Kultura

Bach od kuchni

Rozmowa z Tonem Koopmanem, jednym z najwybitniejszych współczesnych interpretatorów Bacha.

Niedawno w warszawskiej Filharmonii Narodowej gościliśmy Tona Koopmana oraz jego Amsterdam Baroque Orchestra and Choir. Jeden z najwybitniejszych współczesnych interpretatorów Bacha przedstawił polskiej publiczności słynną Mszę h-moll. Skorzystałem z tej okazji, by porozmawiać z nim o kulcie lipskiego kantora oraz kulisach wykonawstwa muzyki dawnej.

Holandia to, obok Wielkiej Brytanii, główna kolebka wykonawstwa muzyki dawnej. Dlaczego?

Wydaje mi się, że to w dużej mierze przypadek. Po prostu pół wieku temu spotkało się tu kilku utalentowanych artystów o podobnych zainteresowaniach. Muzyką dawną zajmowali się wówczas intensywnie muzykolodzy z Uniwersytetu w Utrechcie, jednak o wiele ważniejszym ośrodkiem z naszego punktu widzenie była szwajcarska Schola Cantorum w Bazylei - uczelnia poświęcona wyłącznie muzyce dawnej, na której studiował chociażby Gustav Leonhardt (uznany holenderski pianista, dyrygent, muzykolog i nauczyciel - red.). Zainteresowanie wykonawstwem utworów barokowych oraz renesansowych na autentycznych instrumentach rozwijało się już od dobrych kilkudziesięciu lat, ale dotyczyło bardzo wąskiego kręgu pasjonatów i nie miało żadnego przełożenia na przemysł koncertowy oraz nagraniowy. I to chyba niewielkie firmy fonograficzne zadecydowały o przełomie, który się wówczas dokonał. W przeciwieństwie do gigantów, jak Deutsche Gramophon czy Columbia, nie mogły sobie one pozwolić na zatrudnienie wielkich, renomowanych orkiestr. Postanowiły więc zainwestować w niewielkie barokowe składy. Jedną z pierwszych był Teldec. Ja sam przez lata miałem podpisany kontrakt z francuskim Erato. Szybko okazaliśmy się także ogromną atrakcją koncertową kontrastującą z filharmonicznymi molochami. Wielkim zainteresowaniem cieszyło się zwłaszcza trio Brüggen - Bylsma - Leonhardt.

Reklama