Azja Środkowa (Centralna) to szczególnie miejsce na świecie. Peryferyjna, biedna, bez większego znaczenia, ostatni raz odgrywająca kluczową rolę za czasów Tamerlana (przełom XIV i XV wieku). Jednocześnie dość powszechnie jest traktowana jako wciąż istotny region, z trwale zapisanymi w zachodnim imaginarium kliszami jedwabnego szlaku i wielkiej gry, współcześnie rozreklamowany chińską alternatywną globalizacją spod znaku Pasa i Szlaku. Tyleż powszechne, co błędne jest przekonanie o rywalizacji Rosji i Chin w Azji Środkowej, chętnie nazywanej nową wielką grą. To już należy do przeszłości. Po okresie napięcia Moskwa i Pekin podzieliły się strefami wpływów, Kreml przejął politykę i bezpieczeństwo, a Zhongnanhai gospodarkę. Uczyniło to Azję Środkową rosyjsko-chińskim protektoratem, politycznym kondominium.
Rosja traktuje Azję Środkową jako „bliską zagranicę’, jednocześnie ją orientalizując. Jej mieszkańcy są dla Rosjan swojscy, a jednocześnie odmienni, fascynujący, nawet trochę straszni. Azjaci środkowi stają się lustrem, w którym Rosjanie identyfikują się jako lepsi, silniejsi, bardziej rozwinięci, dojrzali, europejscy, racjonalni, normalni.
Gdyby teoria postkolonialna nie była tak zachodniocentryczna, skupiona niemal wyłącznie na relacjach Zachodu z jego byłymi posiadłościami, miałaby świetny materiał do badań w kolonialnym stosunku Rosji do Azji Środkowej. Rosja, sama orientalizowana przez Zachód, nie należała do zachodniego kolonialnego rdzenia, a jej zdobycze terytorialne nie były oddzielone od metropolii morzami i oceanami. Nie zmienia to faktu, że Azji Środkowa stanowiła rosyjską, a potem radziecką kolonię, czego kulturowe i społeczne następstwa odczuwalne są do dziś, od gospodarczo-infrastrukturalnej sieci powiązań po powszechne migracje za pracą do Federacji Rosyjskiej. Gdy Putin proponuje Azjatom środkowym, by przestali się wygłupiać i przywrócili rosyjskie podręczniki w szkołach, co ułatwi gastarbeiterom odnalezienie się w Rosji, prezentuje par excellence postawę kolonialną. W drugą stronę działa to podobnie. Kirgiskie dzieci zamiast do własnego prezydenta piszą listy do Putina, prosząc go o prezenty lub interwencje, czemu sprzyja fakt nieustającej dominacji ruszczyzny jako lingua franca regionu.
W 2014 roku zabłądziłem w Tienszanie. Miałem dużo szczęścia, że spotkałem górali wypasających owce, którzy płynnym rosyjskim wytłumaczyli mi, jak dojść do jeziora Ała-köl. Najbardziej ta kolonialna postawa przydała mi się kiedyś w kazachskim konsulacie w Urumczi. Kiedy pojawiłem się tam dwie godziny przed otwarciem, okazało się, że jestem siedemdziesiąty dziewiąty w kolejce, za ludźmi koczującymi tam od nocy. Stanąłem jednak przed wejściem i od razu zainteresował się mną jeden urzędnik. Najpierw chciał mnie spławić, a gdy nie dawałem za wygraną, zaprowadził mnie, ignorując wszystkie kolejki, do swego przełożonego. Odbyliśmy wspaniałą rozmowę o historii, kulturze i literaturze, aż wreszcie konsul z manierą znudzonego urzędnika kolonialnego machnął ręką, jakby odganiał muchy, i westchnął: „Dobrze się gada, ale ten tłum czeka”. Wizę dostałem bez problemu.
W takich warunkach Rosjanom trudno się pozbyć paternalizmu, tym bardziej że Azja Środkowa to jedno z ostatnich miejsc na świecie, gdzie Rosja może wciąż dominować. Gdy rosyjska prasa pisze: „Rosja znów staje się centralna w Azji”, to, bawiąc się grą słów, nieświadomie ujawnia swoje niespełnione imperialne marzenia. Rosja w całej Azji centralna nigdy nie była, za to w Azji Centralnej jak najbardziej. Od XIX wieku przewodzi w regionie, długo nieniepokojona. Nawet w czasie zimnej wojny USA nie próbowały robić na tym terenie Sowietom dywersji. Zaś w 1991 roku republiki środkowoeuropejskie nie tyle odłączyły się od upadającego Sojuza, co zostały porzucone, bo jelcynowska Rosja początkowo traktowała je jako ekonomiczny balast, uznając, że sto pięćdziesiąt lat gospodarczego łożenia na region wystarczy. Przyspieszyło to proces desowietyzacji Azji Środkowej, będący faktyczną częściową derusyfikacją i dekolonizacją. W połączeniu z politycznym pojawieniem się w regionie innych mocarstw, jak USA, Turcja czy Chiny, zachwiało to rosyjską dominacją. Wtedy Moskwa uznała, że nie może porzucić Azji Środkowej, bo inni ją wezmą, i ta postawa zatriumfowała nad kalkulacją ekonomiczną. Od czasów Primakowa Kreml ponownie zainteresował się środkowoazjatyckimi „stanami”, utrzymując najsilniejszą, choć już nie monopolistyczną, pozycję w Azji Środkowej.
