Spory sukces finansowy za oceanem nie powinien przesłaniać oczywistego faktu, że najnowsza animacja 3D wytwórni Pixar to artystyczna porażka. Modne, proekologiczne przesłanie, atrakcje w postaci dynamicznej akcji, płynnie przeskakującej z rozświetlonego neonami Tokio do Londynu i z głębi dzikiej Arizony do zabytkowego Paryża – jak, nie przymierzając, w Bondzie, którego „Auta 2” są parodią – powinny stanowić zachętę dla wszystkich wielbicieli kina familijnego.
Niestety, film Brada Lewisa i Johna Lassetera jest zimny i mechaniczny niczym silnik dobrze naoliwionego gruchota. Niby działa bez zarzutu, ale przyjemności z jazdy nie ma żadnej. Brakuje wdzięku, finezji, emocji i co najgorsze uszanowania wrażliwości najmłodszych widzów. Motoryzacyjno-lingwistyczne dowcipy, które serwowane są z szybkością osiąganą w wyścigach Formuły 1, docierają jedynie do najlepiej zorientowanych, głównie znawców kina akcji i osiągnięć Roberta Kubicy. Dla reszty pozostają pocztówkowe krajobrazy i marudzenie o odwiecznej sile męskiej przyjaźni. Żeby nie było, że wybrzydzam. Wpływowy „The New York Times” napisał, że film jest dużym osiągnięciem marketingowym. Ale duszy i wspaniałości w nim nie ma. „New York Post” zarzucił scenarzystom, że sprowadzają narrację do beznadziejnie głupich ściganek. Trudno się z tym nie zgodzić, zwłaszcza gdy słyszy się, jak ojciec ośmioletniego chłopca ma kłopot z wytłumaczeniem, o co w tym filmie właściwie chodziło.
Auta 2, reż. Brad Lewis, John Lasseter, prod. USA, 95 min