Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kultura

Gliński wymienia dyrektorkę „Zachęty”. Kogoś to dziwi?

Piotr Gliński w czasie uroczystości 30-lecia Grupy Wyszehradzkiej, 25 czerwca 2021 r. Piotr Gliński w czasie uroczystości 30-lecia Grupy Wyszehradzkiej, 25 czerwca 2021 r. Maciej Jaźwiecki / Agencja Gazeta
Minister Piotr Gliński zapowiedział, że nie przedłuży Hannie Wróblewskiej kontraktu na stanowisku dyrektora Państwowej Galerii Sztuki „Zachęta”. To decyzja, która zarówno budzi zdziwienie, jak i go nie budzi.

Zaskoczeni być nie powinniśmy, albowiem minister przyzwyczaił nas przez poprzednie lata do wielu kontrowersyjnych ruchów kadrowych – zarówno w całej kulturze, jak i w obszarze instytucji wystawienniczych. Niemal całkowicie zrezygnował z powszechnie stosowanej przez jego poprzedników procedury konkursów na stanowiska dyrektorskie, przyjmując, że sam wie lepiej, kto i na jakim froncie kultury sprawdzi się zgodnie z oczekiwaniami obecnej władzy.

Jednocześnie nagminnie, szczególnie w pierwszych latach urzędowania, łamał zasadę kadencyjności, odwołując szefów placówek przed upływem kontraktowego terminu. Przypomnę, że pod różnymi pretekstami i stosując różne prawne kruczki, zostali odwołani w ten sposób m.in. szefowie Instytutu Adama Mickiewicza (Paweł Potoroczyn), Narodowego Instytutu Audiowizualnego (Michał Merczyński), Instytutu Książki (Grzegorz Gauden), Łazienek Królewskich (Tadeusz Zielniewicz), Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej (Magdalena Sroka) oraz – to najgłośniejszy i najbardziej bulwersujący przypadek – Muzeum II Wojny Światowej (Paweł Machcewicz).

Dyrektorzy i szefowie z nadania PiS

Obsadzając dyrektorów w instytucjach muzealnych i wystawienniczych, Piotr Gliński postępował w sposób, który uniemożliwia określenie jakiegokolwiek logicznego interpretacyjnego algorytmu. Z jednej strony w wielu przypadkach powoływał na kolejną kadencję szefów z dawnego nadania lub dokonywał nominacji merytorycznie uzasadnionych i niebudzących specjalnych emocji. Przy nowej władzy przetrwali więc m.in. szefowie Muzeum Narodowego w Kielcach (Robert Kotowski) i Muzeum Narodowego we Wrocławiu (Piotr Oszczanowski), Muzeum w Wilanowie (Paweł Jaskanis) czy Muzeum Sztuki Nowoczesnej (Joanna Mytkowska). Specjalnych kontrowersji w środowisku nie wywołały także decyzje o nowych nominacjach dla Agaty Wąsowicz-Pawlik (Międzynarodowe Centrum Kultury), Przemysława Mrozowskiego (Zamek Królewski w Warszawie) oraz Janusza Trupindy (Muzeum Zamkowe w Malborku).

Niektóre personalne decyzje Glińskiego budziły jednak sporo wątpliwości. Specjalista od odznak wojskowych Zbigniew Wawer jako zarządzający warszawskimi Łazienkami na razie nie wykazał się niczym wyjątkowym. Z kolei niemający jakiegokolwiek doświadczenia w zarządzaniu rzeźbiarz Maciej Aleksandrowicz pokierował (na razie bez szaleństw) Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, zastępując szanowaną w środowisku i organizującą świetne wystawy Eulalię Domanowską.

Czytaj też: CBA nachodzi byłego dyrektora Muzeum II Wojny

Gliński nominuje. Pośmiewisko i parodia

Jednak bywały i decyzje prawdziwie skandaliczne. Zaczęło się od wyrzucenia z Muzeum II Wojny Światowej powszechnie szanowanego jego współtwórcy Pawła Machcewicza i zastąpienia go pracownikiem IPN Karolem Nawrockim, który na razie zasłużył się głównie „poprawianiem” ekspozycji w duchu narodowej dumy. Kompromitujący okazał się wielomiesięczny pat z wyborem prof. Dariusza Stoli na szefa Polin. Jednak największą wpadką Glińskiego okazało się mianowanie Jerzego Miziołka na szefa Muzeum Narodowego w Warszawie. Nominat w rok niemal rozłożył na łopatki tę arcyważną placówkę. Pozwalniał wybitnych specjalistów, zamknął Galerię Sztuki Polskiej XX i XXI wieku, a z wystaw czasowych uczynił pośmiewisko na całą Europę. Długo Gliński bronił Miziołka jak niepodległości, by w końcu skapitulować, co w jego przypadku jest sytuacją prawdziwie niespotykaną.

Później była niezwykle kontrowersyjna nominacja Piotra Bernatowicza na stanowisko dyrektora Centrum Sztuki Współczesnej „Zamek Ujazdowski” w Warszawie. Znowu tyleż masowo, co bezskutecznie protestowano, a z perspektywy czasu widać, że nowy szef bardziej stoi na straży prawicowej narracji aniżeli dobrej sztuki. Z kolei w Muzeum Narodowym w Poznaniu doszło do prawdziwej parodii konkursu na dyrektorskie stanowisko zakończonej nominacją dla wieloletniego burmistrza podpoznańskiej gminy Murowana Goślina Tomasza Łęckiego.

Czytaj też: Dyrektorskie porażki ministra Glińskiego

Wakat do wzięcia w „Zachęcie”

Na tle tych wszystkich przypadków decyzja o rozstaniu się z Hanną Wróblewską (od grudnia, gdy upłynie jej kadencja) nie powinna dziwić, ale świetnie wpisuje się w zawikłany sposób myślenia i wnioskowania uprawiany przez ministra kultury. A jednak, z drugiej strony, dziwi. Po pierwsze, minister mógł już raz rozstać się z szefową „Zachęty”, gdy upływała jej poprzednia kadencja. I mówiąc szczerze, wiele osób przypuszczało, że tak się właśnie stanie, bo galeria wydawała się łakomym kąskiem. Co takiego wydarzyło się od tamtego czasu, że zmienił zdanie, trudno dociec. Może coś, o czym nie wiemy? Choć Wróblewska nie realizowała programu, który by obecną władzę mile łechtał w brodę, to także nie robiła nic, by władzy podpaść. A część wystaw wyraźnie wymyślona została tak, by Gliński i jego współpracownicy poczuli się usatysfakcjonowani.

Ciekawe, co dalej. Prawdziwych specjalistów od zarządzania taką instytucją jak „Zachęta” minister praktycznie nie ma. Może więc wyciągnąć znowu jakiegoś królika z kapelusza typu Miziołek-bis lub Łęcki-bis? W myśl zasady: nieważne, że mierny, istotne, że wierny. Może szukać wśród historyków sztuki mających z obecną władzą jeśli nie gorące, to ciepłe relacje? Paru się znajdzie. Bo w to, że zorganizuje uczciwy konkurs na obsadzenie wakującego stanowiska, to nigdy nie uwierzę.

Czytaj też: Roszady w teatrach. PiS przejmuje kolejne sceny

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną