Najpopularniejszy serial XXI w. „Gra o tron” to adaptacja cyklu powieści George’a R.R. Martina. Jako najdroższy serial w historii zapowiada się „The Lord of the Rings” Amazona; prozę J.R.R. Tolkiena wcześniej na wielki ekran przenosił Peter Jackson w dwóch trylogiach: „Władca Pierścieni” oraz „Hobbit”. Jednymi z najbardziej kasowych serii filmowych ostatnich dwóch dekad były również cykle „Harry Potter”, „Igrzyska śmierci” czy „Zmierzch”. A dziś świat czeka na filmową „Diunę” w reżyserii Denisa Villeneuve’a, ekranizację klasycznej powieści SF Franka Herberta. W kategorii najlepszych scenariuszy adaptowanych na Oscarach dominują filmowe wersje powieści, a ostatnio nagradzano m.in. Taiki Waititiego za film „Jojo Rabbit” na podstawie książki „Caging Skies” Christine Leunens czy Jamesa Ivory’ego za „Tamte dni, tamte noce”, adaptujące powieść André Acimana o takim samym tytule. Tymczasem w Polsce to szaleństwo nas omija, jeżeli nie liczyć produkcji nawiązujących do publikacji historyczno-biograficznych (np. „Dywizjon 303. Historia prawdziwa” na podstawie książki Arkadego Fiedlera), na listach filmów nagradzanych Orłami czy najbardziej kasowych w ostatnich latach wyróżniają się jedynie serial „Król”, adaptujący powieść Szczepana Twardocha, oraz „365 dni” w reżyserii Barbary Białowąs i Tomasza Mandesa, na bazie bestselleru Blanki Lipińskiej. Prócz tego mamy oczywiście bogatą tradycję adaptacji lektur szkolnych.
Magazyn „The Atlantic” donosi, że i tak już nasycony ekranizacjami rynek amerykański w ostatnim czasie stał się jeszcze bardziej chłonny. Normą są już nie tylko licytacje praw do adaptacji książek, które jeszcze nie trafiły do księgarń, ale wręcz jednoczesne podpisywanie przez autora umowy z wydawcą, jak i zainteresowanym studiem filmowym czy producentem serialowym.