„Bardzo poszukiwany człowiek” Antona Corbijna jest jednym z niewielu wyjątków. To właśnie w tym filmie Philip Seymour Hoffman pokazał się po raz ostatni w głównej roli. Zmarły tragicznie przed paroma miesiącami wybitny amerykański aktor gra Günthera Bachmanna, agenta specjalnej komórki niemieckiego wywiadu, powołanej do walki z terroryzmem. Zasady postępowania grupy wywiadowczej nie są dokładnie określone: trzeba w porę zlikwidować potencjalne zagrożenie, nie pytając o metody. Przynajmniej oficjalnie, bo przecież nad służbami są jeszcze ważniejsze służby, a w Berlinie czuwa nad wszystkim Urząd Ochrony Konstytucji. Nie da się też pominąć wspólników z CIA, którzy mają ambicje, by nic nie działo się bez ich wiedzy. To jest świat po 11 września 2001 r. Nikt nikomu do końca nie ufa, ponieważ wszyscy mieli okazję przekonać się, iż zdarzają się sytuacje, kiedy nawet najbliższy sojusznik może zawieść. W tej skomplikowanej grze nic nie jest tylko białe albo tylko czarne. Nawet gdybyśmy nie wiedzieli, że scenariusz powstał na podstawie powieści Johna le Carré, szybko byśmy rozpoznali charakterystyczny dla tego pisarza styl i rysunek bohaterów.
Do Hamburga przyjeżdża tajemniczy młody Czeczen, który – czego agent Bachmann nie mógł przeoczyć – ma przejąć z banku większą sumę pieniędzy, zdeponowaną przed laty przez ojca, oficera wojsk rosyjskich. Jest sam czy działa w zorganizowanej grupie, co zamierza zrobić z pieniędzmi? – jest kilka pytań, na które szuka odpowiedzi agent, grany genialnie przez Hoffmana. Aby akcja się powiodła, trzeba w skomplikowaną intrygę wciągnąć (a właściwie zmusić do współpracy) jeszcze parę osób, w tym właściciela banku (Willem Dafoe) oraz naiwnie szlachetną prawniczkę wspomagającą imigrantów (Rachel McAdams). Mocne kino, nie tylko dla miłośników szpiegowskich thrillerów.
Bardzo poszukiwany człowiek, reż. Anton Corbijn, prod. Wielka Brytania/USA/Niemcy, 121 min