Zachwiały nią dwa wydarzenia. Pierwszym było wkroczenie Amerykanów do regionu przy okazji inwazji na Afganistan. Początkowo Moskwa nawet wsparła waszyngtońską „wojnę z terroryzmem”, dopóki nie zorientowała się, że prowadzi ona również do demokratyzacji. Zwarła więc szyki z Chinami oraz środkowoazjatyckimi satrapami i wspólnie zaczęła ograniczać wpływy USA w regionie. Wykorzystała do tego między innymi Szanghajską Organizację Współpracy, przedstawianą przez Rosję niemal jako „wschodnie NATO”, co od początku było „geopolitycznym blefem”, służącym podbijaniu stawki przez Kreml. Cel w końcu osiągnięto, osłabionych problemami w Afganistanie Amerykanów udało się z regionu pozbyć w drugiej dekadzie XXI wieku. Ale Chiny pozostały.
One również traktują Azję Środkową paternalistyczne, choć z dużo większym dystansem. W chińskiej narracji podkreśla się związki regionu z Chinami od II wieku przed nasza erą, gdy dotarło tam poselstwo dynastii Han z pomysłami okrążenia koczowników. Potem były stulecia jedwabnego szlaku, dziś niemiłosiernie zmitologizowane. Kulturowy kontakt Chin z Azją Środkową był ograniczony, podróżowały towary, nie ludzie. Symbolem podejścia Państwa Środka do tej części Azji stały się nie tyle karawany, ile raczej Nefrytowe Wrota, ostatni posterunek imperium na zachodzie (dziś to ruiny na środku pustyni w prowincji Gansu), za którym zaczynały się już mroki barbarii. Rzadko i niechętnie się za nie zapuszczano, kontrolowano krótko, tylko za Tangów. Dopiero w połowie XVIII wieku mandżursko-chińskie imperium Qing zajęło wschodni Turkiestan, przyłączając go pod nazwą Xinjiang . Jego nazwa, czyli „nowe kresy”, niechcący ujawnia dystans i obcość. Xinjiang nigdy nie został do końca zasymilowany, należy go schińszczyć, dobrowolnie lub za pomocą kolonizacji (Chińczyków już jest tam liczebnie więcej niż rdzennej ludności, a jeszcze w 1949 roku tak nie było), lub represjami, co dobrze pokazują nagłośnione ostatnio w świecie prześladowania zamieszkujących go Ujgurów.
Xinjiang przypomina również o słabości i kruchości tej części chińskich granic. W połowie XIX wieku najpierw muzułmańscy powstańcy pod wodzą Jakuba Bega wybili się na efemeryczną niepodległość, a następnie Rosja krótkotrwale zajęła Yili, część wschodniego Turkiestanu. Jakuba Bega udało się pokonać, a z Rosją dyplomatycznie porozumieć – po dziesięciu latach carskie wojska opuściły Yili (Kuldżę). Ale niepewność, że Rosjanie mogą ponownie zająć Xinjiang, pełen surowców bufor chroniący chiński rdzeń od zachodu, pozostała, a po upadku ZSRR przerodziła się w obawę przed efektem domina, który mógłby objąć Xinjiang. Skłoniło to Pekin do szybkiego nawiązania relacji z nowo powstałymi republikami, którym zaproponowano niepisany układ: zwiększony handel i polityczne wsparcie Chin w zamian za wyrzeczenie się pomocy ujgurskim kuzynom. Środkowoazjatyccy satrapowie, byli komuniści, którzy po rozpadzie Sojuza okazali się przywódcami narodowymi, chętnie na to przystali (...)
Chiny wchodziły do Azji Środkowej stopniowo i ostrożnie. Pekin nie kwestionował prymatu Moskwy, a w zamian ta nie blokowała chińskiego handlu. A jednak chińskie zaangażowanie w regionie stawało się coraz wyraźniejsze. Nie brało się ono z przyczyn kulturowych, tylko z rosnących interesów, kombinacji czynników bezpieczeństwa i gospodarki. Zhongnanhai najpierw założyło, że silniejsza współpraca ekonomiczna z regionem usunie przyczyny „trzech sił zła” (separatyzmu, terroryzmu i ekstremizmu), chroniąc tym samym Xinjiang. Potem chiński Smok zrobił się z kolei bardzo głodny na surowce, szczególnie te transportowane lądem, z dala od amerykańskiej floty. W pierwszej dekadzie XXI wieku Moskwa okazała się wiarołomna, nie zapewniając obiecanych dostaw ropy i gazu, ChRL zwróciła się więc ku posiadającej ogromne złoża, a niewiele kapitału i technologii Azji Środkowej, uzgadniając z Turkmenistanem, Kazachstanem i Uzbekistanem w 2006 roku gazociąg środkowoazjatycki transportujący gaz drogą lądową do Państwa Środka. To był przełom. Chiny złamały monopol Moskwy na ropociągi w regionie. A potem poszły za ciosem.
Michał Lubina, Niedźwiedź w objęciach smoka. Jak Rosja została młodszym bratem Chin, Wydawnictwo Otwarte (imprint Szczeliny), Kraków 2022, s. 379-386.
Książka jest dostępna na tej stronie
Materiał płatny Wydawnictwa Otwartego.