Twoja „Polityka”. Jest nam po drodze. Każdego dnia.

Pierwszy miesiąc tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Film

Podróż do kresu nocy

Recenzja filmu: "Ida", reż. Paweł Pawlikowski

Dawid Ogrodnik i Agata Trzebuchowska. Dawid Ogrodnik i Agata Trzebuchowska. Solopan / materiały prasowe
Perfekcyjnie zrealizowany film wzbudza zdumienie i zachwyt jak wielka poezja, dzięki której odczuwa się inny wymiar istnienia.

Przesycona pesymizmem i egzystencjalnym niepokojem, minimalistyczna „Ida” Pawła Pawlikowskiego jest dziełem pod każdym względem wyjątkowym. To pasjonująca i doskonale przemyślana opowieść, która burzy narodowo-religijne stereotypy tożsamości. Pawlikowski mówi o sprawach wzbudzających ogromne emocje. Ascetyczny, czarno-biały dramat z akcją osadzoną w latach 60. podobnie jak „Pokłosie” zabiera widzów w podróż w głąb (nie)pamięci historycznej. Przypomina o „złotych żniwach”, czyli zbrodniach popełnianych przez Polaków na Żydach. Wraca do winy stalinowskich prokuratorów żydowskiego pochodzenia, którzy skazywali na śmierć przywódców podziemia.

Nie krzyk, tylko delikatna aksjologiczna zaduma i filozoficzny dystans patronują tej wędrówce. Odbywa ją tytułowa Ida, osiemnastoletnia sierota i nowicjuszka katolickiego zakonu, odkrywająca swoje żydowskie pochodzenie (z dużym wyczuciem zagrała ją amatorka Agata Trzebuchowska). Towarzyszy jej jedyna krewna ocalona z Holocaustu, ciotka zwana „krwawą Wandą” (znakomita Agata Kulesza), niegdyś ważna postać w aparacie władzy. Obecnie alkoholiczka i wrak człowieka. To ona sprawia, że wszystko w starannie zorganizowanym życiu ulegnie przewartościowaniu, łącznie z wiarą w Boga i pogardą dla ziemskich pokus.

Pawlikowski poddaje próbie ufną, naiwną wiarę Idy oraz sumienie ciotki, która utraciła wiarę w komunizm. Perfekcyjnie zrealizowany film wzbudza zdumienie i zachwyt jak wielka poezja, dzięki której odczuwa się inny wymiar istnienia. W „Idzie” więcej zostaje powiedziane milczeniem, uduchowioną muzyką Coltrane’a, wertykalną kompozycją obrazów przygniecionych pustą przestrzenią niż słowami, których pada niewiele. Ściśnięte, wychylone do góry kadry, genialnie sfilmowane przez Ryszarda Lenczewskiego i Łukasza Żala, są jakby ilustracją metafizycznej tęsknoty, za którą czai się niewidoczny ból i alienacja. „Ida” trwa zaledwie 80 minut, ale przynosi więcej treści, niż się zdaje. Nie mówi jednak niczego wprost i być może to jest w tym filmie najpiękniejsze.

 

Ida, reż. Paweł Pawlikowski, prod. Polska, 80 min

Polityka 43.2013 (2930) z dnia 22.10.2013; Afisz. Premiery; s. 78
Oryginalny tytuł tekstu: "Podróż do kresu nocy"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

Społeczeństwo

Dzieciobójcy z Czernik. Każdy tu wiedział o Piotrze G., tylko organy nie wierzyły

Dom pośrodku wsi, zasłonięte okna, cicho. Mieszkają dzieci żywe i martwe.

Marcin Kołodziejczyk
30.09.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną