Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Film

Niebo socjopatów

Recenzja filmu: „Mistrz”, reż. Paul Thomas Anderson

Philip Seymour Hoffman i Joaquin Phoenix Philip Seymour Hoffman i Joaquin Phoenix materiały prasowe
„Mistrz” został zrealizowany jakby zza szyby, celem wydaje się zimna, racjonalna obserwacja szarlatanerii i chaosu.

Jacy ludzie i dlaczego dają się uwieść paranoicznym teoriom na temat grzechu, pochodzenia duszy, zbawienia? Kim są samozwańczy przywódcy narzucający ogółowi swoje absurdalne, obłędne opinie, domagając się w zamian szacunku i uznania, jakby byli nowymi mesjaszami? To tylko niektóre pytania postawione przez amerykańskiego reżysera Paula Thomasa Andersona w bezkompromisowym dramacie psychologicznym „Mistrz”, pokazującym szokujące przeobrażenia w mentalności powojennego społeczeństwa USA. Podobnie jak w „Aż poleje się krew” czy w „Boogie nights” autor śledzi poczynania pionierów, przedsiębiorczych ludzi pragnących na swój sposób zrealizować amerykański sen, tym razem w dziedzinie religijnego przebudzenia. Philip Seymour Hoffman gra kabotyńskiego lidera sekty oświecającego wizją rychłego uzdrowienia zagubionych, zarażonych wojenną traumą, nieszczęśliwych ludzi. Przedstawia się jako niedoszły lekarz, pisarz i filozof oferujący skuteczną terapię polegającą na hipnozie i egzorcyzmach kosmicznego zła, które w poprzednich wcieleniach, miliony lat temu opanowały dusze nieszczęśników. Skojarzenia z L. Ronem Hubbardem (założycielem Kościoła scjentologicznego) są oczywiste, ale amerykańscy widzowie mają ich z pewnością więcej, bo jest to postać wzorowana również na niezwykle popularnej fundatorce Kościoła „obiektywizmu” Ayn Rand oraz słynnym trenerze samodoskonalenia Dale’u Carnegiem – osobach zdecydowanie mniej znanych w Europie, u nas prawie wcale.

Joaquinowi Phoenixowi przypadła rola mało inteligentnego wojennego weterana, bełkoczącego i cierpiącego na urojenia, którego główną obsesją jest brak seksualnego spełnienia. Spotkanie tych dwóch szaleńców oparte na wzajemnej fascynacji, uzależnieniu, miłosnym przyciąganiu i wierze w możliwość stworzenia nowego człowieka w pełni wyzwolonego od grzechów przeszłości wypełnia prawie w stu procentach męczącą fabułę, która w najmniejszym stopniu nie przypomina przejrzystej, lekkiej i emocjonalnie zrozumiałej narracji. „Mistrz” został zrealizowany jakby zza szyby, celem wydaje się zimna, racjonalna obserwacja szarlatanerii i chaosu uosabianych przez głównych bohaterów. Krytyk „The Guardiana” trafnie to nazwał tańcem śmierci w niebie socjopatów, upatrując w ich chorym związku archetypu funkcjonowania współczesnego show-biznesu. „Mistrz” jawi się jako dzieło wręcz prorocze i obrazoburcze.

Mistrz, reż. Paul Thomas Anderson, prod. USA, 137 min

Polityka 46.2012 (2883) z dnia 14.11.2012; Afisz. Premiery; s. 72
Oryginalny tytuł tekstu: "Niebo socjopatów"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną