Lepiej zacząć niż skończyć
Lepiej zacząć niż skończyć. Wszystkie scenariusze apokalipsy
KATARZYNA CZARNECKA: – Przedstawił pan w swojej książce tyle scenariuszy końców świata, że nie wiadomo, czy w 2022 r. robić zapasy żywności i papieru toaletowego, rzucić wszystko i wyjechać na jakąś plażę czy – jak u Larsa von Triera – zbierać gałęzie na szałas.
MACIEJ JAKUBOWIAK: – Ta mnogość i różnorodność były mi potrzebne, żeby opowieści o końcu świata rozmontować. Pokazać, że to kulturowe błyskotki i narzędzia, które wymyślamy, a później wtykamy tu i tam, niekoniecznie rozsądnie.
Rozumiem, że można dalej podśmiewać się z amerykańskich filmów, w których ludzkość cierpi, ale świat się nie kończy po to, żeby prezydent USA mógł wygłosić płomienne przemówienie o tym, jak to zjednoczone narody zbudują wszystko od nowa, choć nie podaje szczegółów?
Niezupełnie. Jeśli mówię, że nie powinniśmy się za bardzo opowieściami o końcu świata przejmować, to próbuję odebrać im trochę grozy, którą w nas wywołują. Ale napisałem całą książkę o tych opowieściach także dlatego, że mimo budzących niekiedy wesołość histerii i przesady opowiadają jednak o tym, jak wygląda nasz świat, i które jego elementy są dla nas tak ważne, że śmiertelnie się o nie boimy. No i jest w nich jeszcze coś, czego często nie zauważamy.
Co?
Są użyteczne politycznie. Wszystko w nieodpowiednich rękach staje się polityczne. Pamięta pani inaugurację Donalda Trumpa? Opowiadał o tym, że Ameryka legła w gruzach i oto on, tu i teraz, dokona wielkiego dzieła odbudowy.
„Polska w ruinie” Jarosława Kaczyńskiego.
Właśnie. Taka mowa wpisuje się w scenariusz, który wyborcy znają z filmów. Trump oświadczył de facto: jestem teraz prezydentem USA jak ze scenariusza filmu postapokaliptycznego.