Najtrudniej zagrać siebie
Agnieszka Grochowska: Interesują mnie rzeczy, których nie próbowałam. Najtrudniej zagrać siebie
JANUSZ WRÓBLEWSKI: – „Interesuje mnie już tylko przekraczanie granic, zmiana, popełnianie błędów, dużo bardziej niż lęk przed nimi” – powiedziałaś pięć lat temu w wywiadzie dla „Elle”. Podtrzymujesz tę deklarację?
AGNIESZKA GROCHOWSKA: – Tak. Interesuje mnie robienie rzeczy, których jeszcze nie próbowałam. W tym czasie sporo się wydarzyło. Za namową Mateusza Rakowicza odbyłam 10-miesięczne treningi kick-boxingu, co kompletnie zmieniło moje życie. On wiedział, że jestem w miarę odważna, że poszukuję nowych rzeczy, ale nawet jego zdziwiła moja zajadłość i to, że nie odpuszczam. Nadal trenuję. Wyjeżdżając na wakacje, zabieram ze sobą skakankę. Kaskaderzy i kaskaderki poradzili mi, że jak nie będzie sprzyjających warunków do uprawiania sportu, to przynajmniej sobie poskaczę. Utrzymuję formę. Przestałam się bać, że czegoś mogłabym nie zrobić. Pod wieloma względami jestem silniejsza niż wtedy, kiedy miałam 35 lat.
Jak się gra graniczne doświadczenia, nie znając ich z własnego życia? Weźmy „Obce ciało” Zanussiego, w którym pojawiasz się z pejczem w roli perwersyjnej seksualnej dominy.
To fantazja reżysera. Jedyny przypadek w moim życiu, gdy ktoś przełożył zdjęcia o pół roku, by na mnie poczekać. Byłam świeżo po porodzie, opiekowałam się trzymiesięcznym dzieckiem. Praktycznie nie wychodziłam z domu. Postawiłam swoje warunki, a pan Krzysztof się zgodził. Co do grania tego typu charakterów, wydaje mi się, że jest w nas wiele wariantów. Mierząc się z taką rolą, staram się niczego nie oceniać. Dotyczy to również matki dwóch dorastających chłopaków, którą gram w „Bracie”. To nie było proste doświadczenie.
W tym wypadku miałaś skąd czerpać inspirację.