie krzyczą na ulicach: „Jeb… PiS!”. Bo ile można znosić? Ile razy można patrzeć, jak przekraczane są kolejne granice, jak się z nas wyśmiewają, jak nami gardzą?

„Jestem Polska”Martyna Dzianach/Arch. pryw.„Jestem Polska”
„Jestem Polska”Martyna Dzianach/Arch. pryw.„Jestem Polska”

Czytaj też: Teraz k… wy… Ten protest ma swój język

Więc też zaczęłaś walczyć.
Tak. Choć byłam na protestach, bardzo ważna jest dla mnie też cicha walka. Nie z krzykiem, transparentem w dłoni, a z aparatem i własnymi przemyśleniami, emocjami. Robiąc ten cykl, chciałam solidaryzować się z kobietami, w jakiś sposób zadośćuczynić im, że jeszcze do niedawna olewałam walkę o nasze prawa, myślałam, że mój głos nic nie znaczy (choć chodziłam na wybory). Chciałam wesprzeć wszystkie kobiety, które wyszły na ulice i krzyczały, zbierały podpisy pod petycjami, udzielały się i nadal udzielają w organizacjach. Chciałam im też podziękować, że codziennie walczą, żebym ja była wolna. Jestem z nimi i wspieram je tak, jak potrafię. Fotografią.

***

Martyna Dzianach we wrześniu tego roku ukończyła Sopockie Szkoły Fotografii WFH, cykl „Jestem Polska” to jej nagrodzona wyróżnieniem praca dyplomowa.

Czytaj też: W co gra władza

„Jestem Polska”Martyna Dzianach/Arch. pryw.„Jestem Polska”

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi - nowy Pomocnik Historyczny POLITYKI

24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny POLITYKI „Dzieje polskiej wsi”.

(red.)
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną