Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Ania z nowego przekładu

„Ania z Zielonego Wzgórza”? Już nie. Nowy przekład budzi emocje

Wydanie „Anne z Zielonych Szczytów” wpisuje się w nową falę odświeżonych przekładów, często będących wyzwaniem rzuconym klasycznym wersjom, dostępnym na rynku od wielu lat. Wydanie „Anne z Zielonych Szczytów” wpisuje się w nową falę odświeżonych przekładów, często będących wyzwaniem rzuconym klasycznym wersjom, dostępnym na rynku od wielu lat. Iza Kucharska
Premiera „Anne z Zielonych Szczytów” Lucy Maud Montgomery wpisuje się w falę nowych przekładów literackiej klasyki. Najwyższy czas odświeżyć książki także dla młodszych czytelników.
Przekład Bańkowskiej, udany literacko i wierny treści oryginału, pozwala również na nowo odkryć bohaterkę powieści.materiały prasowe Przekład Bańkowskiej, udany literacko i wierny treści oryginału, pozwala również na nowo odkryć bohaterkę powieści.

Trudno się przestawić z Ani na Anne. Spolszczone imię bohaterki powieści tak mocno zapisało się w świadomości czytelników, że na spotkaniu promocyjnym kilka tygodni przed premierą książki myliła się nawet autorka nowego przekładu Anna Bańkowska. Jeszcze trudniej będzie porzucić Zielone Wzgórze, do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić przez 110 lat, od kiedy ukazało się pierwsze polskie wydanie powieści w tłumaczeniu Rozalii Bernsteinowej. Zielone Szczyty – w nazwie posiadłości Cuthbertów nie chodzi o geografię, lecz o element architektoniczny domu – zazgrzytały w uszach wielu czytelników. Zresztą sama zapowiedź wydania „Anne z Zielonych Szczytów” (książka ukazuje się nakładem wydawnictwa Marginesy) wywołała poruszenie wśród wielbicieli panny Shirley niczym zamach na ich własne dzieciństwo i wspomnienia.

Klasyczny przekład Bernsteinowej – jak wskazują badacze twórczości L.M. Montgomery, sporządzony zresztą nie na podstawie tekstu oryginalnego, lecz wydania szwedzkiego – był pierwszy, ale nie jedyny. Tekst powieści uwspółcześniano wiele razy, tłumaczenie Anny Bańkowskiej jest już szesnastą wersją dostępną polskim czytelnikom. Już wcześniej niektórzy tłumacze, m.in. Agnieszka Kuc i Paweł Beręsewicz, zrezygnowali z wprowadzonej przez Bernsteinową infantylizacji i uproszczeń, zastąpili też spolszczone imiona oryginalnymi. Ale nikt do tej pory nie zdecydował się na to, by zrezygnować z imion Ani i jej opiekunów Maryli i Mateusza oraz utrwalonej w pamięci pokoleń nazwy ich posiadłości.

„Przyznaję się do winy: zabiłam Anię, zburzyłam Zielone Wzgórze i pozbawiłam je pokoiku na facjatce (…) ktoś kiedyś musiał podjąć się tego niewdzięcznego zadania” – pisze Anna Bańkowska we wstępie do książki. „W czasach, kiedy wszystkie dzieci wiedzą, że żadna mała Kanadyjka nie ma na imię Ania, Janka czy Zosia, a żaden Kanadyjczyk nie nosi imienia Mateusz czy Karolek, pora przywrócić wszystkim, nie tylko wybranym (jak w poprzednich przekładach), bohaterkom i bohaterom książki ich prawdziwe imiona, a nazwom geograficznym na Wyspie Księcia Edwarda ich oryginalne brzmienie” – zauważa.

Polityka 5.2022 (3348) z dnia 25.01.2022; Kultura; s. 80
Oryginalny tytuł tekstu: "Ania z nowego przekładu"
Reklama