Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kultura

Oraz że cię nie wyłączę

Oraz że cię nie wyłączę. Jak reality shows odżyły na streamingu

„The Circle” „The Circle” materiały prasowe
Randkowe, kulinarne, survivalowe, testujące prawdomówność albo wierność uczestników. I cierpliwość widzów. Programy reality show, wynalazek tradycyjnej telewizji, przeżywają drugą młodość na platformach streamingowych.
Jędrzej i Bruno, bohaterowie polskiej edycji „Love Never Lies”materiały prasowe Jędrzej i Bruno, bohaterowie polskiej edycji „Love Never Lies”

Obok „Wielkiej wody” czy „Sexify” do katalogu polskich produkcji Netflixa trafił właśnie pierwszy program typu reality show: „Love Never Lies”, przeszczepiony na rodzimy grunt popularny format hiszpański. Sześć par po przejściach konkuruje o 100 tys. zł, pula zwiększa się albo uszczupla zależnie od prawdomówności uczestników, sprawdzanej rzekomo przez „czuły i nieomylny” wykrywacz kłamstw. Metodologia jest tajna, wiadomo jedynie, że detektor czyta z oczu „i nie da się go oszukać”. Za to filozoficzne pytanie o cenę prawdy i kłamstwa znajduje tu pragmatyczną odpowiedź: tysiąc złotych.

Same pytania są intymnej natury: czy zdradziłeś, flirtujesz, czatujesz z innymi lub zamierzasz, jesteś z nią/nim dla pieniędzy albo taisz związek przed bliskimi, bo ci wstyd za partnera. Na kolejnym etapie pary są rozdzielane i mają singli do towarzystwa. Uczestnikom szybko rzedną miny, orzeczenie maszyny na wielkim ekranie – „prawda” albo „kłamstwo” – biorą bez dyskusji za pewnik. Łzy leją się już od pierwszego odcinka.

„Love Never Lies” od dnia premiery nie schodzi z listy najchętniej oglądanych w naszym kraju produkcji Netflixa. W cały segment reality shows platforma sporo inwestuje, dziś to już nie dziesiątki, ale setki programów z elementami rywalizacji i dreszczyku, za to – jak się sądzi – bez scenariusza. Dlatego na tle innych projektów reality shows uchodzą za niskobudżetowe i zwrotne. Streaming dał im drugie życie. Chyba już wieczne.

Nagrani

Telewizja na żądanie od tradycyjnej kablowej rzeczywiście zaczyna różnić się już głównie brakiem ramówki. Jak to ujął jeden z ekspertów w branży, Netflix w trzeciej dekadzie XXI w. ze swoją pęczniejącą ofertą reality shows przypomina raczej staroświecką stację CBS z początku lat dwutysięcznych, gdy programy tego rodzaju, z „Big Brotherem” na czele, zawojowały ekrany.

Polityka 7.2023 (3401) z dnia 07.02.2023; Kultura; s. 74
Oryginalny tytuł tekstu: "Oraz że cię nie wyłączę"
Reklama