Fabuła udająca dokument – to się w kinie zdarzało, ale odwrotnie? Pomysł autorstwa Jana Komasy jest bardzo prosty: fikcyjnymi bohaterami są bracia, operatorzy kroniki powstańczej, których nie widzimy na ekranie. Ale całe powstanie oglądamy z punktu widzenia kamery, którą operują, choć w istocie są to zmontowane materiały, kręcone przez 12 podobnych ekip dokumentujących walki powstańcze. „My tu robimy kronikę powstania”, meldują bracia rówieśnikom idącym na barykadę. „A my powstanie” – odpowiadają tamci. Cały czas komentują zza kadru przebieg zdarzeń (niestety, chwilami te rozmowy stają się infantylne). Powstańcy pozują chętnie, bywa, że spoglądają wprost w kamerę. Sanitariuszki uśmiechają się na zawołanie, czasem jednak bracia stają się nieproszonymi gośćmi, choćby w szpitalu polowym. Duże wrażenie robią sceny dokumentalne, które oglądaliśmy wcześniej w wersji niemej, a teraz uwiecznieni w kadrach powstańcy przemawiają z ekranu. Oczywiście głosami aktorów, niemniej wypowiadane przez nich kwestie są wiarygodne, w pracach nad udźwiękowieniem filmu brali bowiem udział specjaliści od czytania z ruchu ust. Dźwięk towarzyszy również scenom zbiorowym. Kiedy pali się dom, słyszymy jęki osób, które pozostały w środku. Bracia dostają od przełożonych instrukcje, żeby nie pokazywać zabitych i rannych, tylko normalne życie. Ale życie w mieście normalne już nie będzie, co nasi bohaterowie ze swoją kamerą widzą na coraz bliższych planach. Na początku filmowali śluby, teraz pogrzeby.
W trwających miesiącami pracach nad filmem wzięło udział wielu specjalistów, w tym operator Piotr Sobociński jr, kierujący procesem koloryzacji materiałów zdjęciowych. Efekt jest znakomity. Na barykadę idą dziewczyny we wzorzystych sukienkach, chłopcy w zielonych bluzach, przepaski na ramionach są biało-czerwone. Czarno-białe powstanie nabiera współczesnych barw. Wydaje się jeszcze bardziej tragiczne.
Podobno niektórzy zwiedzający wychodzą z Muzeum Powstania Warszawskiego z przekonaniem, że walka rozpoczęta 1 sierpnia 1944 r. zakończyła się zwycięstwem. Film, któremu Muzeum patronuje, nie daje takich złudzeń.
Powstanie Warszawskie, autor pomysłu Jan Komasa, prod. Polska, 85 min